Ile razy można podnosić się po porażce? Jak długo szukać metod, które pomogą w walce o upragnioną ciążę? Jak sobie poradzić psychicznie po nieudanym in vitro, które miało być tak skuteczne? „Dla ważnych dla nas spraw jesteśmy w stanie walczyć, upadać, podnosić się i dalej walczyć. I to właśnie głównie obserwuję u osób, które starają się o dziecko. Mają w sobie niesamowitą determinację i wolę walki. Oni nie poddają się tak szybko. I dobrze…” – mówi dr Maja Herman, psychiatra i psychoterapeutka pracująca z osobami dotkniętymi niepłodnością.
Nie ma sukcesu bez porażki – to przysłowie całkiem często pada w rozmowie z niepłodnymi jako rodzaj motywacji. To dobra motywacja? Zgadza się Pani z tym powiedzeniem?
Dr Maja Herman: Kompletnie się z tym nie zgadzam – wcale nie wierzę w to przysłowie, tym bardziej że w tym przypadku porażka to często cierpienie, a cierpienie – wbrew kolejnemu przysłowiu – nie uszlachetnia. Cierpienie boli, cierpienie to stres, a stres to cichy powolny zabójca.
W życiu niepłodnych, zwłaszcza tych par, które mają za sobą wiele miesięcy, czasem lat starań, a tym samym wiele niepowodzeń, bardzo dużo jest cierpienia. Wychodzi na to, że zaraz umrą albo umrą szybciej niż inni…
No właśnie, dlatego żeby nie było tak ponuro i przerażająco trzeba powiedzieć, że tu natura zadziałała i uzbroiła nas w bardzo sprawny mechanizm, dzięki któremu dla ważnych dla nas spraw jesteśmy w stanie walczyć, upadać, podnosić się i dalej walczyć. I to właśnie głównie obserwuję u osób, które starają się o dziecko. Mają w sobie niesamowitą determinację i wolę walki. Oni nie poddają się tak szybko. I dobrze, to jest niezwykle ważne w procesie leczenia. Bo rolą nas lekarzy i specjalistów zaangażowanych w procesy związane z leczeniem niepłodności, jest pomóc pacjentom w niwelowaniu i minimalizowaniu stresu wynikającego z niepowodzeń.
A jeśli te niepowodzenia nie mają końca?
To prawda, że im dłużej trwają starania, tym jesteśmy narażeni na większy stres. I niestety, mam część pacjentów, którzy w wyniku tych niepowodzeń chorują na depresję albo na zaburzenia lękowe – tu głównie kobiety. Mężczyźni częściej sięgają po używki, np. alkohol, lub uciekają z domu w pracę. Najbardziej przykrym i widocznym skutkiem niepowodzeń jest zawsze dla mnie rozstanie pary. Niestety, bardzo często się to dzieje.
Jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Rozmowa z innymi ludźmi, nawet tymi bliskimi, często kończy się frustracją, a nie ulgą, zwłaszcza gdy słyszy się: „Hej, to nie koniec świata, próbuj dalej…” Przeżywać to w milczeniu – by nikt już nie mądrzył się i nie radził?
To bardzo ważne, żeby otaczać się ludźmi, którzy są w stosunku do nas życzliwi. Bez żalu eliminować pseudo-przyjaciół, którzy sypią dobrymi radami jak z rękawa. Po prostu wyrzucać ich ze swoich aktywnych znajomych, ograniczyć im dostęp do siebie…
Po czym poznać tego dobrego przyjaciela?
To osoba, która zrozumie nasz ból. Która da nam pozwolenie na to, by czuć się bez sił. Nie będzie non stop poklepywała po plecach i recytowała sentencji motywacyjnych. Dobry przyjaciel zrozumie, będzie potrafił milczeć. Dziś już wiemy, że te wszystkie „mowy motywacyjne” potrafią wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Szczególnie gdy, jak w przypadku leczenia niepłodności, zaangażowani jesteśmy i fizycznie, i psychicznie. To niezwykle ważne, by mieć wokół siebie ludzi – także specjalistów, którzy będą potrafili to zobaczyć i odpowiednio nas pokierować, zmotywować, zaproponować rozwiązanie, które uwzględni nie tylko stan fizyczny, ale także emocjonalny.
Czasem trzeba odpocząć w trakcie starań?
Takie pozwolenie sobie na odpoczynek, nawet na to, by powiedzieć: „To moja ostatnia próba, więcej nie robię in vitro” jest niezwykle oczyszczające i pozwala niejednokrotnie wrócić organizmowi do równowagi. Często się spotykam z pacjentkami, którzy po 2-3 tygodniach wracają i mówią: „A nie, jednak walczymy dalej…”
Ale też niektórzy mówią: Nie, nie dam rady, jestem słaba, słaby psychicznie… Czy można mówić o jakimś rodzaju wrodzonej odporności na stres?
