Dlaczego in vitro nie zawsze się udaje? Oto 6 przyczyn niepowodzenia ivf
Miało być ostatnią i najskuteczniejszą deską ratunku, ale nie było. Dla wielu pacjentów in vitro zamiast wyczekaną ciążą, zakończyło się niepowodzeniem. Dlaczego? To pytanie zadaje sobie wiele par, które mają za sobą nawet po kilka takich terapii. Poznaj przyczyny niepowodzeń, specjalne procedury leczenia w poszczególnych przypadkach oraz nie poddawaj się. Nieudane in vitro to nie porażka, ale szansa na znalezienie najlepszego leczenia.
Do in vitro trzeba dojrzeć – mówi większość par, które zdecydowały się na tę metodę. Nie chodzi tylko o koszty, ale także emocje, które takiej decyzji towarzyszą. To nie prawda, że dla pary starającej się o dziecko, a mającej zdiagnozowaną niepłodność, to prosta sytuacja. Wiele z nich przez lata stara się zajść w ciążę metodami naturalnymi, jednocześnie lecząc przyczyny swej choroby.
Gdy wszystkie możliwe środki zostają w końcu wyczerpane, a test ciążowy nie pokazuje dwóch kresek, wyniki badań zaś jednoznacznie wskazują, że natura już nie pomoże, pary decydują o wspomaganej i najskuteczniejszej metodzie zapłodnienia. To dla nich jedyna szansa na upragnione dziecko.
In vitro – nadzieja głupich?
Choć statystki skuteczności in vitro są optymistyczne, bo z szacunków i danych różnych ośrodków leczenia niepłodności wynika, że w pojedynczym cyklu to aż 30–40% szans na ciążę, jest jeszcze pozostały procent, który stanowią udane transfery zakończone ciążą w kolejnych cyklach, ale także procent nieudanych zabiegów. Tego właśnie najbardziej boją się pary podchodzące do procedury.
– Wiedziałam, że in vitro to dla nas jedyna szansa na dziecko od samego początku. Moje PCO i bardzo słabe parametry nasienia męża nie dawały wielkich nadziei na naturalną ciążę – mówi Ania, która o dziecko stara się od ponad 5 lat. Mąż jednak powstrzymywał tę decyzję, licząc, że uda mu się poprawić wyniki, zmieniając wiele aspektów dotychczasowego życia: dietę, rzucił palenie, lampka wina była nawet od święta. Bardzo mu zależało. Niestety, trzy lata temu usłyszeliśmy, że pozostaje tylko i wyłącznie in vitro. Udało mi się przekonać męża, że nie ma na co czekać, bo oboje jesteśmy po trzydziestce, a on w końcu zgodził się, bo bardzo chciał zostać ojcem.
„W in vitro pokładaliśmy wielkie nadzieje. Choć zdawaliśmy sobie sprawę, że nie wszystkim udaje się od razu, to we mnie zapaliła się pewność, że nie dotknie to nas i od razu w pierwszym cyklu zajdę w ciążę. Ale tak się nie stało” – mówi Anna.
Przy słabych parametrach męskiego nasienia, bliskich azoospermii, szanse na ciążę nawet przy in vitro są mniejsze, a często kończą się na podpowiedzi, by para pomyślała o dawcy nasienia. Ania i Kajetan nie poddali się jednak za pierwszym razem.
„Udało się pobrać 8 jajeczek, zapłodniła się jednak połowa. Przy pierwszym transferze podano mi dwa – oba nie zagnieździły się. Byłam nie tylko rozczarowana, ale i przestraszona – również tym, że ta porażka bardzo mocno wpłynie na męża, który miał i tak wystarczające poczucie winy z powodu swojej nie stuprocentowej dyspozycji. Zdziwiłam się jednak, gdy lekarz po nieudanym pierwszym podejściu, nie zalecił bardziej szczegółowych badań ani dla mnie, ani dla męża. Uznał po prostu, że tak się zdarza, a najważniejsze, że mamy jeszcze dwa zarodki, które będzie można podać za dwa cykle. Chciałam uspokojenia i pocieszenia, więc brak pogłębionych badań, które mogłyby wpłynąć na kolejny transfer, uznałam jako coś dobrego – nic się nie dzieje, po prostu się nie udało. Niestety, ale nie udało się i za drugim razem” – opowiada Ania.
Nie wie, czy podejdą do kolejnej pełnej procedury – in vitro jest nierefundowane, na samorządowy program w swoim mieście nie załapali się, mąż wpadł w depresję. – In vitro nas zawiodło, ale ja jeszcze mam nadzieję i siłę, by zawalczyć o to szczęście – kończy ściszonym tonem.
