Leczenie metodą in vitro dotyka kwestii światopoglądowych, dlatego dla mediów jest gorącym tematem. Za każdym razem, gdy poruszany jest temat leczenia niepłodności, pojawia się właściwie tylko in vitro. Tymczasem mało mówi się o tym, jak długą i trudną drogę diagnostyki i leczenia przechodzą pary, które nie mogą mieć dzieci. Najlepsi naprotechnolodzy pracują właśnie w klinikach leczenia niepłodności – mówi w rozmowie z nami doktor Robert Gizler z kliniki InviMed. I tłumaczy, którędy prowadzi droga do in vitro?
Co można poradzić parze, która nie może mieć dziecka i chce rozpocząć leczenie?
To ważne, żeby trafili od razu do ośrodka zajmującego się leczeniem niepłodności. Jeśli wybiorą lekarza, który nie specjalizuje się w tym problemie, może ich czekać bardzo długa, trudna i bezowocna droga. Proces diagnostyczny powinien być prowadzony szybko, konsekwentnie i w sposób ciągły. Kliniki zajmujące się wyłącznie niepłodnością, wykorzystują metody, schematy i procedury stosowane na całym świecie – a to znacznie skraca diagnostykę. Trzeba zadawać sobie sprawę z tego, że w przypadku niepłodności czas ma ogromne znaczenie – działa na niekorzyść przyszłych rodziców, dlatego liczy się każdy miesiąc.
Jakie badania zleciłby Pan tej parze?
Kiedy zgłasza się do naszej kliniki para, która ma problemy z zajściem w ciążę, staram się dowiedzieć się, jaka jest tego przyczyna. Najpierw muszę ustalić, czy problem dotyczy mężczyzny, czy kobiety, być może leży po obu stronach.
Ważne jest też to, by sprawdzić, czy problem jest na tyle poważny, że kobieta nie ma szans na zajście w ciążę bez pomocy technik wspomagania rozrodu, czy jednak płodność jest tylko ograniczona w jakimś stopniu i po leczeniu para będzie mogła kontynuować naturalne starania.
Rodzaj zleconych badań wynika z wywiadu medycznego. U kobiety sprawdzam prawidłowość cyklu miesiączkowego, gospodarkę hormonalną, przeprowadzam badania ultrasonograficzne. W tym samym czasie badane jest nasienie mężczyzny. Wstępne badania dają odpowiedź, czy konieczna jest poszerzona diagnostyka. W przypadku kobiety są to: histeroskopia, histerosalpingografia i laparoskopia. To metody oceny stanu macicy, drożności jajowodów i pozostałych narządów miednicy mniejszej. Po tych badaniach, w części przypadków dowiadujemy się, co utrudnia lub uniemożliwia uzyskanie ciąży w sposób naturalny.
Czyli najpierw dobra diagnoza, a nie propozycja przeprowadzenia zapłodnienia in vitro?
Zapłodnienie in vitro stosuje się dopiero wtedy, gdy wszystkie inne metody leczenia okazały się nieskuteczne. Jest to ostatni krok, a zarazem dla wielu par jedyna szansa na dziecko. W klinikach InviMed poprzedza go specjalistyczna diagnostyka i kompleksowe leczenie, którego przebieg jest inny dla każdej leczącej się pary. Na 50 par, które przechodzą u nas wstępną diagnostykę, tylko jedna kwalifikuje się od razu do zapłodnienia in vitro. Resztę czekają kolejne badania i inny rodzaj leczenia, przynajmniej na początku.
DOFINANSOWANIE IN VITRO
1 czerwca 2024 r. ma ruszyć Program medycznego wsparcia zapłodnienia pozaustrojowego i leczenia niepłodności metodą in vitro, realizowany w ramach projektu “Świadoma, Bezpieczna Ja”. Nad programem pracował 14-osobowy zespół specjalistów, m.in. w zakresie ginekologii, endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, perinatologii, medycyny rozrodczej i embriologii.
