Transfer zarodów, usuwanie polipów endometrialnych przed in vitro, naturalna ciąża przy słabym nasieniu…
W naszym cotygodniowym cyklu Kawiarenka Płodności LIVE rozmawiamy z profesorem Rafałem Kurzawą – Dyrektorem Medycznym The Fertility Partnership Polska, specjalistą leczenia niepłodności z kliniki Vitrolive. Jak zawsze padło wiele ważnych pytań, m.in. o procedurę transferu zarodków przy zmianie kliniki leczenia niepłodności, usuwanie polipów endometrialnych przed IVF, szansach na naturalne zapłodnienie przy słabym wyniku nasienia, rodzaj badań wskazanych do wykonania po nieudanym zapłodnieniu pozaustrojowym, ale też m.in. o możliwości zamknięcia klinik niepłodności w związku z rozwojem pandemii COVID-19.
Jak często należy współżyć, by zyskać największą szansę na ciążę?
Przedłużające się starania o ciążę zawsze wywołują stres. Mniejszy czy większy, ma on wpływ na płodność – zarówno żeńską, jak i męską. Wewnętrzne napięcie pogłębia się, gdy praktykujemy tzw. współżycie celowane – nastawione na konkretny dzień owulacji.
Zawsze mówię parom, że powinny oddzielić seks od zachodzenia w ciążę. Stworzyć taką sztuczną barierę. Oczywiście nie da się zajść w ciążę bez seksu. Badania dowodzą, że współżycie co 2-3 dni daje największą szasnę na zapłodnienie. Wtedy przez cały cykl w drogach rodnych kobiety są ruchliwe plemniki – nie ma znaczenia, kiedy jest owulacja. Takie działanie jest o wiele bardziej skuteczne niż współżycie wyłącznie w momencie owulacji, kiedy to prawdopodobieństwo ciąży jest nawet dwukrotnie niższe – tłumacz profesor Rafał Kurzawa.
Jak wygląda przeniesienie zarodków przy zmianie kliniki leczenia niepłodności? Czy jest bezpieczne?
Para lecząca niepłodność metodą in vitro ma prawo do swoich zarodków. Gwarantują to umowy z klinikami, ale też ustawa o leczeniu niepłodności. Należy przy tym pamiętać, iż zgodnie z przepisami, do kolejnej procedury można przejść wyłącznie wtedy, gdy wykorzystane zostaną zarodki z poprzednich procedur.
Szczerze mówiąc, zgłaszającym się do mnie pacjentom odradzam zmianę kliniki. To zupełnie niepotrzebne działanie, które może się przełożyć na skuteczność leczenia. Aby przekazać zarodki, embriolog musi je wyjąć z pojemnika z ciekłym azotem. Przenieść do pojemnika transportowego również z ciekłym azotem. Już samo wahnięcie temperatury związane z tą zmianą może mieć wpływ na żywotność zarodków. Zarodków nie można przewieźć samodzielnie. Transport musi być monitorowany – zorganizowany w koordynacji przez dwie kliniki. Wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Ponadto mogą istnieć różnice w procedurach stosowanych przez różne jednostki – wyjaśnia profesor Rafał Kurzawa.
Jeśli para zadecyduje jednak o zmianie kliniki, najbezpieczniej zrobić to po zakończeniu obecnej procedury, tak by nową rozpocząć już w nowym ośrodku.
Czym skutkuje przerwanie stymulacji w wyniku zachorowania na COVID-19?
W sytuacji zakażenia koronawirusem przerwanie stymulacji jajeczkowania jest jak najbardziej zasadne. Najważniejsze niż leczenie niepłodności jest wtedy nasze zdrowie. Ryzyko powikłań w takim wypadku jest niewielkie.
Z punktu widzenia długoterminowego przerwanie stymulacji nie skutkuje niczym negatywnym. Może pojawić się zaburzenie cyklu miesiączkowego, torbiel jajnika ze względu na brak punkcji przy rosnących pęcherzykach, jajniki mogą być powiększone. Pojawia się też ryzyko skręcenia jajnika, choć nie jest ono wysokie – mówi profesor Rafał Kurzawa.
Dodaj komentarz