Porażka goni porażkę, a czas ucieka
Takich par jest wiele. Niektóre mają za sobą nawet pięć pełnych procedur in vitro i pięć niepowodzeń. Nie poddają się, choć jak przyznają – niełatwo im się pogodzić, że również ta jedyna szansa i najskuteczniejsza metoda leczenia niepłodności zawiodła.
„Nasza walka trwa 4 lata, mamy z sobą trzy nieudane in vitro, właśnie liżę rany po tym ostatnim podejściu” – wyznaje Weronika.
Dla niej to cios emocjonalny, ale także powód narastającej frustracji i samotności. Niepłodność idiopatyczna, z którą mierzą się z mężem, nie daje im jasnego wyjaśnienia, w czym rzecz i dlaczego in vitro także nie powiodło się.
„Za mną 3 IMSI, w których pobierano kolejno 7, 10 i 12 komórek, ale powstawał tylko jeden zarodek. Za pierwszym i drugim razem 3-dniowy, później 5-dniowa blastka. Kupa badań zrobiona, histeroskopia, mutacje trombofilii, przeciwciała. Wydaliśmy mnóstwo pieniędzy, wszystkie procedury pokryliśmy z własnej kieszeni. Wydaliśmy tysiące złotych na wizyty, leki, preparaty i nic. Najgorsze jednak jest to, że za każdym razem pojawia się to samo tłumaczenie lekarza, że trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Rozumiem, że tak się zdarza, ale nie rozumiem, dlaczego lekarz nie podjął tematu pogłębionej analizy nieudanych in vitro – przecież coś jednak się stało, że zarodek obumierał.
Na wizytę po nieudanym podejściu czekaliśmy 1,5 miesiąca, by wyjść z pustymi rękoma i podpowiedzią, że niektórym parom udaje się nawet za szóstym razem, więc można dalej próbować.
Teraz byłam na konsultacji u innego lekarza w tej samej klinice i znów to samo: ciężko znaleźć przyczynę. Nie wiadomo, czy to komórka, czy nasienie. Morfologia słaba, ale poza witaminą C nic nie dostałam, nie wiem nic też o endometrium. Poza zleceniem immunofenotypu nic nowego się nie pojawiło. Podjęliśmy decyzję o zmianie kliniki – nie wiem jednak, czy to coś da. Jestem naprawdę zagubiona w tym” – kończy Weronika.
Olivia: Punkcja numer cztery. Tym razem mięliśmy 5 komórek jajowych, z czego zapłodniły się 3, ale tylko dwa się uchowały. Mój organizm w miarę dobrze zareagował na zastrzyki, na które biegałam codziennie do przychodni. Te zarodeczki, jak poprzednie, kochaliśmy już jak własne dzieci, wiedzieliśmy, że każde z nich to nasze dziecko. Trzy dni później transfer pary zarodków. Ależ ja na siebie uważałam, zwolnienie L4 na dwa tygodnie. Dużo leżałam, oszczędzałam się do granic możliwości, wiedząc, że to bardzo ważne i by nie spowodować jakichś skurczów.
„Dwa tygodnie czekania na wynik – to były najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu. Nadszedł dzień, by zrobić badanie. Żeby mieć wynik tego samego dnia, musiałam jechać do laboratorium oddalonego od mojej miejscowości o 30 km. Po południu wynik bety. Nie udało się. Umieram z rozpaczy.”
Fora internetowe, na których kobiety szukają wyjaśnień i pocieszenia wśród innych osób w podobnej sytuacji pełne są łez i rozczarowania.
„A może in vitro wcale nie jest najskuteczniejsze?” – pyta jedna z nich. Inna dodaje: „Do niczego to wszystko, jeszcze rano byłam zadowolona, bo na USG widać było pęcherzyk, który się podzielił, więc była i euforia. Ale trwała krótko – kolejne krwawienie i tak oto jestem w szpitalu, gdzie – na domiar złego – przyjęli dziewczynę, która urodziła w domu i nie chce dziecka. Niesprawiedliwość jest ogromna. Nie mam siły na dalszą walkę nawet już nie mam łez”.
Dlaczego in vitro się nie udaje?
Odpowiedź rzeczywiście nie jest prosta, bo to, czy in vitro się uda, czy też nie – zależy od wielu czynników, a problemy mogą pojawiać się na każdym etapie leczenia.
„Każde niepowodzenie in vitro powinno zostać szczegółowo przeanalizowane przez interdyscyplinarny zespół specjalistów” – mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Łukaszuk, Kierownik Klinik Leczenia Niepłodności Invicta i dodaje, że choć brzmi to może paradoksalnie, ale w nieudanym in vitro należy szukać szansy, a nie definiować je jako porażkę.
