IVF-PGD – In vitro dla płodnych

“Mamy prawo do zdrowych dzieci” – in vitro dla płodnych

Czy in vitro jest metodą zarezerwowaną tylko dla niepłodnych par? I dlaczego ci, którzy nie mają problemów z płodnością, także się na nią decydują?

Diagnostyka preimplantacyjna (PGD)

W walce o in vitro niepłodne pary nie są całkiem osamotnione. Zupełnie niedawno w komentarzu do jednego z moich wpisów na blogu ktoś zwrócił mi uwagę, że technika IVF wcale nie jest zastrzeżona dla par niepłodnych. W nie mniejszym stopniu dotyczy ona par, które są płodne, ale obciążone chorobami genetycznymi. W ich przypadku szansą na zdrowe potomstwo jest diagnostyka preimplantacyjna (PGD).

In vitro najczęściej kojarzone jest z leczeniem niepłodności. Głównie w tym celu została ta technika opracowana. Niemniej jednak istnieją pary płodne, często mające już potomstwo, ale skazane na IVF z racji marzeń o zdrowym dziecku. Pary takie nie decydują się na in vitro, aby mieć dzieci, ale dlatego, aby mieć zdrowe dzieci, nieobciążone genetyczną chorobą (np. mukowiscydozą), często chorobą śmiertelną.

In vitro ze wsparciem diagnostyki preimplantacyjnej powstało właśnie z myślą o takich parach. Technika ta polega na przeprowadzeniu szczegółowych badań genetycznych na etapie zarodka (blastocysty). Zarodek taki poddawany jest biopsji, a pobrany materiał stanowi źródło dla dalszych badań. Do macicy podawane są tylko te zarodki, które w wyniku badania nie wykazują obciążenia genetycznego.

IVF-PGD – prawo do zdrowych dzieci

No dobrze, ale czy stosowanie takiej techniki jest moralnie dopuszczalne? Czy eliminacja zarodków na etapie blastocysty z powodu potencjalnych obciążeń genetycznych jest dopuszczalna? Czy nie jest zbyt eugeniczna (choć jak pisałem w jednym z wcześniejszych moich felietonów – sama eugenika nie jest ani niczym nowym, ani zasługującym na jednoznaczne potępienie, tak jak nóż nie jest ani dobry, ani zły)?


Oczywiście, że PGD może budzić wątpliwości natury moralnej, szczególnie wśród osób, które już samą technikę in vitro uważają za trudną do zaakceptowania. Tym bardziej in vitro z selekcją zarodków pod kątem genetycznym musi wzbudzać emocje i wątpliwości.


Z drugiej strony rozważyć trzeba prawo rodziców do zdrowych dzieci. Rozważania takie prowadzić można na gruncie moralno-filozoficznym w aspekcie religijnym lub czysto naukowym i ateistycznym.

Mnie zawsze trudno było się pogodzić z tym, że dobry Bóg pozwala na to, aby rodziły się śmiertelnie chore dzieci. Jest to jeden z wielu powodów, dla których zostałem ateistą. Nie potrafiłem się pogodzić z wieloma nieszczęściami, które dotykają ludzi we współczesnym świecie. Dlatego też nie podejmę się obrony IVF z wykorzystaniem diagnostyki preimplantacyjnej wobec osób głęboko wierzących i przeciwnych in vitro jako takiemu.

Natura – specjalistka od prób i błędów

Z czysto naukowego punktu widzenia można rozważać, czy powinniśmy ingerować w dobór naturalny i procesy ewolucyjne. Wszak zgodnie z teorią ewolucji – przeżywają najsilniejsi, najlepiej dostosowani.

Pary będące nosicielami ciężkich chorób genetycznych, w ściśle ewolucyjnym rozumieniu, nie są wystarczająco silne, aby ich potomstwo rozwijało się i ich geny powinny po prostu zostać wyeliminowane, na przykład wskutek narodzenia ciężko chorych dzieci.

Tak działa ewolucja. Należy mieć jednak na uwadze, że ewolucja (czy jak kto woli natura) działa w sposób bardzo przypadkowy. Mutacje genetyczne powstają w sposób losowy. Dlatego potrzebuje ona setek tysięcy lat, aby z prostych jednokomórkowców wyhodować człowieka. Każda przypadkowa zmiana musi zostać przetestowana w naturze pod kątem jej przydatności – czy służy przetrwaniu, czy też nie. Niektóre z tych prób są kompletnie nieudane, jak choćby te prowadzące do chorób genetycznych. Jeśli chcesz, aby Twoje geny przetrwały – płódź dużo dzieci. Jeśli któreś umrze – to trudno. Homo sapiens jest na Ziemi tak wiele, że to i tak bez znaczenia. Tak działa ewolucja. Tak działa natura.

Pytanie, czy jako inteligentny gatunek musimy godzić się na te ewolucyjne eksperymenty, na kaprysy natury, czy może jesteśmy w stanie ulepszyć ten proces i eliminować z puli te geny, które nie służą dalszemu rozwojowi gatunku ludzkiego? Bo samo rozważanie, czy taka zmiana genetyczna jest dobra, czy też zła w przypadku ciężkich chorób genetycznych wydaje się niecelowe – śmiertelnie chore dziecko nie jest tym, o czym marzą rodzice i nie jest korzystne dla homo sapiens. Może czas przyznać, że to, co jest realizowane przez ewolucję w sposób losowy i przypadkowy, potrafimy już, dzięki nauce, przeprowadzić lepiej i skuteczniej?

W moim odczuciu IVF-PGD jest moralnie do obronienia. Nie tylko może przysłużyć się rodzicom obciążonym genetycznie. Ma także uzasadnienie w skali szerszej poprzez eliminację chorób genetycznych z puli genowej gatunku ludzkiego. Doskonale rozumiem tych rodziców, którzy po tę technikę sięgają w akcie desperacji, pragnąc zdrowego dziecka i nie widzę w tym niczego złego.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Diagnostyka preimplantacyjna – wyklucz najgorsze

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *