Drogie wizyty u ginekologów, brak refundacji antykoncepcji, nieistniejąca edukacja seksualna w szkołach, lekarze z klauzulą sumienia, niemal nielegalna aborcja – rząd polski robi wiele, aby utrudnić młodym kobietom świadome planowanie rodziny. Nic dziwnego, że w raporcie Forum Parlamentu Europejskiego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPF) Polska wypadła jako kraj z najgorszym, utrudnionym dostępem do antykoncepcji.
Dostęp do antykoncepcji w Europie. Raport
Forum Parlamentu Europejskiego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPF) wraz z grupą ekspertów opracowało po raz piąty raport „Contraception Atlas”, przedstawiający analizę dostępu do antykoncepcji w poszczególnych krajach europejskich. Była ona przeprowadzona w trzech obszarach:
- dostęp do środków antykoncepcyjnych,
- dostęp do poradnictwa,
- dostęp do informacji online.
W pierwszym obszarze, tj. dostęp do rzeczywistej antykoncepcji, raport podzielono na cztery zakresy:
- poziom refundacji przez fundusz zdrowia,
- refundacja dla osób w wieku 19-25 lat,
- refundacja dla osób bezrobotnych/z niskimi dochodami,
- przynajmniej jedna metoda antykoncepcji długotrwałej refundowana przez fundusz zdrowia.
Wyniki w Polsce to: poziom refundacji mniejszy niż w innych krajach, brak refundacji dla jakiekolwiek grupy społecznej.
Raport obejmował także możliwość nabycia środków antykoncepcyjnych bez zgody opiekunów dla osób niepełnoletnich, dostęp do konsultacji z lekarzem oraz fakt, czy status materialny nie jest przeszkodą w zabezpieczaniu się przed ciążą, dostęp do antykoncepcji awaryjnej, dostęp do antykoncepcji hormonalnej bez recepty, koszt antykoncepcji.
Polska znalazła się na 1, bynajmniej zaszczytnym, miejscu.
„Nowoczesna antykoncepcja odgrywa kluczową rolę w osiągnięciu równości płci. Niezwykle ważne jest zapewnienie powszechnego dostępu do wysokiej jakości metod antykoncepcji oraz wyeliminowanie utrudniających go barier finansowych, społecznych i kulturowych. Należy chronić prawo do zdrowia i prawo wyboru dla wszystkich kobiet” przekonuje Irene Tolleret, francuska eurodeputowana podczas prezentacji Contraception Atlas.
„Ja nigdy nie miałam problemu z antykoncepcją!”
Mieszkanka dużego miasta, z dobrą pensją, pełnoletnia, wyedukowana może nie zdawać sobie sprawy z wagi problemu. Dla niej otrzymanie recepty na antykoncepcję hormonalną nie jest trudnością: płaci za wizytę, umawia się w przychodni 3 ulice dalej i po chwili wykupuje środki. Jeśli chce zdecydować się na wkładkę domaciczną, pokrywa rachunek w wysokości 1200 zł i nie myśli o ciąży przez najbliższych kilka lat. A jeśli antykoncepcja zawiedzie to wykorzysta tabletkę „po”, którą kupiła podczas ostatniej wizyty za granicą.
Jednak kobiety mieszkające na wsiach i w małych miejscowościach, niepełnoletnie dziewczęta, osoby nie mające dostępu do edukacji seksualnej mają zupełnie odmienną perspektywę. Kupienie prezerwatywy, szczególnie w przypadku młodych osób, jest nierzadko szykanowane, gdyż nie ma co liczyć na dyskrecję w małej miejscowości. Na wsiach niemożliwe jest wręcz kupienie prezerwatywy. Można zamówić przez internet. Można, pod warunkiem, że paczka nie zostanie otworzona przez rodziców.
Brak edukacji seksualnej w Polsce i liczenie w tym zakresie na rodziców sprawia, że młodzież wierzy w mity, nie ma pojęcia jak się skutecznie zabezpieczyć i co robić w sytuacji awaryjnej.
Polecamy także: Legalne przerywanie ciąży – co dla lekarzy zmienił wyrok TK z 2020 r.? Pytamy ekspertów
W Polsce najgorszy dostęp do antykoncepcji: droga i trudna do zdobycia
W Atlasie Antykoncepcji Polska wyróżnia się bordowym kolorem. To oznacza, że wskaźnik określający dostęp do antykoncepcji jest u nas najgorszy w całej Europie. Wynosi jedynie 33,5%. Polska przegoniła Rosję (42,8%), Bośnię i Hercegowinę (44,3%), Białoruś (44,4%) i Węgry (44,9%).
- Polki mają utrudniony dostęp do wizyty u ginekologa – szczególnie mieszkanki mniejszych miejscowości i wsi. Dojeżdżanie do lekarza oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, konieczność opłacenia wizyty prywatnej oraz wzięcia wolnego dnia w pracy naraża kobiety na dodatkowe koszty.
- Dziewczęta w wieku 15 lat muszą uzyskać zgodę rodziców na wizytę u ginekologa – co ciekawe prawo pozwala im legalnie współżyć, ale zabrania samodzielnie zadbać o antykoncepcję inną niż prezerwatywa.
- Edukacja seksualna w Polsce nie istnieje – nie ma powszechnej, niezideologizowanej nauki o dojrzewaniu, współżyciu, anatomii ludzkiego ciała, sposobach zabezpieczania itp. Rządzący są przekonani, że nie edukując seksualnie młodzieży sprawią, że ci nie będą myśleć o seksie, a przede wszystkim go uprawiać.
- Pigułka „po”, tzw. antykoncepcja awaryjna, tylko na receptę – w Polsce do 2015 r. sprzedawana w aptekach powyżej 15 roku życia bez recepty. Przypominamy, że jej skuteczność jest ściśle skorelowana z czasem zażycia. Należy ją przyjąć do 72 godzin po stosunku. Wizyta u ginekologa, który zechce wypisać receptę, nie zasłaniając się klauzulą sumienia, zakupienie tabletki w aptece, w której farmaceuta również nie powoła się na klauzulę sumienia, a następnie zażycie ją w przepisowym czasie graniczy w Polsce z cudem. Tym bardziej, jeśli potrzebna jest w weekend.
- Antykoncepcja chirurgiczna nielegalna dla kobiet – w teorii wazektomia i podwiązanie jajowodów są w Polsce nielegalne, ponieważ prowadzą do ubezpłodnienia, a za to grozi do 10 lat więzienia. Tymczasem każdy mężczyzna w ciągu 3 minut jest się w stanie umówić na wazektomię w polskiej klinice, a analogiczny zabieg dla kobiet jest zabroniony i nielegalny (> przeczytaj więcej) .
- Ograniczony dostęp do aborcji – decyzją Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. Polki straciły możliwość przeprowadzenia aborcji w sytuacji, gdy płód ma śmiertelne i nieodwracalne wady bądź choroby. „Kompromis aborcyjny” z 1993 r., i tak już bardzo restrykcyjny, został jeszcze bardziej ograniczony, a Polki w praktyce straciły możliwość przeprowadzenia legalnej aborcji (przesłanka eugeniczna stanowiła zdecydowaną większość aborcji przeprowadzanych w Polsce).
Kobiety kupują antykoncepcję awaryjną podczas wakacyjnych wyjazdów za granicę. Trzymają w domu, nie żeby łykać jak cukierki, ale w razie potrzeby w spokoju i z poszanowaniem własnych praw reprodukcyjnych zadbać o siebie lub wspomóc przyjaciółkę. W Polsce kobieta musi liczyć tylko na siebie.
Najlepszym dostępem do antykoncepcji w Europie szczycą się takie kraje jak: Belgia (99,1%), Francja (99,1%), Wielka Brytania (99,1%), Luksemburg (85,2%), Szwecja (82,7%), Estonia (81,6%). Dla nas trudne do wyobrażenia, ale w Wielkiej Brytanii pigułki antykoncepcyjne tzw. minipigułki, dostępne są bez recepty, ubezpieczone kobiety otrzymują antykoncepcję za darmo, prezerwatywy można dostać w przychodni również bezpłatnie, edukacja seksualna wprowadzana jest już w szkołach typu Primary School, pigułki „po” nieodpłatnie przekaże lekarz, a jeśli kobieta nie ma możliwości udania się do przychodni, to może je zakupić bez recepty w aptece.
„Posiadanie dostępu do niedrogiej i przystępnej antykoncepcji jest podstawowym prawem wszystkich we współczesnej demokracji. Atlas daje nam jasny obraz tego, jak różne kraje europejskie stoją w tej kwestii” powiedział chorwacki eurodeputowany Fred Matic.
Źródło i fot.: https://www.epfweb.org/node/895
POLECAMY TAKŻE:
Kobieta w ciąży zdana na łaskę i niełaskę systemu? Ani jednej więcej!
Dodaj komentarz