Sprawa Joanny z Krakowa. Ekspertka: „Lekarka nie miała powodu, by przekazywać informację o wywołaniu poronienia policji”

Nie milkną echa sprawy pani Joanny z Krakowa. Policja nie poczuwa się do winy, Rzecznik Praw Pacjenta wyjaśnia sprawę, swoje postępowanie prowadzi też Naczelna Izba Lekarska. – Lekarka nie miała żadnych podstaw prawnych, by przekazać wezwanej do pani Joanny policji informacji o przyjęciu przez nią środków wczesnoporonnych – mówi nam Antonina Lewandowska, koordynatorka rzecznictwa krajowego i sieci ASTRA z Fundacji FEDERA.

Przypomnijmy: 18 lipa “Fakty” TVN wyemitowały materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali. To tam trafiła pani Joanna, która, jak sama twierdziła, dokonała aborcji metodą farmakologiczną poprzez zażycie tabletki poronnej zakupionej samodzielnie w internecie. Zdecydowała się na to, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. O fakcie poinformowała swoją lekarkę psychiatrę, a ta przekazała informacje pod numer 112 w obawie o zdrowie psychiczne swojej pacjentki. W efekcie na SOR-ze zjawiła się policja, która dokonała rewizji, przesłuchania i zabrała kobiecie telefon oraz laptop. Dyżurujących na SOR lekarzy wylegitymowano, a panią Joannę, w eskorcie policji, przewieziono do innego szpitala z oddziałem ginekologicznym, gdzie już czekał kolejny patrol.

Policja: to nie nasza wina

20 lipca odbyła się konferencja prasowa komendanta głównego policji, który odniósł się do sprawy. Podkreślił, że w sprawie pani Joanny zachodziło uzasadnione podejrzenie, że przez internet kupiła leki, które mogły stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia. Stąd decyzja o zabezpieczeniu laptopa i telefonu kobiety.

“Pani Joanna nie chciała wydać tego laptopa. W związku z powyższym policjanci poinformowali ją, że muszą go zabezpieczyć procesowo. Sporządzili protokół zatrzymania rzeczy. Poinformowali o tym panią Joannę, która odmówiła wydania telefonu komórkowego, o czym również policjanci zameldowali dyżurnemu Komendy Miejskiej Policji. Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Trafiła do lekarzy specjalistów, była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów” – wyjaśnił generał Jarosław Szymczyk podczas konferencji, twierdząc, że dodatkowy patrol funkcjonariuszek został wysłany tylko po to, by zgodnie z procedurami można było takiego przeszukania dokonać.

„Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że ta sytuacja nie jest winą policji” – dodał.

Jakie jest w tej sprawie stanowisko Naczelnej Izby Lekarskiej, czyli lekarskiego samorządu? Rzecznik NIL nie chce komentować sprawy, dopóki samorząd sam jej nie wyjaśni. Opublikowano tylko oficjalne stanowisko.

“Szanowni Państwo, wobec ujawnionej wczoraj sytuacji która spotkała Panią Joannę Samorząd prowadzi postepowanie wyjaśniające. Wedle uzyskanych przez nas informacji służby zostały zawiadomione ws. podejrzenia próby samobójczej. Lekarz, który podejrzewa taką próbę ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby, by ratować zagrożone życie. Rozmowy z dyspozytorem 112 są nagrywane, stąd jest to do zweryfikowania (treść zawiadomienia). W przypadku naruszenia tajemnicy lekarskiej odpowiedni Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej rozpocznie postępowanie w sprawie. Jednocześnie pragniemy podkreślić, że to co spotkało pacjentkę stanowi naruszenie praw pacjenta i mamy nadzieję, że sprawę z urzędu podejmie Rzecznik Praw Pacjenta. Nie ma naszej zgody na naruszanie prawa pacjenta do intymności, tajemnicy lekarskiej oraz na utrudnianie udzielania pomocy pacjentowi. Z tajemnicy lekarskiej w Polsce zwalnia sąd” – czytamy w oświadczeniu.

19 lipca własne oświadczenie wydał Rzecznik Praw Pacjenta.

“Niezwłocznie podjęliśmy działania zmierzające do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji oraz weryfikacji wszystkich okoliczności zdarzenia. W tym celu wystąpiliśmy m.in. do szpitali w Krakowie (5 Wojskowy Szpital Kliniczny i Szpital Miejski Specjalistyczny im. Gabriela Narutowicza), Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, Komendanta Wojewódzkiego Policji w Krakowie oraz właściwej jednostki prokuratury. Nawiązaliśmy również kontakt z pełnomocniczką pacjentki. Jak wynika ze wstępnych komunikatów, życie i zdrowie pacjentki mogło być zagrożone. Potrzebne są szczegółowe wyjaśnienia, w tym analiza dokumentacji i zapisów monitoringu” – zapewnił RPP.

Redakcji “Onetu” udało się dotrzeć do lekarki pani Joanny. Skomentowała krótko sprawę, jednocześnie prosząc o zachowanie jej tożsamości w tajemnicy.

Pani Joanna, która była leczona w ramach NFZ, zadzwoniła do mnie tego dnia około godziny 20 na mój prywatny numer telefonu. A ponieważ jestem z tego pokolenia, że nie kończę pracy o 16 i nie przestaję się interesować pacjentami, zaczęłam z nią rozmawiać. Musiałam udzielić wszelkich ważnych informacji, mających znaczenie w procesie ratowania pacjentki. Rozmowa była pełna emocji. Słowa, które wypowiedziała pacjentka oraz wiedza, jaką posiadałam, znając jej historię, sprawiły, że uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do realizacji zamierzeń, o których wspomniała pacjentka. Dla mnie sam temat tego, że pacjentka dokonała aborcji, nie jest ważny, ale ważne jest to, że pewne zdarzenia mogą wywołać kolejne zdarzenia, które spowodują, że pacjentka ma ogromne poczucie winy i odpowiedzialności za to, co zrobi i poczucie, że nie ma innego wyjścia” – powiedziała Onetowi.

Sąd w Krakowie potwierdził bezprawność działań policji

O komentarz do sprawy poprosiliśmy przedstawicielkę Fundacji Federa.

“Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami każda kobieta ma prawo legalnie i bez obaw przed konsekwencjami prawnymi przerwać własną ciążę do 22 tygodnia, np. poprzez aborcję farmakologiczną. Właśnie w takiej sytuacji znalazła się pani Joanna z Krakowa, która po wykonaniu legalnej terminacji ciąży metodą farmakologiczną zgłosiła się do swojej lekarki w celu uzyskania opieki medycznej.

Lekarka nie miała żadnych podstaw prawnych, by przekazać wezwanej do pani Joanny policji informacji o przyjęciu przez nią środków wczesnoporonnych. Nie miała ani obowiązku, ani powodu, by to zrobić – poinformowanie o przyjęciu tabletek poronnych przez panią Joannę to w tej sytuacji co najmniej nadgorliwość.

Jeśli pacjentka zjawia się w lekarskim gabinecie lub szpitalu w stanie zagrażającym jej zdrowiu lub życiu, personel medyczny jest zobowiązany do udzielenia kobiecie pomocy, niezależnie od tego czy jej stan będzie efektem aborcji, czyli wywołanego poronienia. Które – podkreślam to raz jeszcze – nie jest przestępstwem” – mówi Antonina Lewandowska, koordynatorka rzecznictwa krajowego i sieci ASTRA.

Jak mówi, skoro lekarka, do której zwróciła się pani Joanna, obawiała się o jej zdrowie psychiczne, powinna była swoje obawy przekazać lekarzom w szpitalu, do którego trafiła pacjentka, a nie policji.

“Przekazując informacje o wywołaniu przez panią Joannę poronienia, wystawiła swoją pacjentkę, której winna była wsparcie i opiekę, na działania policjantów skutkujące u kobiety traumą. W obecnej sytuacji politycznej takie postępowanie lekarzy prowadzą do dalszej erozji zaufania pomiędzy pacjentkami a personelem lekarskim” – dodaje.

Lewandowska zaznacza, że wydawać się może, że policja zjawiła się zatem na miejscu zdarzenia głównie z powodu informacji przekazanej przez lekarkę na temat wywołanego poronienia – na to wskazują podjęte na miejscu czynności.

“Wedle mojej wiedzy nie było uzasadnienia dla dalszego przebywania patrolu na szpitalnym oddziale ratunkowym (pani Joanna znajdowała się już wówczas pod opieką personelu medycznego), a mimo to funkcjonariuszki kazały pani Joannie się rozebrać, choć cały czas krwawiła, kucać i kaszleć, jednocześnie podejmowały próby jej zastraszania i przeszukiwania – wbrew woli pani Joanny. Krakowski sąd orzekł już, że część działań policji była niezgodna z prawem. Chciałabym tu też zaznaczyć, że w takiej sytuacji medycy mieli pełne prawo wyprosić policjantów, którzy uniemożliwiali lekarzom objęcie pacjentki należytą pomocą, z policjanci stawiali jednak zdecydowany opór interwencjom personelu medycznego. Takie działania nie mają nic wspólnego z ochroną zdrowia osoby w potencjalnym kryzysie zdrowia psychicznego, a wyjaśnienia policji są wyłącznie próbą przekonania opinii publicznej, że nic się nie wydarzyło. To, co stało się w krakowskim szpitalu to wyraz paranoi aborcyjnej jaka ogarnęła system ochrony zdrowia i władzę w naszym kraju” – podkreśla Antonina Lewandowska.

Dodaje też, że zgodnie z oficjalnymi statystykami, jeszcze przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, rocznie w polskich szpitalach dokonywano ok. 1000 legalnych terminacji ciąży. Co jednak ciekawe, w 2012 r. na łamach „The Lancet” ukazała się praca będąca próbą estymacji liczby aborcji, także tych wykonywanych poza systemem opieki zdrowotnej, w poszczególnych krajach.

“Wynikało z niej, że w Polsce takich zabiegów dokonuje się ok. 100 tysięcy rocznie. Między innymi dlatego jako FEDERA postulujemy dekryminalizację aborcji – nie udawajmy, że skala zjawiska pozostaje w Polsce marginalna. Aborcja była, jest i będzie – a władza musi się z tym w końcu zmierzyć” – podsumowuje.

PRZECZYTAJ TAKŻE: 

Potrzebowała pomocy ginekologicznej, a do szpitala wezwano policję, która zabrała jej laptop i telefon

 

 

 


Emilia Grzela - dziennikarka, absolwentka Wydziału Polonistyki oraz Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Dla serwisu Płodność.pl tworzy materiały z obszaru medycyny rozrodu oraz ginekologii i położnictwa, dotyczące diagnostyki i leczenia niepłodności, starań o dziecko, przebiegu ciąży i różnorodnie uwarunkowanych powikłań ginekologiczno-położniczych. Współpracuje również z Pulsem Medycyny. Kontakt: emilia.grzela@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *