Polska to nie jest kraj dla niepłodnych ludzi? Dlaczego (mojej) niepłodności nie widać

Niepłodnym może być każdy. Ktoś, kogo codziennie spotykacie w pracy, sąsiad z trzeciego piętra albo kierowca autobusu. W tłumie wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze anonimowi. Niepłodności nie widać – ona jest anonimowa. Polska to nie jest kraj dla takich ludzi. Polska to nie jest kraj dla dzieci z in vitro…

Miałem napisać na ten temat już jakiś czas temu. Nawet zacząłem, ale wówczas swojego tekstu nie skończyłem. Postanowiłem odkopać stary temat i wyjaśnić, dlaczego kryję się za pseudonimem. A ważne powody mam dwa. Pierwszy dotyczy żony i mnie. Drugi – naszego dziecka.

NIEPŁODNOŚĆ #błogosławieństwo

Ronaldo znany jest z tego, że świetnie gra w piłkę nożną. Krystyna Janda znana jest z tego, że jest szanowaną aktorką. Niepłodny znany jest z tego, że jest autorem swojego bloga niepłodni.blox.pl. Blog ten, paradoksalnie, stał się dla mnie błogosławieństwem i przekleństwem. Błogosławieństwem, gdyż pozwolił rozładować emocje, ale również powrócić do czegoś, co zawsze lubiłem robić – do pisania. Dzięki niemu także mam okazję pisać dla portalu Niepłodni Razem, gdyż zostałem dostrzeżony. Mój blog stanowi o mojej wiarygodności. Mój blog to ja. A raczej ja sprzed dwóch, trzech lat. Potwierdza to, kim jestem. Jest internetowym dowodem mojego istnienia i moich doświadczeń, dzięki otwartości i szczerości pisanych przeze mnie na nim tekstów.

NIEPŁODNOŚĆ #przekleństwo

Tym samym stał się też poniekąd przekleństwem. Nie chcę się od niego odcinać, gdyż jest wszystkim, co nadaje mi internetową tożsamość, związaną z niepłodnością. Jednocześnie był on dla mnie otwartą areną bardzo osobistych (bo anonimowych) wynurzeń. Od własnych przemyśleń i opisu trudnych chwil, po intymne rozmowy z żoną i wymianę listów pomiędzy nami. Od upojeń alkoholowych po różne wątpliwości i pełne odsłonięcie siebie. Jeśli ktoś chce wiedzieć, jaki naprawdę jestem – powinien po prostu przeczytać mojego bloga.

To moja niepłodność

Wszystkimi tymi opisywanymi przeze mnie na blogu wzlotami i upadkami (szczególnie upadkami) niekoniecznie chciałbym się dzielić z całą rodziną, przyjaciółmi, kolegami z pracy (zarówno moimi jak i żony), szefem, czy panem z urzędu skarbowego. Nawet jeśli trafią kiedyś na moje teksty, to raczej jako współbracia w chorobie, a nie jako kolega, szef czy szwagier.

W chwili rozpoczęcia współpracy z portalem Niepłodni Razem stanąłem przed dylematem: albo budować od początku swoją tożsamość, pisać swoją historię od nowa, publikując pod własnym imieniem i nazwiskiem (tym razem bardziej ważąc słowa), albo pozwolić moim czytelnikom zapoznać się z moją prawdziwą historią na blogu, poznać mnie od podszewki z wszystkimi emocjami, które mi towarzyszyły i jednocześnie ukryć się za dotychczasowym pseudonimem. Uznałem, że moja historia warta jest tego, aby się nią dzielić i kontynuować, dlatego ostatecznie wybrałem drugie rozwiązanie.

To nie jest kraj dla dziecka z in vitro

Istnieje jeszcze, jak wspomniałem, drugi powód mojej anonimowości, wcale nie mniej ważny. To moja córka.

Gdy miałem lat naście i biegałem z kolegami w szortach po podwórku, wówczas gdy jeden chciał dokuczyć drugiemu, mówił niekiedy a ciebie to chyba ojciec palcem robił. Polska nie jest krajem tolerancyjnym. Słowo miłosierdzie w sposób wiarygodny pada w Polsce tylko z ust papieża Franciszka (choć nawet on nie poprze zapewne metody in vitro, gdyż jest ona wbrew doktrynie kościoła).