Każda nieudana terapia to możliwość pogłębionego spojrzenia na chorobę, doszukania się przyczyny, która wcześniej nie była widoczna w podstawowych badaniach. Bardzo często okazuje się także, że przyczyna wcale nie leży po stronie przyszłych rodziców, ale obumarcie zarodka spowodowane jest jego wadami. – Dlatego bardzo ważne jest, by podczas procedury in vitro, zwłaszcza gdy rodzice są po 35. roku życia i mają za sobą nieudane in vitro lub poronienia, nie pomijać diagnostyki preimplantacyjnej – mówi dr Łukaszuk.
Ale to niejedyna przyczyna nieudanego in vitro. Jak pokazują statystyki dotyczące pacjentów, którzy trafili do Klinik Invicta z innych placówek – także zagranicznych, 37 proc. niepowodzeń dotyczy zaburzeń implantacji zarodków, 35 proc. obniżonej jakości nasienia, a niespełna 30 proc – wad samych zarodków.
– Pacjenci po niepowodzeniach to szczególna grupa, która wymaga indywidualnego, spersonalizowanego i często niestandardowego zaopiekowania się na etapie kolejnej próby – mówi dr Łukaszuk.
Dla tej grupy par klinika opracowała specjalny program „Skuteczne in vitro po niepowodzeniach”. Pacjenci objęci są indywidualnym podejściem i mają spersonalizowany pakiet badań pogłębionych, a także ewentualne dodatkowe konsultacje specjalistyczne. Na podstawie analizy – przeprowadzonej przez konsylium lekarskie – przygotowywana jest alternatywna ścieżka postępowania oparta na najbardziej aktualnej wiedzy i najnowszych możliwościach diagnostycznych i leczniczych.
Oto najczęstsze przyczyny niepowodzenia in vitro i możliwe postępowanie przed kolejną procedurą*
Obniżona jakość nasienia – 35 % pacjentów, których może dotyczyć problem
Jednym z powodów niepowodzeń programów zapłodnienia pozaustrojowego może być jakość nasienia partnera. Mimo prawidłowych parametrów podstawowych, zaburzenia w materiale genetycznym ze strony mężczyzny lub niedojrzałość plemników, może skutkować brakiem zapłodnień lub zatrzymaniem rozwoju zarodków. W przypadku podejrzenia czynnika męskiego zaleca się pogłębioną diagnostykę.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: konsultacja andrologiczna, badania m.in. fragmentacja DNA plemnika, badanie morfologii plemników pod dużym powiększeniem MSOME, test hypoosmotyczny HOS, rozszerzone badanie nasienia SOME+HOS oraz test wiązania plemników z hialuronioanem. Dobór odpowiedniej diagnostyki zaleca lekarz na podstawie wskazań, leczenie andrologiczne, biopsja jądra, procedury w laboratorium in vitro – np. separacja plemników, FAMSI, IMSI-MSOME.
Zaburzenia implantacji – RIF (Repeated Implantation Failure) – 37 % pacjentek, których może dotyczyć problem
Niepowodzenia na etapie implantacji mogą wynikać z nieprawidłowego rozwoju zarodków lub zaburzeń po stronie endometrium/macicy. Zarówno wiek kobiety, jej rezerwa jajnikowa, nosicielstwo mutacji genetycznych, jak i podwyższony wskaźnik fragmentacji DNA plemników partnera mogą zwiększać ryzyko zmian genetycznych i skutkować obumarciem zarodka, jeszcze przed jego wszczepieniem się w ścianę macicy.
Zaburzenia implantacji mogą być skutkiem polipów lub nieprawidłowego wzrostu endometrium, zmian w macicy (mięśniaki, zrosty) lub jej nieprawidłowej budowy.
W nielicznych przypadkach niepowodzenie po transferze może wynikać z czynnika immunologicznego. Przyczynę niepowodzeń należy zweryfikować w pogłębionej diagnostyce.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: w przypadku czynników genetycznych – diagnostyka przedimplantacyjna; przy zaburzeniach funkcji endometrium – odpowiednia farmakoterapia; ew. mało inwazyjne zabiegi chirurgiczne w przypadku zmian w macicy. Badanie Fragmentacji DNA Plemnika. Badania immunologiczne.
Nawracające poronienia i utraty ciąż – 43 % pacjentek, których może dotyczyć problem
Występujące w danej konfiguracji partnerskiej nawracające (przynajmniej 2) utraty ciąż lub poronienia na wczesnym jej etapie mogą mieć wiele różnych przyczyn – od czynników endokrynologicznych, poprzez genetyczne, immunologiczne czy anatomiczne.
