„Mówią o in vitro politycy, księża, lekarze, dorośli ludzie. Nie mówią jednak prawie wcale dzieci i osoby, które przyszły na świat właśnie dzięki tej technologii. Nikt nie zapytał ich, co one o tym wszystkim myślą. O nas się mówi, ale z nami się nie rozmawia – powiedział jeden z naszych małych rozmówców. My postanowiłyśmy to zrobić. Ten krótki tekst jest o tym, czego dowiedziałyśmy się od dzieci, z którymi rozmawiałyśmy.”
To fragment zapisu wniosków, do jakich doszły po kilkumiesięcznym badaniu naukowczynie z Interdyscyplinarnego Zespołu Badań na Dzieciństwem. Projekt „Nowe technologie reprodukcyjne – perspektywa childhood studies”, jaki realizowały dr Ewa Maciejewska-Mroczek, Anna Krawczak, Maria Reimann oraz Dorota Gawlikowska, to pierwsze w Polsce badanie dotyczące sytuacji społecznej i kulturowej dzieci, które przyszły na świat dzięki in vitro. Badaczki do lipca 2018 roku przeprowadziły wiele rozmów na temat in vitro – zarówno z dziećmi poczętymi w ten sposób, jak i ich rodzicami oraz lekarzami. O projekcie pisaliśmy TUTAJ.
Zobacz: A jaka jest twoja historia? Te 2 minuty zmieniają myślenie o in vitro.
Film zrealizowany na prośbę http://childhoods.uw.edu.pl/projekt-ntr/ w ramach projektu NTR/źródło: YouTube
Na podstawie tych spotkań badaczki doszły do wniosków, które opracowały w formie książki „Dziecko, in vitro, społeczeństwo. Ujęcie interdyscyplinarne”. Powstały także wnioski w formie dla dzieci – napisane prostym, ale nieupraszczającym zjawiska językiem.
Dlaczego rozmawiamy z dziećmi o in vitro?
[Fragment wniosków badawczych napisanych w formie dla dzieci]
„(…)Byłyśmy ciekawe, jak to jest być dzieckiem urodzonym dzięki in vitro. Co dzieci, które przyszły na świat dzięki in vitro, myślą o historii swojej rodziny? Czy to, że ich rodzice skorzystali z metody in vitro, ma dla nich znaczenie? Czy interesują się tym, co na temat in vitro myślą inni ludzie?
Naszym zdaniem, podobnie jak zdaniem większości osób żyjących w Polsce, to dobrze, że istnieje in vitro i że ludzie mogą korzystać z tego typu metod leczenia. Rodzice, z którymi rozmawiałyśmy, a którzy skorzystali z pomocy medycyny, cieszą się, że mają zdrowe, fajne dzieci. Niektórzy mówią o nich nawet, że są bardziej kochane, bo wyczekane (leczenie niepłodności czasem trwa wiele lat).
Są jednak ludzie, którzy uważają, że jest inaczej: że te metody są niewłaściwe, a nawet, że dzieci, które przychodzą dzięki nim na świat, są jakieś inne. Rzeczy, które mówią, często są nie tylko niezgodne z prawdą, ale też krzywdzące i obraźliwe. I chociaż są dosyć osamotnieni w swoich opiniach (a badania naukowe jasno pokazują, że dzieci urodzone dzięki in vitro w niczym nie różnią się od reszty dzieci), potrafią mówić głośno, występują w telewizji, udzielają wywiadów w gazetach i udaje im się sprawić, że prawie każdy usłyszy, co mają do powiedzenia.
In vitro – co mówią o nim dzieci?
A co mają do powiedzenia dzieci? (…) Dzieci, z którymi rozmawiałyśmy, w ramach projektu badawczego o in vitro, musiały wiedzieć, że przyszły na świat dzięki tej metodzie. Nie jest to wcale taka oczywista rzecz, bo czasami rodzice nie mówią o tym swoim dzieciom. Dzieje się tak z różnych powodów. Mogą uważać, że to nie ma znaczenia i nie warto o tym mówić. Czasami czekają na „właściwy moment”, żeby o tym powiedzieć. Niektórzy zupełnie nie wiedzą, jak się do tego zabrać. A są też tacy, którzy uważają, że dzieci należy chronić, właśnie dlatego, że o dzieciach urodzonych dzięki in vitro mówi się tyle nieprawdziwych i niesprawiedliwych rzeczy.
Udało nam się jednak dotrzeć do ponad 30 dzieci, które urodziły się dzięki in vitro, wiedziały o tym, i chciały z nami porozmawiać. Część z osób, z którymi rozmawiałyśmy, jest już dorosła, bo przyszła na świat dzięki in vitro nawet ponad trzydzieści lat temu.
