Patryk Jaki za in vitro

Konserwatywny Patryk Jaki obiecuje Warszawie in vitro. To nie musi być kpina

Dlaczego bardziej konserwatywny dotąd niż spora część księży i biskupów Patryk Jaki jako kandydat na prezydenta Warszawy postanowił zostać nagle entuzjastą miejskiego programu finansowania in vitro? To kpina z wyborców i ich zdolności kojarzenia faktów?

Po części pewnie tak. Ale też coś jeszcze, coś znacznie ważniejszego – zwłaszcza dla niepłodnych par. To dowód na to, że kiedy dokona się ważna społeczna zmiana, żaden starający się o urząd polityk nie będzie próbował zawracać kijem rzeki. I tak właśnie jest z in vitro w Polsce. W tej sprawie społeczeństwo po prostu już wygrało. Dalsze ustępstwa konserwatywnych polityków to już tylko kwestia czasu.      

Dla każdej partii – i każdego kandydata – prezydentura Warszawy to marzenie. Zwycięstwo w stolicy ma symboliczne znaczenie w skali całych wyborów samorządowych. Za jego pomocą można będzie pokazać, na którą stronę przechyla się szala w skali całej Polski, w jakim kierunku wieje polityczny wiatr, co może mieć całkiem realny wpływ na wybory do Sejmu w przyszłym roku. Stawka dla partii jest więc bardzo wysoka. A dla kandydatów – wręcz ogromna.

Największe miasto w Polsce, 17 miliardów rocznego budżetu, polityczna ranga prezydenta Warszawy jest wyższa niż dowolnego ministra. Ba, prezydentura Warszawy może być przepustką do najważniejszych urzędów w kraju – jak miało to miejsce w wypadku Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent stolicy wygrał wybory na prezydenta RP. To są właśnie powody, dla których zarówno Zjednoczonej Prawicy, jak i opozycji, jak i kandydatom obu obozów wyjątkowo mocno zależy na zwycięstwie.  

In vitro – przeciw, a nawet za…

Tymczasem PiS nie ma w Warszawie przewagi. A żeby wygrać II turę wyborów prezydenckich (do której niemal na pewno dojdzie), trzeba będzie ostatecznie zebrać ponad 50 proc. głosów. Sondaże dość jasno pokazują, że na razie kandydat prawicy ma na to raczej marne szanse – żeby spróbować to odmienić, trzeba się będzie bardzo, bardzo starać.

W wyścigu po władzę nad Warszawą Patryk Jaki jest więc już gotów na wszystko. Może obiecać warszawiakom jako swój autorski pomysł Most Południowy (planowany jeszcze w czasach PRL, od roku w budowie), ogłosić, że nie będzie przeszkadzał w organizacji Parady Równości, a nawet stanąć przy grillu i rozdawać mieszkańcom miasta świeżo upieczoną kiełbasę wyborczą.

Oczywiście z poparciem dla miejskiego programu finansowania in vitro jest po części tak samo. Ale tylko po części. Tak, Patryk Jaki wciska warszawskim wyborcom kit i dość naiwnie liczy na to, że nie przypomną sobie jego wcześniejszych wypowiedzi i działań w sprawie in vitro. Ale jego nagły zapał do refundowania zabiegów in vitro w Warszawie oznacza coś jeszcze – i to znacznie bardziej dla nas optymistycznego.

Otóż, kiedy społeczeństwo czegoś naprawdę chce, to żaden względnie rozsądnie kalkulujący polityk nie spróbuje się temu przeciwstawić. A sytuacja z poparciem społecznym dla miejskiej refundacji in vitro wygląda tak, że Patryk Jaki mógł albo otwarcie powiedzieć, co naprawdę myśli – i przegrać z kretesem wybory, albo też schować swoje prawdziwe poglądy do kieszeni po to, by jednak spróbować je wygrać. 

W skali całego kraju za finansowaniem in vitro z pieniędzy publicznych opowiada się ok. 65 proc. Polaków, czyli przeważająca większość. Ale w Warszawie (jak też i w innych dużych miastach) zwolenników refundacji zabiegów jest jeszcze więcej. 

Na tle wyborców całej Polski warszawiacy są zdecydowanie mniej konserwatywni, bardziej otwarci światopoglądowo i obyczajowo, relatywnie wysokie poparcie mają tu też partie lewicowe, być nieco wyższa (tu już brak twardych danych) jest też społeczna świadomość w kwestiach medycznych i bioetycznych.

A jak Jaki wygra…(?)

Kandydat, który zacząłby w Warszawie opowiadać znane nam wszystkim ultrakonserwatywne głupoty o in vitro, który powtarzałby bzdury „o bruzdach na czole” albo o „hodowaniu sztucznych ludzi”, mógłby równie dobrze od razu zapomnieć o prezydenturze i wycofać się z wyborów. Jakiemu natomiast znacznie bardziej zależy na zwycięstwie niż na konsekwencji w głoszonych poglądach. Właśnie dlatego postanowił się dostosować. Ma pełną świadomość, że po trwającej całe dekady i lata batalii o in vitro, społeczeństwo dokonało już wyboru. I teraz nie pozostaje mu nic innego niż za tym wyborem podążyć. Pytanie – czy jeśli wygra, nie przypomni sobie o swoich prawdziwych poglądach?

Patryk Jaki 25.06.2015 głosował w Sejmie przeciwko in vitro. Fot.: screen/Twitter

 

 

Tekst: Witold Głowacki, Polska The Times.

POLECAMY TAKŻE:

Są pierwsze bliźniaki, a kolejne dzieci w drodze. Oto dowód, że in vitro ma sens!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *