tykający zegar biologiczny

Gdy czas jest wrogiem

„Nie bądź pew­ny, że masz czas bo pew­ność niepewna” – Jan Twardowski.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym zaczyna myśleć o posiadaniu dziecka. Kobiety przechadzające się po ulicach z wózkami nagle zyskują na uroku osobistym. Mężczyźni  z dzieckiem na rękach stają się niezwykle atrakcyjni, a każdy śliniący się bobas jest słodki jak kostka cukru. Zazwyczaj to właśnie w takim mniej więcej okresie ludzie podejmują decyzję o tym, by starać się o własnego potomka. Wtedy podejmują pierwsze próby zajścia w ciążę. Być może początkowych niepowodzeń jeszcze wcale nie kojarzą z chorobą. Mówi się przecież, „że to nie piekarnia”. Niestety, gdy starania odwlekają się w czasie, a ciąży jak nie było tak nie ma, zaczynają pojawiać się pierwsze wątpliwości i obawy.

Tykający zegar biologiczny

Problem, jako pierwsze zazwyczaj, zaczynają zauważać kobiety. Być może dzieje się tak dlatego, że to właśnie one mają większą świadomość upływającego czasu. Często rozmawiając w gronie znajomych lub rodziny słyszą one o „tykającym zegarze biologicznym”. Dlatego w świadomości każdej kobiety rodzi się myśl, że przyjdzie taki czas, kiedy będzie już za późno na dziecko. To nastawienie powoduje ogromną presję, która z biegiem lat tylko narasta. Kobiety są również częściej inicjatorkami rozpoczęcia badań i leczenia. Popycha je do tego nie tylko bardzo silna chęć spełnienia marzeń o macierzyństwie, ale również właśnie strach przed upływającym czasem.

Silne napięcie psychiczne

W momencie, kiedy partnerzy podejmują przełomową decyzję o podjęciu leczenia, zaczyna się proces diagnozy, który zazwyczaj jest bardzo żmudny i czasochłonny. Jest to także okres przepełniony oczekiwaniem. Pacjenci w trakcie badań zostają postawieni w sytuacji zawieszenia. Towarzyszy im jednocześnie i nadzieja, i niepewność. W okresie tym oczywiście nie ustają próby zajścia w ciążę. Całe dotychczasowe życie, cała otaczająca pacjenta rzeczywistość, zostaje podporządkowana cyklowi miesięcznemu. Pełne nadziei oczekiwanie na dni płodne momentami graniczące z euforią, przeplata się następnie z narastającym lękiem i ogromnym rozczarowaniem, przychodzącym cyklicznie razem z miesiączką. Taka huśtawka nastroju wiąże się z bardzo silnym napięciem psychicznym. W przypadku, kiedy trwa kilka lat, prowadzi do rozpaczy, rezygnacji i ogólnego obniżenia nastroju.

Nietaktowne pytanie

Czas płynie nieubłaganie. Decyzja o udaniu się do specjalisty zostaje podjęta. Kiedy kobieta trafia do gabinetu lekarskiego, na samym wstępie słyszy bardzo nietaktowne pytanie: „Ile ma pani lat?”. Jest to kwestia niezwykle delikatna, ale również kluczowa. Inaczej bowiem lekarz zaplanuje proces leczenia dla kobiety trzydziestoletniej, a inaczej dla czterdziestolatki. Im kobieta jest młodsza, czasu na jej leczenie automatycznie jest więcej, dlatego można zaproponować jej leczenie mniej inwazyjne i bardziej długofalowe. Natomiast kobietom, na których ciąży większa presja czasu, szybciej proponuje się model leczenia inwazyjnego. Od wieku rozrodczego pacjentki będzie zatem zależał pośpiech w leczeniu, ale i również siła presji czasu.

Kobiety, które z różnych powodów później decydują się na macierzyństwo, dodatkowo obarczone są poczuciem winy. Jest to spowodowane myślą, przypuszczeniem, że gdyby wcześniej zdecydowały się na dziecko, to na pewno nie miałyby problemu z zajściem w ciążę. Często w takim przekonaniu utwierdza je ich najbliższe otoczenie – matki, babki i siostry. Poczucie winy prowadzi do rozpaczy i myśli, że teraz to już na pewno nic się nie da zrobić.

Niepłodność nie jest karą

Czasem kobiety utożsamiają brak dziecka z karą za to, że nie chciały zostać matkami w młodości. Jest to oczywiście podejście destrukcyjne, które w znacznym stopniu utrudnia leczenie. Nie możemy przecież oczekiwać kary za coś, czego nie zrobiliśmy. Poza tym do wszystkiego w życiu trzeba dorosnąć. Widocznie jeżeli kobieta nie zdecydowała się wcześniej na macierzyństwo to znaczy, że nie była na nie gotowa. Jeżeli pragnie dziecka teraz, to teraz ma prawo walczyć o to, aby je mieć. Niepłodność nie jest karą, jest chorobą, którą można leczyć.

Droga na skróty

Prawdą natomiast jest to, że pacjentki z tak wielkim obciążeniem psychicznym często wywierają presję również na lekarzach. Chcą korzystać z bardziej inwazyjnych metod uważając, że w ten sposób szybciej osiągną zamierzony cel. Pozornie jednak droga na skróty bywa bardziej zagmatwana i wcale nie prowadzi do szybszego zajścia w ciążę.

Niejednokrotnie, chcąc przyspieszyć proces leczenia, pomija się niektóre badania, z pozoru nieistotne, które potem okazują się kluczowe. Aby jednak do tego dojść, trzeba zrobić krok wstecz w diagnostyce. Bywają takie badania, które odwlekają się w czasie, ponieważ wykonuje się je tylko w czasie określonych dni cyklu. Czasem przydarza się infekcja, która uniemożliwia przeprowadzenie badań. W momencie, kiedy musimy ponownie wracać do diagnostyki, cały proces leczenia docelowo trwa o wiele dłużej. Droga, która z pozoru wydaje się łatwiejsza, często jest drogą ślepą, bez wyjścia. Natomiast powolna i żmudna praca diagnostyczna okazuje się być bardziej skuteczna i niejednokrotnie szybsza. Cierpliwość w leczeniu niepłodności to istotna cecha, którą muszą wykazać się zarówno pacjentka, jak i lekarz.

Mimo wszystko, im dłużej trwa proces leczenia, tym stan psychiczny pacjentów jest gorszy. Nieustanie przeżywane napięcie wewnętrzne, oczekiwanie, huśtawka nastroju i rozczarowania powodują znaczny dyskomfort psychiczny. Do gabinetów psychoterapeutycznych trafiają pacjentki ze stanem obniżonego nastroju, a nawet z depresją. Dlatego w leczeniu niepłodności ogromną rolę pełni wsparcie psychologiczne.

 

KowalskaKatarzyna Kowalska – Psycholog  o specjalności psychologii klinicznej i neuropsychologii. Doświadczenie zawodowe zdobywała w dwóch szpitalach na oddziale Onkologii i Hematologii Dziecięcej oraz Ortopedii Dziecięcej. W ostatnim czasie zaangażowała się w pracę z osobami głuchymi i niedosłyszącymi.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *