Efektywność w leczeniu niepłodności – czy można ją zmierzyć? Jak zwiększyć szanse na ciążę?

Decyzja o rozpoczęciu leczenia niepłodności jest jedną z najlepszych, jakie może podjąć para, która długo stara się o dziecko. Zawsze jednak budzą się wtedy emocje, wątpliwości i pytania. Dotyczą one m.in. rzeczywistej efektywności leczenia prowadzonego w specjalistycznych placówkach oraz możliwości podniesienia jej skuteczności. Kwestie te przybliżyli nam specjaliści z TFP Macierzyństwo: dr Marta Sikora-Polaczek – embriolog, oraz dr n. med. Wojciech Kolawa – ginekolog-położnik, Dyrektor Medyczny TFP Fertility Macierzyństwo.

Jaka jest rzeczywista efektywność in vitro w leczeniu niepłodności?

Zapłodnienie pozaustrojowe to dla wielu par jedyna szansa na upragnione potomstwo. W przypadku in vitro efektywność w leczeniu niepłodności podlega ścisłemu monitorowaniu. Mierzona jest na wszystkich etapach laboratoryjnych – od pobrania komórek jajowych, przez ocenę ich dojrzałości, zapłodnienie, poszczególne momenty rozwoju zarodkowego, aż do podania zarodka i rezultat w postaci ciąży klinicznej.

Uzyskane dane są opublikowane i mamy do nich dostęp. Wiemy, że minimum 65% komórek zapładnianych powinno zapłodnić się prawidłowo. Większość z nich powinna podjąć podziały. Natomiast przynajmniej 40%, czyli wcale nie tak dużo, powinno rozwinąć się do stadium blastocysty. Wiemy też, jakiej średniej efektywności oczekujemy po podaniu blastocysty – po transferze oczekujemy minimum 35% efektywności mierzonej w postaci ciąży klinicznej, a dokładniej w postaci akcji serca płodu – wyjaśnia embriolog dr Marta Sikora-Polaczek.

Jakie czynniki mogą wpłynąć na wystąpienie niepłodności wtórnej?

Pary, które mają już dziecko, często są zaskoczone trudnością z zajściem w drugą ciążę i przedłużaniem się starań. Należy wtedy wykonać badania i określić przyczynę takiego stanu rzeczy. Precyzyjna diagnoza daje większe szanse na skuteczne leczenie niepłodności.

Zawsze bardziej optymistycznie patrzymy na sytuację, w której dana para już ma dziecko. W ten sposób ta płodność została sprawdzona. Gdy nie udaje się zajść w ciążę po raz kolejny pomimo roku starań, mówimy o niepłodności wtórnej. Zakładamy, że coś mogło się zmienić w organizmie mężczyzny lub kobiety. Czasami jest to tylko różnica wieku, a czasami pojawiają się różne zmiany chorobowe – mówi doktor Wojciech Kolawa.

Czym może być spowodowana przedłużona faza lutealna?

Przedłużona faza lutealna, czyli faza po owulacji do miesiączki, może być spowodowana stresem, zmianą rytmu dobowego czy modyfikacją diety. Zwykle jednak nie stanowi problemu, który utrudniałby ciążę jako taką.

Zawsze bardziej martwimy się krótkimi fazami lutealnymi. Gdy zachodzimy w ciążę naturalnie czy nawet w wyniku procedur wspomagania rozrodu, np. inseminacji, zbyt krótka faza lutealna może utrudniać zapłodnienie. W fazie tej bowiem jajnik samoistnie produkuje progesteron. Ciałko żółte, które powstaje w bliźnie jajnika, z którego uwolniła się komórka jajowa, wytwarza hormon absolutnie niezbędny do tego, by mogła rozwijać się ciąża. Gdy faza lutealna jest zbyt krótka, ciąża może nie zdążyć wytworzyć własnych mechanizmów produkcji progesteronu, które trwają około 9 dni. Taki stan rzeczy może prowadzić do poronienia. Aby zapobiec luce pomiędzy ustaniem działalności ciałka żółtego, a włączeniem się aktywności hormonalnej ciaży, która stymuluje je do działania, stosuje się suplementację progesteronem tłumaczy doktor Kolawa.

 

POLECAMY TAKŻE: Diagnostyka (nie)płodności: badania – jakie i kiedy?

Diagnostyka (nie)płodności: badania – jakie i kiedy?

 


Dziennikarka i redaktorka. Z wykształcenia filolożka, z pasji – miłośniczka polskich jezior i amatorka Nordic Walking. W rzadkich chwilach między pracą a rodziną pochłania literaturę XIX-wieczną i norweskie kryminały. W serwisie plodnosc.pl jest odpowiedzialna za obszar niepłodność, starania – dofinansowanie do in vitro, dieta propłodnościowa, dziecko, ciąża. Email: anna.kruk@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *