Cierpliwie czekali na nią pięć lat – nie leczyli się w żadnej klinice, ale starali się zostać rodzicami – naturalnie, pomału, z miłością. Bardzo tego chcieli. I prawdą jest, że z miłości i marzeń rodzą się zawsze dobre owoce. Ania i Łukasz 15 miesięcy temu przywitali na świecie ich największe szczęście – Maję. Świat nabrał kolorów. Los jest jednak nie dla wszystkich łaskawy, a Ania i Łukasz znów zostali wystawieni na nieludzką próbę i kolejny test cierpliwości: ich córka ma raka.
Gdy słyszy się takie historie trudno powstrzymać w sobie złość – na wszystko i wszystkich. Jak można?! Jak można zrobić coś takiego ludziom, którzy najpierw tyle lat starają się o dziecko, a potem słyszą, że jest ono tak poważnie chore?! Jak można zrobić coś takiego dziecku?! A jednak – los bywa okrutny i niesprawiedliwy – rzuca kłody, przez które nie zawsze da się przeskoczyć lekkim krokiem, w pojedynkę. Czasem trzeba całej armii ludzi, by pokonać wroga. Rodzice Mai – Łukasz i Ania, nie poddadzą się dopóki ich dziecko nie będzie zdrowe. Walczą, a my do tej Armii Majeczki przyłączamy się! Podobnie jak cała Polska.
Wrogiem Mai i jej rodziców stał się rak – nie wiadomo jednak jaki. Może być złośliwy, ale nie musi. To ALE ma ogromne znaczenie. W czaszce Majki, w części skroniowo-nosowej coś rośnie. Do potwierdzenia diagnozy potrzebna jest biopsja – ze względu na umiejscowienie w główce koło tętnicy głównej dotychczas w Polsce nikt jej nie przeprowadził z sukcesem. Lekarze w Polsce rozkładają ręce i mówią: “Nasze kompetencje właśnie się skończyły”.
Życie „przed”
Na Maję czekaliśmy długo. Kiedy w końcu pojawiła się w naszym życiu, świat stał się bardziej kolorowy. Przez pierwszy rok Majka była okazem zdrowia – jedynie raz przeszła katar i to by było na tyle. Cieszyliśmy się rozwojem naszej córki, hucznie świętowaliśmy jej pierwsze urodziny, zaplanowaliśmy najdłuższe odkąd pamiętamy wakacje i kilka późniejszych jesiennych wypadów na grzyby i w góry – piszą na stronie założonej specjalnie dla Majki jej rodzice, Ania i Łukasz.
Nadeszło lato, a wraz z nim nasz upragniony rodzinny urlop na Mazurach. Tam Maja złapała klasyczną „trzydniówkę”. Wtedy nie wiedzieliśmy, że to początek naszego piekła. Jak to w chorobie – Maja nie radziła sobie ze stałymi posiłkami, wróciła więc całkowicie do mleka mamy. Chudła, opadała z sił, stała się apatyczna. Do wszystkiego doszło zapalenie oczka. Trwało to zdecydowanie dłużej niż trzy dni – błąkaliśmy się po przychodniach i ostrych dyżurach, w końcu dostaliśmy skierowanie do szpitala. Powód przyjęcia: zapalenie oka i zaburzenia odżywiania.
Zezowate nieszczęście
W szpitalu mieli być krótko, ale okazało się, że żadne lekarstwa nie pomagają – lekarze próbowali różnych rzeczy, zmieniali antybiotyki, ale wszystko to prowadziło tylko do łez Mai – płakała na widok kolejnych tabletek, igieł, pielęgniarek… Jedyną jej radością w szpitalne dni było oglądanie zdjęć z Eosem – jej najlepszym psim przyjacielem.
Pewnego dnia, właściwie zupełnie bez przyczyny, Maja dostała zeza. I to wielkiego zeza, a jej stan gwałtownie się pogorszył. Ten symptom bardzo mocno zaniepokoił lekarzy. Multum specjalistów, rezonans magnetyczny i pierwsza diagnoza jak grom z jasnego nieba: nowotwór w główce.
Wyobraź sobie, co czuje rodzic, kiedy słyszy coś takiego… A to był dopiero początek. Na oddziale onkologicznym usłyszeli: nowotwór złośliwy. Wszystko jednak cały czas w niepewności, bo guz umieszczony jest w takim miejscu, że trudno zrobić biopsję i diagnozować go dokładnie. Do łez Mai dołączyły łzy rodziców i… jeszcze więcej łez Mai.
Dziewczynka nie rozumiała, co się dzieje – skąd to zamieszanie, dlaczego co chwilę musi być na czczo, z dala od mamy, dlaczego obcy ludzie ją dotykają i sprawiają ból, a mama – jeśli jest – patrzy na to przez łzy. Dlaczego straciła słuch w prawym uszku?
Powołanie Armii Majeczki
Po trzech tygodniach na onkologii i miesiącu ogólnej hospitalizacji zostali z kompletem sprzecznych informacji. Nowotwór może być złośliwy, ale nie musi. Co wiedzą na pewno? W czaszce Majki, w części skroniowo-nosowej coś rośnie. Do potwierdzenia diagnozy potrzebna jest biopsja – ze względu na umiejscowienie w główce koło tętnicy głównej dotychczas w Polsce nikt jej nie przeprowadził z sukcesem. Ale jest nadzieja: doświadczone kliniki we Francji i Niemczech przeprowadzają nie tylko takie zabiegi, mają także sukcesy w leczeniu. Jest więc światło w tunelu!
Rodzice wzięli się w garść – trzeba działać. Armia Majeczki to nieformalne zrzeszenie Przyjaciół i Znajomych, do której Ania i Łukasz zapraszają wszystkich ludzi dobrej woli. Wpłata, modlitwa, udostępnianie informacji – liczą na pomoc w każdej postaci.
„Ze względu na brak ostatecznej diagnozy nie mamy 100% pewności, jakiej kwoty potrzebujemy, jednak informacje zebrane od osób, które były w podobnej sytuacji (umiejscowienie guza, problemy z diagnozą w Polsce) pozwalają nam wstępnie szacować, iż zbieramy 100-200 tysięcy EURO (czyli około 420-840 tys. PLN)” – wyjaśniają.
I jak zawsze w takiej sytuacji najważniejszy jest czas – im mniejsze wyrośnie to „coś” w głowie Mai, tym mniej szkód narobi. Dlatego gorączkowo zbierają na diagnozę i późniejszą operację.
Przyłączamy się do tej Armii Mai – trzeba walczyć i nie poddawać się. Kto jak nie my – rodzice starający się o dziecko oraz ci, którym już spełniło się to największe marzenia – może zrozumieć, jakie emocje i strach towarzyszą Ani i Łukaszowi. Zachęcamy i Was – nasi Drodzy Czytelnicy, byście w miarę swoich możliwości, wsparli Maję i jej rodziców. Wpłaćcie parę złotych, udostępnijcie tę informację, pomódlcie się – jeśli się modlicie i wierzycie w siłę modlitwy. Bądźmy solidarni – dobro zawsze wraca!
Wszystkie informacje na temat stanu konta, możliwych form wsparcia, kanały, dzięki którym można udostępniać ten apel oraz bieżące informacje na temat stanu zdrowia Mai można znaleźć na stronie www.armiamajeczki.pl
Do pomocy włączyło się mnóstwo organizacji, mediów – m.in. magazyn Chcemy Być Rodzicami, oraz znanych ludzi. W Armii Majeczki są m.in. sportowcy: Anita Włodarczyk, Sebastian Mila, Sławomir Peszko. Kolejni wojownicy witani są także na stronie Mai na Facebooku – TUTAJ.
Pomóc Mai można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank Zachodni WBK
Numer konta: 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytuł przelewu: „676 pomoc dla Mai Kuklińskiej”
Dodaj komentarz