„Jeśli nowy cykl zaczyna się pierwszego dnia miesiączki, która trwa dni x, to w czasie między a i b będę miała dni płodne. Potem muszę poczekać jeszcze dni y i będę mogła wykonać test ciążowy. Z wielką nadzieją i niepokojem będę czekać na wynik i pewnie znowu wpadnę w czarną rozpacz, bo oczywiście w ciążę nie zajdę… Po co się w ogóle starać i liczyć te głupie dni płodne?”
Sama to przeżyłam…
Huśtawka rozpaczy, wpadania w głęboki dół, podnoszenia się z niego, bo rodzi się nowa nadzieja. Potem napięcie czekania na rezultat działania w czasie płodnych dni i znowu dołek… To stan, który aż nazbyt dobrze pamiętam z czasów, kiedy walczyłam o dziecko. Teraz już wiem, że nie powinnam walczyć. Walka zawsze zakłada wygranych i przegranych. Nie jest fajnie być ciągle przegraną… Gdybym po prostu żyła, zaoszczędziłabym sobie wielu przykrych przegranych.
Wiem też, że zupełnie inaczej mogłam pokierować swoją płodnością, a raczej jej brakiem. Ogromną rolę w tym wszystkim odgrywały dni płodne. To wokół nich kręcił się cały świat. Nawet nie wokół badań, okresu dopytywań rodziny i ciężarnych kobiet, mijanych tuzinami na ulicy… Badania w leczeniu niepłodności miały doprowadzić do dni płodnych, które faktycznie płodne będą. Okres… no cóż, właściwie w większości przypadków i tak wiedziałam, że nadejdzie i zaraz po dniach płodnych szykowałam się do przeżycia żałoby po utraconej kolejnej szansie. Zarówno rodzina, jak i mijane „ciężarówki”, przypominały mi o moich dniach płodnych-niepłodnych i przywoływały nieprzyjemne emocje.
Same dni płodne też nie były takie super, bo trzeba było uprawiać seks. Pewnie wiele z Was ma dość seksu, zwłaszcza w dni płodne… Nie ma nic bardziej ostudzającego pożądanie i seksualną bliskość z partnerem.
Dlatego powołując się na swoje doświadczenia, związane z tak ważnymi dla poczęcia dziecka dniami płodnymi, postanowiłam napisać ten tekst.
Po pierwsze, nie sprawdzaj codziennie czy to już ten dzień. Zwariujesz.
Po drugie, jeśli kupujesz testy owulacyjne to trzymaj się jednej firmy. Oszczędzisz sobie zastanawiania się czy wynik jest inny, bo jest inna czułość testu i tym podobnych wątpliwości.
Po trzecie, jak ustalisz, w jakich dniach będą „te dni”, poinformuj o nich męża, ewentualnie przyklej kartkę na lodówkę. Ustalcie, że oboje wiecie, kiedy macie uprawiać seks, który będzie sprzyjał zapłodnieniu.
Po czwarte, przed i w trakcie dni płodnych wyluzuj się. Wiem, że to się tak tylko mówi. Ale wiem też, że można się odprężania na życzenie nauczyć! Przede wszystkim się śmiej. Jak obejrzysz komedię lub będziesz czytać dowcipy w internecie to śmiech i dobry nastrój będą automatyczne! Wystarczy obejrzeć, przeczytać, pooglądać coś, co jest śmieszne. Pobudzony śmiechem organizm resztę załatwi sam (to znaczy wyzwoli endorfiny, rozluźni mięśnie, dotleni).
Po piąte, uprawiaj seks – tego punktu nie da się ominąć… Obiecuję, że będzie to łatwiejsze, jeśli będziecie po rozluźniającej dawce śmiechu, ewentualnie wina i wcześniej nikt nikomu nie będzie jęczał nad uchem: „musimy iść dzisiaj do łóżka”.
Po szóste, na kolejne dwa – trzy tygodnie wpadnij w wir pracy zawodowej. Ewentualnie sprzątaj, biegaj po sklepach, odwiedzaj znajomych. Żyj intensywnie! Tak, żebyś nie miała czasu myśleć i zastanawiać się czy jesteś w ciąży, czy nie.
Dajcie znać w komentarzach czy artykuł Wam pomógł. A może macie swoje sposoby na przetrwanie dni płodnych?
Przeczytaj także:
Ci lekarze nie robią in vitro, a wielu parom pomogli zajść w ciążę naturalnie
Dodaj komentarz