Leo i czerwony automat - najnowsza książka dla dzieci Marcina Szczygielskiego. Głównym bohaterem jest chłopiec z in vitro

Chłopiec z in vitro głównym bohaterem nowej książki dla dzieci. Marcin Szczygielski: Uczmy się akceptacji

Chłopiec z in vitro to główny bohater najnowszej książki Marcina Szczygielskiego „Leo i czerwony automat”. To książka zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Dlaczego warto po nią sięgnąć?

Główny bohater najnowszej książki dla dzieci Marcina Szczygielskiego pt. „Leo i czerwony automat” to chłopiec z in vitro. I choć nie jest to główny wątek całej historii, ma olbrzymie znaczenie – także dla samego chłopca. Po książkę Szczygielskiego powinien sięgnąć każdy mądry rodzic, któremu zależy, by szeroko pojęta odmienność nie stała się dla jego dziecka stereotypem i uprzedzeniem. By jako dziecko, a potem dorosły człowiek umiało podejmować samodzielne decyzje oraz wypowiadało swoje, a nie powielone, zdania.

Rozmowa w Studiu DDTVN: Marcin Szczygielski, Monika Perkowska Fot. Screen/TVN

– To, że główny bohater książki, Leo, jest dzieckiem poczętym dzięki metodzie in vitro, to oczywiście nie jest główny wątek tej historii. Aczkolwiek okazuje się, że ten fakt jest dla niego bardzo ważny. Pomysł, by Leo był chłopcem z in vitro przyszedł mi do głowy po tym, jak słuchałem rozmów z Agnieszką Ziółkowską, pierwszą Polką urodzoną dzięki metodzie in vitro. Wielokrotnie opowiadała, w jaki sposób była stygmatyzowana w młodym wieku, kiedy się dowiedziała o metodzie, jaką została poczęta. Agnieszka bardzo dużo czasu poświęca na to, by uświadamiać ludzi, że dla wielu dzieci, które właśnie dzięki in vitro przyszły na świat, w którymś momencie jest to problemem – głównie z powodu uprzedzeń innych – tłumaczy Marcin Szczygielski, autor książki.

Przeczytaj: Pierwsza Polka urodzona metodą in vitro: chcę spłacić dług [WYWIAD]

11-letni Leo, bohater książki Szczygielskiego, wie, że jest dzieckiem z in vitro i jemu samemu specjalnie to nie przeszkadza. Co więcej, chłopiec wie, że na „swój czas” czekał przez 8 lat w postaci zamrożonego zarodka. Swoją historię opowiada w książce Ani, swojej koleżance, która nie jest tym faktem zdziwiona czy zaszokowana – wręcz przeciwnie, rezolutnie stwierdza, że Leo jest o osiem lat starszy niż w rzeczywistości. – Co więcej, Ania jest wręcz zachwycona, że mamie Leo tak bardzo zależało na synku, że była gotowa do takich poświęceń, tego całego procesu, który musiała przejść – mówi w rozmowie z Dzień Dobry TVN Szczygielski.

In vitro: Rzeczywistość kontra książka

Rzeczywistość pozaksiążkowa jest jednak nieco inna, dużo brutalniejsza. W Polsce nie ma przyjaznej przestrzeni do rozmów zarówno na temat in vitro, jak i szeroko pojętej odmienności. Co więcej, bardzo często, o czym mówiła w wielu wywiadach i Agnieszka Ziółkowska, ale też np. Wojtek Zamysłowski – także dziecko poczęte dzięki in vitro, dzieci poczęte w ten sposób są stygmatyzowane i traktowane jako odszczepieńcy. O „bruzdach na czole” czy „modyfikowanych genetycznie embrionach-frankensztajnach” mówią jednak nie dzieci, a dorośli. Nienawistne i pełne nietolerancji opinie płyną zarówno z ust polityków, jak i niektórych przedstawicieli Kościoła. To właśnie opinia publiczna kształtuje najmłodszych i to ona uczy ich postrzegania świata, w którym nie ma zdaniem niektórych ludzi miejsca na odmienność kulturową, światopoglądową czy religijną.

POLECAMY: Wojtek Zamysłowski to dziecko z probówki. Czy jest normalny? [nasz wywiad]

Psycholog Monika Perkowska zauważa, że z tą kulturą stygmatyzowania innych za inność nikt się nie rodzi. Nabywamy ją właśnie od rodziców czy środowisko, społeczność, w  którym się wychowujemy. – Dzieci nie rodzą się z żadnymi uprzedzeniami. One tworzą sobie świat na zasadzie skryptu, który widzą – tzn. na podstawie obserwacji tego, jak reagują rodzice, jak reaguje kultura, jak reaguje szkoła – tłumaczy w DDTVN Perkowska. Jej zdaniem stereotypy, również ten na temat dzieci poczętych dzięki in vitro, są po to, by wiele spraw człowiek mógł sobie uprościć – łatwiej jest powielić bzdurę niż wejść w temat głębiej, samodzielnie. A stąd już niewielki krok do rodzących się uprzedzeń, które krzywdzą, ranią, często niesprawiedliwie oceniają drugiego człowieka, spychając go na margines społeczeństwa.

Książka, która uczy, jak rozmawiać z dziećmi o odmienności

Czy książka Szczygielskiego może pomóc dzieciom, ale i ich rodzicom, odnaleźć w swojej (rozmaitej) inności siłę? Szczygielski w odpowiedzi na to pytanie mówi, że sam od zawsze był „innym dzieckiem” i w inny sposób układał sobie relacje z dziećmi i światem.  – Moja mama zawsze mnie jednak wspierała, dawała poczucie pełnej akceptacji. Ona zawsze do mnie mówiła: jesteś inny, dlatego jesteś fajny. Ta książka ma właśnie tego samego uczyć młodych czytelników. Tego, że należy zawsze mieć swoje własne zdanie i nie bać się go głośno wypowiadać – mówi Szczygielski.

Monika Perkowska zachęca do lektury książki nie tylko młodych czytelników, ale także – a może przede wszystkim – ich rodziców, nauczycieli i wychowawców. Świat, w którym żyjemy, jest różnorodny i jest w nim miejsce dla wszystkich. Budowanie uprzedzeń i posługiwanie się prostymi stereotypami nie poszerza ani horyzontów, ani nie tworzy przestrzeni do dobrych relacji  opartych na ciekawości i tolerancji.

Przeczytaj: Małgorzata Rozenek jeszcze nigdy tak mocno nie powiedziała o in vitro!

„Leo i czerwony automat”, Marcin Szczygielski, wyd. Latarnik. 

„Leo i czerwony automat”, Marcin Szczygielski, wyd. Latarnik.

„Miasto, w którym mieszka Leo jest tak stare, że wszyscy zapomnieli, jak kiedyś się nazywało. Ale nikomu to nie przeszkadza. Miasto jest ogromne i wspaniałe, jego mieszkańcy sympatyczni i życzliwi. Chyba trudno o lepsze miejsce do życia…” – to fragment książki dla dzieci „Leo i czerwony automat” Marcina Szczygielskiego. To jednak coś więcej niż fascynująca i świetnie napisana książka z mnóstwem przygód. To książka, która uczy zarówno dzieci, jak i ich rodziców tolerancji i akceptacji do inności.

Jednak ostatnio coś zaczęło się tu zmieniać. Pani Adela, sąsiadka z bloku Leo, uważa, że „ludziom znudziło się być dobrymi”. Rzeczywiście, z dnia na dzień stają się coraz bardziej podejrzliwi i wrogo nastawieni nawet do bliskich. Leo jest pewny, że ma z tym coś wspólnego dziwna, szkarłatna konstrukcja, powstająca w śródmieściu. Postanawia rozwikłać zagadkę czerwonego automatu i za wszelką cenę zapobiec nadciągającej katastrofie. Kierując się niezwykłą mapą, którą zostawił chłopcu jego nieżyjący od wielu lat ojciec, Leo wyrusza na niebezpieczną misję, wspierany przez nieco dziwną siostrę jego najlepszego kumpla Annę oraz pewnego starożytnego, bardzo kapryśnego skrzydlatego boga…” [Fragment od wydawcy]

Marcin Szczygielski – pisarz, grafik, dziennikarz i projektant wnętrz, dyrektor artystyczny Instytutu Wydawniczego Latarnik, autor okładek wszystkich książek wydawanych przez Latarnika. Jako autor książek dla młodszych czytelników debiutował powieścią „Omega” (Książka Roku 2010 w konkursie PS IBBY). Trzykrotnie zdobył Grand Prix Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren, organizowanego przez Fundację ABCXXI – „Cała Polska czyta dzieciom” (za „Czarny Młyn”, „Arkę Czasu” i „Teatr Niewidzialnych Dzieci”). Laureat Nagrody Dużego Donga za powieść „Za niebieskimi drzwiami” i Zielonej Gąski za „Czarownicę piętro niżej”. Tytuł Książki Roku otrzymały także „Klątwa dziewiątych urodzin” (2016) i „Serce Neftydy” (2017). Laureat prestiżowej Nagrody Literackiej m.st. Warszawy 2017 za „Klątwę dziewiątych urodzin”.

 

POLECAMY TAKŻE: Europejski Tydzień Świadomości Niepłodności. #WszystkiegoNajlepszego – zobacz, jak UE wspiera niepłodne pary

Europejski Tydzień Świadomości Niepłodności. Zobacz, jak UE wspiera niepłodne pary

 


Polonistka, dziennikarka, redaktorka. Specjalizuje się w tematyce: ciąża, parenting, niepłodność, dieta propłodnościowa. Email: redakcja@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *