Słowo ZDROWY oznacza umysł i ciało w równowadze*.
Nie jest żadną tajemnicą, że ciało i umysł wzajemnie na siebie wpływają. W potocznym rozumieniu na przykład „nadmierny stres” w określony sposób wpłynie na funkcjonowanie ciała. Wiele osób żyjących w trudnych warunkach lub pod dużą presją cierpi z powodu zaburzeń układu trawienia, bólów głowy, drżenia rąk. Znane są również przypadki skrajnych reakcji ciała na traumę psychologiczną; opisywane są sytuacje, jak ofiary toczącej się w latach dziewięćdziesiątych w Jugosławii wojny potrafiły osiwieć w ciągu jednej nocy.
Somatyzacja jest jednym z najstarszych pojęć w psychologii. Pojawia się już w dokumentach egipskich z roku około 1900 przed naszą erą; obecne jest również w tekstach starożytnych myślicieli greckich. W czasach nowożytnych pierwsze wzmianki o somatyzacji, rozumianej w sposób podobny do współczesnego, sięgają połowy wieku XIX.
Somatyzacja jest doświadczeniem, które można rozumieć na kilka sposobów, a jej przyczyn szukać w różnych źródłach. Według pewnych teorii somatyzacja jest stanem, w którym osoba cierpiąca z powodu napięcia psychicznego i niemająca możliwości poradzenia sobie z nim, wyraża je poprzez objawy cielesne (somatyczne). Inna teoria z kolei podkreśla, że ludzie sięgają po objawy somatyczne niejako w zastępstwie – cierpienie psychiczne jest tak duże, a możliwości poradzenia sobie z nim tak niewielkie, że łatwiej zająć się ciałem.
Niezależnie od tego, którą perspektywę przyjmiemy, pewne jest to, że somatyzujemy wszyscy. Każdy z nas zna sytuacje, kiedy ból głowy uniemożliwia myślenie albo kiedy miesiącami nie możemy wyjść z przeziębienia. Dla wielu osób chorujące ciało jest bardzo ważnym elementem rzeczywistości. W wielu rodzinach jest osoba, o której myśli się głównie przez pryzmat jej dolegliwości cielesnych oraz wynikających stąd próbach ratowania nadwątlonego zdrowia. Osoba taka może odwiedzać lekarzy różnej specjalności znacznie częściej niż jest to konieczne czy też sięgać po lekarstwo na każdą dolegliwość.
Problem z rozumieniem mechanizmu somatyzacji polega jednak na tym, że przywykło się o nim myśleć jak o uniku, który ma na celu odsunięcie konieczności poradzenia sobie z „prawdziwym problemem”. Tym samym osoby somatyzujące bywają oskarżane o manipulację, nieszczerość i nadużywanie innych.
Tymczasem ciało ma własny język, który dość wyraźnie mówi o tym, co się z człowiekiem dzieje. Nie zawsze jednak jesteśmy w stanie ten język zrozumieć. Badania pokazują, że uczuciami i emocjami, które stoją za objawami somatycznymi, są depresja oraz lęk, jak również te wszystkie doznania, które są zbyt wstydliwe lub nieakceptowane przez daną osobę. Można sobie wyobrazić, że ktoś, kto włożył wiele wysiłku w stworzenie swojego wizerunku osoby silnej, odpowiedzialnej i odważnej, może mieć trudność z przyznaniem się do tego, że czasami sobie nie radzi lub że potrzebuje pomocy. Wtedy choroba może być bardzo pomocnym, choć nieświadomym rozwiązaniem. Osoba chora ma prawo sobie nie radzić, być w danym momencie słabszą i nie tryskać energią. Można więc powiedzieć, że choroba ciała daje prawo do słabości.
Joyce McDougall w książce Teatry ciała w fascynujący sposób opisała własną przygodę z odnajdywaniem oraz interpretowaniem języka ciała. Jako kilkuletnia dziewczynka cierpiała na poważne alergie skórne, ilekroć jechała do babci zajmującej się hodowlą krów. Naturalnie, wniosek z tych objawów mógł być tylko jeden – dziecko było uczulone na krowie mleko. Tyle tylko, że pokrzywki pojawiały jedynie wtedy, kiedy dziewczynka przebywała u babci, poza tym kontakt z mlekiem nie skutkował żadnymi objawami alergicznymi. Można więc myśleć o alergii dziecka symbolicznie, podobnie jak o wszystkich objawach somatycznych – babka była osobą apodyktyczną, nie znoszącą sprzeciwu, dyrektywną i w gruncie rzeczy niezainteresowaną potrzebami wnuczki. W jakimś sensie była to więc „alergia na babcię”.
Każdy z nas ma swoje ograniczenia. Bardzo trudno jednak je dostrzec i zaakceptować. Między innymi z tych trudności biorą się zaburzenia psychosomatyczne. Do pewnego stopnia somatyzowanie jest naturalnym i nieuniknionym mechanizmem obronnym. Problem jednak pojawia się wówczas, kiedy coś jest na tyle trudne lub zagrażające, że nie można o tym mówić i ciało zmuszane jest, by sięgnąć po własny język – objawy. Skrajnym przykładem tego typu zaburzeń są, według niektórych badaczy, choroby psychosomatyczne. Franz Alexander, jeden z głównych badaczy i teoretyków zaburzeń psychosomatycznych, twierdził nawet, że każdej jednostce chorobowej można przypisać specyficzne źródło psychiczne. Jego zdaniem osoby cierpiące na astmę oskrzelową miały problemy z separacją od matki, natomiast osoby cierpiące z powodu chorób układu krążenia nie radzą sobie z tłumioną nienawiścią i lękiem. ** Ciekawym, choć dotąd słabo opracowanym w badaniach tematem, jest to czy niepłodność jest zaburzeniem z obszarów psychosomatycznych.
Teoria specyficzności ma dziś swoich zwolenników oraz przeciwników. Jednak to, co nie budzi w zasadzie kontrowersji, to przekonanie, że w wielu przypadkach, choć choruje ciało, tak naprawdę cierpi psychika. Dzieje się tak znacznie częściej, niż mogłoby się wydawać.
* J. Pawlik, Psychoterapia psychoanalityczna. Zjawiska i procesy grupowe, s. 311.
** J. Pawlik, Psychoterapia analityczna. Procesy i zjawiska grupowe, s. 313.
Dodaj komentarz