Obawiam się, że jeśli mój kraj nie zmieni radykalnie obecnego kursu przemian, to za kilka lat, aby komuś dokuczyć, dzieciaki będą jako obelgi używać słów a ty to chyba z probówki jesteś. Oby moje słowa nie były prorocze…

Na wszelki wypadek wolałbym, aby moja córka nie była identyfikowana z moją niepłodnością. Nie chcę, aby kiedyś niepotrzebnie cierpiała, bo jej stary chciał sobie pobrylować w sieci. Chciałbym, aby poznała prawdę o swoim poczęciu, gdy będzie na to gotowa i w taki sposób, aby przynajmniej nie czuła się gorsza od innych. A może nawet była dumna, że rodzice o nią walczyli, jeszcze zanim w ogóle zaistniała.

#NIEPLODNOSCINIEWIDAC

Przepraszam zatem moich czytelników, którzy liczą na comming out z mojej strony. To prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Możliwe, że mijamy się codziennie na ulicy albo mówimy sobie Cześć! na korytarzu tej samej firmy. Możliwe, że dziś jechaliśmy razem tramwajem albo miesiąc temu pociągiem. Być może mieszkaliśmy obok siebie w domku nad morzem albo staliście za mną w kolejce na stacji Statoil w Szczecinku w oczekiwaniu na kawę z ekspresu, jadąc na urlop…

Płynie z tego jeszcze jedna lekcja. Niepłodnym może być każdy. Ktoś, kogo codziennie spotykacie w pracy, sąsiad z trzeciego piętra albo kierowca autobusu. W tłumie wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze anonimowi. Niepłodności nie widać – ona jest anonimowa.

Dlatego też ja pozostanę anonimowy w internetowym tłumie. Wprawdzie nie znacie mnie z imienia i nazwiska, ale wiecie o mnie o wiele więcej niż koledzy z pracy, przyjaciele, sąsiad, a nawet lekarz internista. Przynajmniej w tym aspekcie – problemu niepłodności.


ZAPRASZAMY DO DYSKUSJI:

Czy Waszym zdaniem w Polsce naprawdę nie ma miejsca dla niepłodnych, a dzieci poczęte metodą in vitro trzeba ukrywać? Dlaczego tak trudno rozmawiać o tej chorobie? Kto jest temu winien?

 

Komentarze: 2

Dzięki, paradise. (Mam niejasne skojarzenia z serialem z czasów mojego dzieciństwa pod polskim tytułem “Paradise znaczy raj”).
Zawsze miło jest przeczytać, że komuś brakuje moich wpisów. Ja jednak nie zniknąłem. Po prostu ewoluowałem.
Spójrz inaczej na moje pisanie. Bloga w którymś momencie zaniedbałem, przestałem niemal pisać, jeszcze zanim zacząłem pisać dla portalu Niepłodni Razem. Tu piszę systematycznie – możesz liczyć na jeden tekst w tygodniu (w tajemnicy – taką mam umowę z Naczelną ;>). I nadal piszę głównie o niepłodności z męskiej perspektywy. Tak więc miło mi będzie, jeśli czasem tu także zajrzysz.

Pozdrawiam także. 🙂

Czytałam Twój blog i żałuję bardzo, że przestales pisać ….
Fajnie było poczytać o niepłodności z perspektywy mężczyzny.
W sieci pisze jeszcze tylko jeden facet, a właściwie to pisał, bo od maja przestał…
A szkoda.
Brakuje mi Twoich wpisów. Lubiłam Twojego bloga.
Masz rację. Niepłodności nie widać.
Ale na ona twarze. Nasze.
Dlatego ja nie wstydzę się pokazać kim jestem na swoim blogu http://www.kakilife.pl
Niepłodność jest chorobą taką samą jak inne.

Pięknie napisałeś ten tekst.
Chętnie przeczytam kolejne Twoje teksty
Pozdrawiam całą Waszą rodzinkę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *