Już na wstępie powiem, że istnieje taka możliwość. Coraz częściej polskie poradnie laktacyjne zapraszają do skorzystania ze swojej oferty nie tylko mamy biologiczne – lecz również te, które przysposobiły swoje maleństwo. Okazuje się, że mleko modyfikowane wcale nie jest jedyną dostępną opcją, z jakiej może skorzystać adopcyjna mama.
Z jednej strony powstają coraz lepsze jakościowo mieszanki, które w założeniu mają być jak najbardziej zbliżone do mleka matki – i posiadać w swoim składzie jak najwięcej wartościowych składników odżywczych. W dzisiejszych czasach marki coraz bardziej dbają o to, żeby ich mleka modyfikowane zawierały substancje takie jak kwas alfa-linolenowy, wapń, żelazo, cynk i kompleksowe zestawy witamin – bardzo ważne dla prawidłowego i harmonijnego rozwoju maluszka oraz budowania jego odporności. Najistotniejszy wśród nich wydaje się kwas DHA, wspomagający przede wszystkim prawidłowy rozwój oczu i mózgu niemowlęcia w trakcie pierwszych 12 miesięcy jego życia. Trzeba wiedzieć, że na rynku są już dostępne mieszanki zawierające DHA na poziomie 0,3 proc. (czyli mniej więcej tyle, ile zawiera go również kobiece mleko).
Z drugiej strony – nawet sami producenci tych mieszanek wyraźnie zaznaczają, że to karmienie piersią jest najbardziej optymalnym sposobem żywienia i że całkowita rezygnacja z niego lub jego znaczne ograniczenie powinno mieć miejsce dopiero w sytuacjach, kiedy jest ono z różnych przyczyn niemożliwe lub poważnie utrudnione.
Czy adopcja jest właśnie taką sytuacją?
O tym, moim zdaniem, powinna zadecydować indywidualnie każda z kobiet, których temat dotyczy. Oczywiście wywołanie i podtrzymanie laktacji nastręcza tutaj nieco więcej trudności niż w przypadku rodzicielstwa biologicznego. Najbardziej optymalnie byłoby znać konkretny termin pojawienia się dziecka w rodzinie – i rozpocząć mechaniczną stymulację piersi na około 4 tygodnie przed tym wielkim dniem.
Niestety, w praktyce najczęściej nie znamy takiej precyzyjnej daty z odpowiednim wyprzedzeniem. Zazwyczaj od momentu TEGO telefonu do pierwszego spotkania z dzieckiem mija zaledwie kilka dni – więc nawet jeżeli faktycznie zdecydujemy się na próby pobudzenia laktacji, to pokarm nie pojawi się u nas od razu i w początkowym etapie konieczne będzie jednak skorzystanie z butelki.
Pobudzenie laktacji: dlaczego mowa tylko o próbach?
Ponieważ po prostu nie zawsze się to udaje – zresztą zarówno w przypadku mam adopcyjnych, jak i biologicznych. Osobiście znam tylko jedną ado-mamę, która zdecydowała się na podjęcie takich działań – ale nie zakończyło się to pełnym sukcesem. Jej dziecku, które przez kilka pierwszych miesięcy swojego życia zdążyło już przywyknąć do smoczka i butelki – pierś niekoniecznie odpowiadała; wywołanego pokarmu było natomiast tak niewiele, że maluszek najzwyczajniej w świecie nie był w stanie się nim najeść. W takich sytuacjach można jeszcze zdecydować się na karmienie noworodka czy niemowlęcia w sposób mieszany/łączony.
Niemniej jednak dobrze, że taka opcja w ogóle jest dostępna. Z całą pewnością znajdą się wśród mam adopcyjnych takie, które zechcą z niej skorzystać – moim zdaniem bardzo istotną rolę odgrywa tutaj odpowiednia motywacja. Jeżeli kobieta decyduje się na karmienie adoptowanego dziecka piersią tylko dlatego, że chce sobie coś udowodnić i poczuć się “równie wartościową” mamą jak ta biologiczna – TO NIE TĘDY DROGA!
Rodzicielstwo adopcyjne SAMO W SOBIE jest równie wartościowe – bez względu na to, czy karmisz swoje dziecko piersią, czy mlekiem modyfikowanym! Nie potrzebujesz udowadniać niczego ani sobie, ani komukolwiek innemu w twoim otoczeniu!
Adopcyjna mama karmi: czemu chcesz to robić?
Dla mnie karmienie piersią naszego synka wydawało się – paradoksalnie! – czymś zupełnie nienaturalnym. Bardzo szanuję inne adopcyjne mamy, które ostatecznie się na to decydują – jednak sama czułabym się co najmniej dziwnie i niekomfortowo, pobudzając w swoim organizmie pewne procesy, które z oczywistych względów nie pojawiły się samoistnie.
Uważam, że bliskość oraz silną więź z dzieckiem można wypracować na wiele przeróżnych sposobów – można je do siebie tulić, nosić i kołysać na rękach, masować podczas przebierania czy po każdej wieczornej kąpieli, nawiązywać z nim częsty kontakt wzrokowy i dotykowy.
Karmienie piersią nie wydaje mi się tutaj nieodzowne – i w moim odczuciu, w przypadku rodzicielstwa adopcyjnego, jest w pewnym sensie “oszukiwaniem”.
Jako mamy adopcyjne musimy mieć świadomość, że nasze macierzyństwo różni się od tego biologicznego w pewnych kwestiach “technicznych”. Tak samo jak mamy biologiczne nigdy nie doświadczą naszych emocji, naszych warsztatów w ośrodku i naszego oczekiwania – tak samo i my nie doświadczymy noszenia dziecka pod sercem czy akcji porodowej. W moim przekonaniu nie ma sensu wypierać takich niezaprzeczalnych faktów i za wszelką cenę udawać, że jest inaczej.
A co wy sądzicie na ten temat?
Polecamy także:
„Nie taki diabeł straszny…” – procedura adopcyjna krok po kroku
Mówią, jak być szczęśliwymi rodzicami, a nie rodzicami za wszelką cenę
Powiem wam, dlaczego nie chciałam in vitro i jestem adopcyjną mamą
Syl
2020-08-14 11:46Pani Karolino, takie wyrażenia jak “oszustwo” czy “Jeżeli kobieta decyduje się na karmienie adoptowanego dziecka piersią tylko dlatego, że chce sobie coś udowodnić i poczuć się “równie wartościową” mamą jak ta biologiczna – TO NIE TĘDY DROGA! ” są mega nie na miejscu. Jako przyszła mama adopcyjna poczułam się nimi dotknięta. Myślę, że nie miała pani nic złego na myśli. To jednak bardzo drażliwy temat i warto byłoby na przyszłość uważać na słowa.
Aaua
2018-11-27 22:02Ja jestem mamą biologiczną i karmię piersią. Rozumiem, że mama adopcyjna chce karmić i wg mnie to nie jest oszustwo, to wspaniałe, że ktoś chce podjąć takie wyzwanie i próbę kp mimo różnic technicznych. Podziwiam. A z resztą te różnice techniczne nie są wyznacznikiem dobra zła mamą.