Dlatego pacjenci doświadczający tego typu problemów wymagają szerokiej diagnostyki i poradnictwa, świadczonego przez zespół specjalistów różnych dyscyplin. Wskazane jest również zapewnienie im odpowiedniego wsparcia psychologicznego tzw. Tender Loving Care (TLC). Wbrew obiegowej opinii, stres i stan emocjonalny pacjentki mogą mieć wpływ na szanse na utrzymanie ciąży.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: dostosowane do zdiagnozowanych przyczyn niepowodzeń – w zależności od źródeł problemu (od zastosowania leków, suplementów, poprzez drobne zabiegi, aż po badania genetyczne zarodków – diagnostyka PGS/PGD)
Nieprawidłowa odpowiedź na stymulację – 18 % pacjentek, których może dotyczyć problem
Zgodnie z wynikami badań naukowych, planowanie kontrolowanej stymulacji hormonalnej jajników oparte o ocenę rezerwy jajnikowej (parametr AMH) znacznie zwiększa szansę na odpowiednią odpowiedź organizmu pacjentki na leki. Nieuwzględnienie wyników AMH i dodatkowych badań podczas terapii hormonalnej może wpływać na jej skuteczność.
Znaczenie w przypadku niepowodzeń na etapie odpowiedzi na stymulację może mieć także: dobór typu stymulacji, dzień rozpoczęcia terapii, obecność przedwcześnie dominującego pęcherzyka w jajniku (jego aktywność może blokować wzrost innych pęcherzyków).
U niektórych pacjentek, mimo odpowiedniego poziomu AMH, odpowiedź na stymulację jest zbyt słaba (ok. 20% przypadków tzw. hyporesponders). Nieprawidłowości mogą mieć źródło w genach – wynikać z polimorfizmu lub mutacji genów dla hormonów LH, FSH, estradiolu i innych oraz ich receptorów.
Nieprawidłowa odpowiedź na stymulację może skutkować m.in. brakiem komórek jajowych do pobrania, uzyskaniem niedojrzałych komórek, zespołem hiperstymulacji.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: modyfikacja sposobu prowadzenia stymulacji pod kątem indywidualnych potrzeb pacjentki, zastosowanie dodatkowej terapii farmakologicznej, diagnostyka genetyczna w kierunku polimorfizmu odpowiednich genów mogących mieć wpływ na terapię.
Niska jakość uzyskanych komórek jajowych – 14 % pacjentek, których może dotyczyć problem
Na jakość komórek jajowych najistotniejszy wpływ ma wiek kobiety, a także poziom jej rezerwy jajnikowej (im starsza pacjentka, im niższy poziom AMH, tym mniejsza zdolność komórek do zapłodnienia i prawidłowych podziałów). Jednocześnie zaburzenia jakości gamet mogą wynikać również z niedoborów różnych substancji takich jak DHEA, hormon wzrostu, testosteron. Mogą być też związane z nieprawidłową funkcją proteasomów (odpowiedzialnych za degradację niepotrzebnych cząstek w komórce).
Niska jakość komórek jajowych oznacza gorsze rokowania w zakresie uzyskania zapłodnień i prawidłowego rozwoju zarodków.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: w przypadku niedoborów – odpowiednia, spersonalizowana suplementacja oparta o wyniki badań pacjentów; przy zwiększonym ryzyku genetycznym – konsultacje specjalistyczne, badania rodziców, diagnostyka przedimplantacyjna PGS/PGD, program in vitro z komórkami jajowymi od dawczyni.
Komórki jajowe wyglądają prawidłowo, ale nie zapładniają się – 9 % pacjentek, których może dotyczyć problem
Oddziaływanie gamet jest skomplikowaną reakcją, w którą zaangażowanych jest wiele czynników i mechanizmów. Dojrzały, prawidłowy plemnik wykazuje podwyższone stężenie wapnia wewnątrzkomórkowego. Zanim zapłodni on komórkę jajową, musi być zdolny do związania się z jej osłonką przejrzystą i jej penetracji.
W wyniku połączenia gamet plemnik wprowadza do komórki jajowej czynnik aktywujący ją: fosfolipazę C zeta (PLC zeta), która prowadzi do powstania w jajeczku odpowiedniego stężenia wolnych jonów wapniowych. To właśnie ono umożliwia aktywację komórki jajowej oraz sprawia, że zachodzą kolejne podziały komórkowe i rozwija się zarodek. Czasem jednak ten mechanizm zawodzi.
W przypadku par leczących się z wykorzystaniem metody in vitro obserwuje się wówczas niski odsetek zapłodnionych komórek (poniżej 30%) lub całkowity ich brak.
MOŻLIWE POSTĘPOWANIE: aktywacja komórek jajowych z użyciem jonoforów wapnia; metoda może zwiększać odsetek zapłodnień nawet o ok. 40%. Jednocześnie jest bezpieczna dla dalszego rozwoju zarodków. Pogłębiona diagnostyka czynnika męskiego. Techniki wspomagające wybór odpowiedniego plemnika w laboratorium in vitro (IMSI-MSOME, FAMSI).
Konsultacja po niepowodzeniach w Klinikach Invicta
Klinika Invicta specjalizuje się w najtrudniejszych przypadkach. Bardzo dużą grupę pacjentów stanowią osoby, które doświadczyły niepowodzeń w programach in vitro. Pomoc w leczeniu znajdują tu pary nie tylko z innych polskich klinik, ale także przyjeżdżający z Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Australii, USA, Kanady czy Rosji.
Marta: Po dwóch kolejnych inseminacjach, bolesnych badaniach (m.in. HSG, histeroskopii) uznaliśmy, że postawimy na ICSI. Ale przygotowania do procedury mocno nadwyrężyły moją psychikę. Płakałam, gdy pomyliłam kolejność leków, przy setnym zastrzyku załamałam się i miałam ochotę to przerwać. Dotrwałam do końca stymulacji. Przez tydzień po pobraniu komórek czułam się fatalnie, spałam na siedząco. Nie udało się jednak – trzy śnieżynki nie chciały zostać z nami. Po ośmiu miesiącach zmieniliśmy klinikę. Leczymy się w Invicta, gdzie zalecono nam obojgu kolejne badania, ale w żyłach mam takie zrosty, że trudno mi pobrać krew. O immunologicznych przyczynach swojej niepłodności do tej pory nawet nie słyszałam, tu się okazało, że przyczyną mogą być komórki NK.
„Sen z powiek spędza nam myśl o kolejnej procedurze, ale wierzymy… jeszcze wierzymy. Dostaliśmy nadzieję.”
***
Do programu „In vitro po niepowodzeniach” dedykowany jest specjalny zespół ekspertów, którzy mają doświadczenie w leczeniu par, u których poprzednie próby in vitro nie przyniosły rezultatu. Klinika prowadzi także bezpłatne konsultacje. Sprawdź, jak to wygląda krok po kroku oraz czego będziesz potrzebować przy sobie podczas wizyty – Bezpłatna Konsultacja w INVICTA po niepowodzeniu w programie IVF.
Partnerem artykułu jest
*źródło: Invicta
Przeczytaj także:
Ciąża po in vitro – sprawdź, jak przebiega i czym różni się od naturalnej
Transfer zarodka – pierwsze oznaki, że się udało. 7 pytań nurtujących kobiety
Powikłania po in vitro – sprawdź, jak często występują
Ona
2018-09-13 12:29U nas piewsze in vitro, piewszy transfer i dziś 25 tc, ja 35 lat, mąż 37, przyczyna – luf spowodowany niewydolnością przysadki mózgowej, reszta badań jak u 20- stolatki. Pozwoliłam zapłodnić tylko 3 komórki, bo czułam, że uda nam się jak uwolnią te moje komórki.
Kasia
2018-09-04 15:56Zgadzam się z p.Joanną,dokladnie tak jest w tych wszystkich klinikach jak Pani pisze. To najbardziej dochodowy interes współczesnych czasów!nic tylko zakładać takie kliniki!
Ps.Jestem po nieudanych 3 iui oraz 1 in vitro. Mnostwo wydanych pieniedzy na wizyty,badania,procedury,leki-dziesiatki tysiecy i nic!!!
joanna
2018-01-05 09:39“Specjalny program, indywidualne podejście, spersonalizowany pakiet badań”… jak to wszystko pięknie brzmi a w praktyce lecimy schematem za który się zapłaciło a za wszystkie dodatkowe “indywidualne konsultacje” trzeba słono zapłacić. Nikt się nie rozczula i nie rozwodzi nad człowiekiem. Dostajesz to za co płacisz a te bzdury o szczególnym podejściu do każdego pacjenta są tylko dla prasy i rozbudzają nadzieję w tych, którzy podchodzą do procedury po raz pierwszy. Jest to czysty wielce dochodowy biznes jednak stojąc przed problemem niepłodności każda szansa jest jednak szansą… Komu się uda ma wielkie szczęcie czego życzę a komu nie, sam musi się podnieść po dotkliwej porażce i przy zasobnym portfelu spróbować raz jeszcze….