Niektóre młodsze dzieci miały własne, ciekawe wyobrażenia na temat in vitro: kojarzyły je bardziej z miejscem, takim jak szpital i laboratorium. Ktoś inny nie mógł sobie wyobrazić, jak to jest, że wyciąga się komórkę jajową z mamy. Jedno z dzieci myślało, że wszystkie dzieci przyszły na świat „in vitro”.
Dzieci wiedzę na temat in vitro mają przede wszystkim od rodziców. Wiele z nich mówiło, że wiedziało o tym, że przyszły na świat dzięki in vitro, od kiedy pamiętają. 14-letni Olek powiedział: „Nie jest to temat, który omawiamy tam bardzo często, ale jak byłem młodszy, to rodzice mi to od dziecka tłumaczyli, tak że nie poruszamy tego tematu przez to, że rozumiem już”.
11-letni chłopiec: Rodzice całkiem długo się starali o mnie….
Wiele dzieci wiedziało, że ich przyjście na świat wiązało się z długim oczekiwaniem: „Całkiem długo się starali o mnie” – powiedział nam jedenastoletni chłopiec. Nie było to łatwe, więc, jak to ujął jeden z uczestników naszych badań, „To był duży sukces, zarówno dla rodziców, jak i – myślę – dla doktora”.
In vitro – powód do dumy
Dla większości naszych rozmówców in vitro jest tematem neutralnym albo powodem do dumy: „gdyby zdarzyła się taka sytuacja [nieprzyjemnych komentarzy], to wtedy rzeczywiście warto by było rozmawiać po prostu i wytłumaczyć, jaka była ta jedna z tych metod, żeby opowiedzieć jaka jest sytuacja, nawet może z tą wdzięcznością, że jestem dumny, że jestem z in vitro i że to jest coś zupełnie normalnego. No i o co ci chodzi, gościu?” – jak mówi 14-letni Franek. Olek mówi, że nie przeszkadza mu, kiedy ktoś mówi, że on jest z in vitro, w końcu jest to zwykły fakt z jego życia : „Ja twierdzę, że jak ktoś sobie tak postrzega, to jakby mnie to nie rusza. Chodzi o to, że byle kto… jakby to nie jest dla mnie żadna obraza, więc nie ma od czego tutaj uciekać”.
Dzieci, z którymi rozmawiałyśmy, podobnie jak my, jak ich rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, i jak większość ludzi na świecie, uważały, że nie różnią się niczym od innych dzieci, jednocześnie jednak większość z nich (z wyjątkiem tych najmłodszych) słyszała już gdzieś jakieś nieprawdziwe, czasem obraźliwe i głupie, komentarze na temat dzieci urodzonych dzięki in vitro. (…) To naprawdę trudne, spotykać się z niechęcią z powodu czegoś, na co nie ma się żadnego wpływu (bo przecież nikt z nas nie decydował o tym, czy urodził się dzięki in vitro, czy nie) i musieć słuchać różnych zmyślonych, nieprzychylnych rzeczy na swój temat.
Być może wiele z tych osób, które te rzeczy mówią, nie chce zranić żadnego dziecka, tylko po prostu nie myślą, jak czują się dzieci, które to słyszą. Często też po prostu nie wiedzą, czym naprawdę jest in vitro.
Jeden z nastolatków powiedział nam: „No ja myślę, że to po prostu są wymysły jakieś nie do końca wyedukowanych w tym temacie ludzi, którzy uważają nas za jakichś zupełnie innych”. Dzieci biorące udział w naszych badaniach często śmiały się z rzeczy, które słyszały na swój temat.
(…)
W życiu wielu osób, z którymi rozmawiałyśmy, był taki moment, kiedy było im trudno i ciężko, kiedy czuły się zranione tym, co inni mówią na ich temat, albo obawiały się tego, co ktoś może o nich pomyśleć, czy powiedzieć. I chociaż wszystkie dobrze sobie z tym poradziły, częściowo dzięki wsparciu swoich rodziców, którzy nie obawiali się na temat in vitro rozmawiać, uważamy, że dorośli powinni zadbać o to, żeby świat był bezpieczny i przyjazny dla wszystkich, niezależnie od tego, jak ktoś przyszedł na świat, jaki ma kolor skóry, czy wierzy w Boga czy nie, czy jest zdrowy, czy chory.”
Całość można przeczytać TUTAJ.
Książkę „Dziecko, in vitro, społeczeństwo. Ujęcie interdyscyplinarne” można kupić TUTAJ
POLECAMY TAKŻE: Chłopiec z in vitro głównym bohaterem nowej książki dla dzieci. Marcin Szczygielski: Uczmy się akceptacji
Dodaj komentarz