Przede wszystkim nie istnieje coś takiego jak człowiek silny psychicznie. Proszę mi tu dać jakiegokolwiek człowieka, który pod wpływem długotrwałego stresu, nie doświadczy zaburzeń emocji. Nie ma takich ludzi. Różnica polega na tym, że mamy różne mechanizmy, które ten stres kompensują i dzięki nim możemy w tym przewlekłym stresie funkcjonować. Prędzej czy później niestety dojdzie jednak do kryzysu. I ważne, żeby to wiedzieć. „Nie jesteś słaby, słaba – po prostu ilość stresu przekroczyła twoje biologiczne mechanizmy kompensacyjne.”
Czytaj: Sprawdź swoją odporność na stres i niepowodzenia
A jeśli chcielibyśmy spróbować raz jeszcze, ale paraliżuje nas strach przed kolejną porażką?
Wtedy bardzo pomocna okazuje się psychoterapia. Zrozumienie, czego się boimy, co tak naprawdę jest najtrudniejsze. Terapeuta pomoże przepracować ten strach, oswoić go i wtedy się może okazać, że „nie taki diabeł straszny jak go malują.”
Dla wielu par, które zdecydowały się w końcu na in vitro – i ono również zawiodło, a miało przecież być tą „ostatnią skuteczną szansą”, to dramat. Ile razy można tak sklejać się do kupy i próbować?
Tyle, ile potrzeba. Tyle, ile chcemy. Nieudane in vitro to dla lekarzy specjalizujących się w tej dziedzinie paradoksalnie szansa na skuteczniejsze działania przy kolejnym podejściu. Ważne jednak, by lekarze potrafili także uwzględniać emocje swoich pacjentów, umiejętnie z nimi rozmawiali po porażce. Oczywiście, czasami w naszych staraniach też zwycięstwem jest powiedzenie sobie dosyć. Ale większość niepłodnych, których znam osobiście i z gabinetu, odpowiedziałoby pani na to pytanie: „nieskończoną ilość razy” można próbować.
Kiedy niepłodna para powinna skorzystać z pomocy psychologa czy psychiatry? Jak rozpoznać ten moment, gdy nasza psychika potrzebuje czegoś „mocniejszego” niż joga i spacery?
Moim zdaniem takie wsparcie powinno być udzielone na samym początku. Dzięki temu taka pierwsza porada i ustalenie, jakie cechy osobowości mają starający się, będzie niezwykle pomocne w skonstruowaniu planu terapeutycznego. Dzięki takim wskazówkom na początku drogi, można uniknąć wielu trudności wynikających z długich starań w przyszłości.
A jeśli niepowodzenia podczas starań spowodowały, że jednej stronie przestało już zależeć na celu, jakim jest dziecko? Jeśli partner czy mąż nie chce już być ojcem, a kobieta nadal tego pragnie? Mamy kryzys relacji i konflikt. I co wtedy?
Najważniejsi jesteśmy my sami, a potem relacja z najbliższą nam osobą i tu optymistycznie zakładam, że jest to mąż czy żona. Da się to wszystko zrobić. Ale tak jak mówiłam wcześniej, trzeba to zacząć robić już na początku dogi, a nie zabierać się za naprawę czegoś, co 10 lat się psuło – chociaż i wtedy jest to możliwe, że się uda.
Jak nadwyrężona psychika może wpływać na skuteczność starań o dziecko? Bo znów – często słyszymy ten „frazes”: nie denerwuj się, nie stresuj, nie nakręcaj, nie myśl non stop o ciąży, a zajdziesz w nią. Jakie mechanizmy w organizmie uruchamia stres i negatywne emocje? Można to do czegoś porównać – zobrazować sobie?
Najnowsze badania, i metaanaliza badań naukowych, które zostały przeprowadzone, informuje nas, że stres nie wpływa na starania o dziecko, tzn. na powodzenie starań. Trudno oczywiście w to uwierzyć, ponieważ nasz organizm to system naczyń połączonych i jak jedno zaczyna źle funkcjonować, kaskadowo zaczyna się „psuć” kolejne. Dlatego wsparcie psychoterapeutyczne dla par starających się, różnego rodzaju warsztaty, szkolenia, szerzenie wiedzy wydają się być idealnym panaceum, by zapobiec wyniszczającemu efektowi stresu.
Jest wiele historii par, które starały się o dziecko przez 17, 19, a nawet ponad 23 lata… Nie za długo? Kiedy rada „odpuść” rzeczywiście ma sens? Czy zdarzyło się Pani powiedzieć coś takiego niepłodnej pacjentce?
Niektórzy po 2 latach mówią dość, inni nie odpuszczają nigdy. Przestrzegam przed radą „odpuść sobie” tak lekarzy czy znajomych. Jedyne co możemy zrobić, to pomoc odkryć osobie bardzo długo starającej się o dziecko, czego ona pragnie, czego by chciała, co dla niej jest ważne. I ważne, by stworzyć jej warunki akceptacji i wsparcia. Dzięki temu, pacjent poczuje się bezpieczniej i łatwiej mu będzie skonfrontować się z samym sobą i odnaleźć tę odpowiedź, co zrobić? Walczyć, czy przestać.
Dr Maja Herman – specjalistka psychiatra, psychoterapeutka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Instytutu Amici.
WARTO PRZECZYTAĆ: Jak zwiększyć skuteczność in vitro. Dlaczego czasem leczenie IVF kończy się niepowodzeniem
Dodaj komentarz