Dofinansowanie do in vitro obejmie pary, które spełniają określone kryteria: są małżeństwem lub heteroseksualnym związkiem partnerskim, posiadają udokumentowaną historię leczenia niepłodności, kobieta nie przekroczyła 42 lata a mężczyzna 55 lat. Co istotne, nie ma znaczenia, czy pary korzystała już z dofinansowań samorządowych do leczenia in vitro.
Program będzie realizowany do 31 grudnia 2024 r. Na ten cel przeznaczono w budżecie państwa każdego roku 500 mln zł. Łącznie to 2,5 mld zł.
Szczegóły odnośnie programu dofinansowania in vitro znajdują się na stronie Ministerstwa Zdrowia
Skąd się wzięło przekonanie, że jak lekarz rozpozna niepłodność, to od razu proponuje się in vitro?
Niepłodność niezamierzona to choroba, która stała się problemem społecznym. W Polsce cierpi na nią około 1,5-2 mln par. Dotyczy coraz większej liczby osób, dlatego rośnie zainteresowanie problemem. In vitro dotyka kwestii światopoglądowych, dlatego dla mediów jest gorącym tematem. Za każdym razem, gdy poruszany jest temat leczenia niepłodności, pojawia właściwie tylko in vitro. Mało mówi się o tym, jak długą i trudną drogę diagnostyki i leczenia przechodzą pary, które nie mogą mieć dzieci. Oczywiście dla wielu z nich in vitro finalnie okazuje się jedyną szansą na rodzicielstwo, ale przecież poprzedzają je często lata starań i leczenia.
Szacuje się, że ok. 20 tys. par rocznie w Polsce wymaga leczenia metodą in vitro, ale od zgłoszenia się pary do zakwalifikowania jej do zabiegu in vitro upływa pewien czas, w którym wykorzystujemy wszystkie inne metody leczenia.
Jakie?
Wszystko zależy od tego, jaki jest powód niepłodności. Jeżeli pacjentka ma zaburzenia cyklu, to trzeba go wyregulować. Oprócz tego monitorujemy owulacje, by ustalić czas, kiedy kobieta ma największe szanse na naturalne zapłodnienie. Z kolei gdy stwierdzamy choroby związane z nieprawidłowościami narządów rodnych, wówczas konieczne są interwencje chirurgicznie. Pomocne są m.in. w przypadku częściowej niedrożności jajowodów, niektórych guzów jajnika i endometriozie – w małym lub średnim stopniu zaawansowania. U mężczyzny zawsze musimy wykluczyć schorzenia ogólnoustrojowe (np. choroby tarczycy lub przysadki mózgowej). Jeśli wyniki są złe, to po wykonaniu badań hormonalnych pacjenta bada androlog i urolog, którzy zalecają odpowiednie leczenie. Przyjmuje też leki, które mogą poprawić jakość nasienia.
A jak i to nie daje odpowiedzi, co jest przyczyną?
Zdarza się, że badania obojga partnerów są prawidłowe, a mimo to kobieta nie zachodzi w ciążę. Wtedy szukamy głębiej. Wykonujemy badania genetyczne, szukamy zaburzeń immunologicznych.
Oferujemy także opiekę psychologa, bo zdarza się, że to nasz umysł blokuje płodność. Według badań amerykańskich niepłodność jest chorobą, którą na skali stresu umiejscawia się na drugim miejscu, po rozpoznaniu AIDS, a przed diagnozą choroby nowotworowej.
Stres jest wywołany zarówno przez poczucie własnej niepełnowartościowości jak i odczucie niespełniania się w funkcjach społecznych, zwłaszcza, jeżeli para znajduje się dodatkowo pod naciskiem ze strony rodziny.
W Waszej klinice oprócz psychologa jest dietetyk. Po co?
Styl życia i sposób odżywiania to czynniki, które mogą mieć wpływ na płodność. 15-20 proc. par zgłaszających się do nas to osoby z nadwagą, otyłością albo z niedożywieniem, niekiedy na granicy anoreksji. Nieprawidłowe odżywianie zawsze idzie w parze z zaburzeniami cyklu miesiączkowego, a zdrowy tryb życia może pomóc w wyrównaniu tych nieprawidłowości.
Jakie przypadki kwalifikują do wykonania in vitro?
Kryteria kwalifikacji są ściśle określone. Pierwsze z nich to brak jajowodów, ich uszkodzenie, niedrożność, całkowita dysfunkcja oraz wady niemożliwe do chirurgicznego skorygowania. Drugie to endometrioza. To bardzo poważna choroba polegająca na tym, że tkanka wyścielająca normalnie jamę macicy występuje dodatkowo poza nią: w otrzewnej, na jajnikach i jajowodach. Powoduje to comiesięczne krwawienia do jamy brzusznej, tworzenie się torbieli, zrostów, a w konsekwencji uszkadza narząd rodny. Można próbować leczyć endometriozę chirurgicznie, farmakologicznie, ale zniszczenia pozostają i w najbardziej zaawansowanych przypadkach choroba uniemożliwia uzyskanie ciąży.
Jest trzecie kryterium?
Tak – to bardzo zła jakość nasienia mężczyzny – zbyt mało plemników, ich całkowity brak lub nieprawidłowa budowa. Czwarte kryterium to całkowity brak owulacji nie poddający się leczeniu farmakologicznemu. Kobieta miesiączkuje rzadko lub wcale i nie reaguje na próby farmakologicznego wywołania owulacji w okresie od 6 do 12 miesięcy. Piąte kryterium to niepłodność idiopatyczna, czyli wynikająca z niewiadomych przyczyn. Zdarza się że wyniki badań są prawidłowe, a kobieta nie zachodzi w ciążę. Nie pomagają również inne techniki wspomaganego rozrodu (od monitorowania, poprzez stymulacją cyklu czy inseminacje). W przypadku niepłodności idiopatycznej możemy zaproponować parze jeszcze kolejny czas własnych starań, ale z doświadczenia wiemy, że najlepszym rozwiązaniem dla nich jest procedura in vitro.
Czy zdarza się tak, że para, która – przypuśćmy – podlega temu ostatniemu kryterium, kilka miesięcy lub lat po zabiegu in vitro zachodzi w ciążę bez wspomagania?
Medycyna w tej chwili jeszcze nie daje odpowiedzi na wiele pytań.
Rzeczywiście zdarza się, że pacjentka po nieudanej procedurze in vitro za miesiąc lub dwa wraca do nas w ciąży. Mamy 5-8 takich przypadków rocznie na ok. 1000 wykonywanych procedur in vitro.
Dotyczy to właśnie tej grupy niepłodności o niewyjaśnionej przyczynie. Na razie możemy tylko przypuszczać, że to punkcja jajników spowodowała pobudzenie ich funkcji albo pobranie starych pęcherzyków z komórkami jajowymi odblokowało drogę dla nowych. Być może duże dawki leków do stymulacji dokonały przełomu w profilu hormonalnym pacjentki.
Prawicowi politycy w naszym kraju zalecają naprotechnologię jako cudowny sposób na posiadanie dziecka i jako alternatywę dla zapłodnienia in vitro. Co to tak naprawdę jest ta naprotechnologia?
Naprotechnologia została stworzona w USA w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. To opatentowana metoda, która de facto opiera się na nauczeniu pacjentki rozpoznawania faz swojego cyklu na podstawie szeregu objawów fizykalnych.
Naprotechnologia oferuje pacjentce też całą diagnostykę z monitorowaniem cyklu, laparoskopią, histeroskopią, z pełnym profilem badań, za cel stawiając sobie odkrycie przyczyn niepłodności i próby ich usunięcia. Jeżeli kobieta jest zdrowa to przeszkoleni trenerzy uczą ją rozpoznawania dni płodnych. Ale to samo robią od dawna wszystkie kliniki zajmujące się diagnostyką i leczeniem niepłodności.
Lekarze w nich pracujący są najlepszymi naprotechnologami z tą różnicą, że nie odrzucają z góry zapłodnienia in vitro – metody, która ma zastosowanie tam, gdzie możliwości postępowania naprotechnologicznego się kończą.
Dr Robert Gizler – specjalista ginekolog-położnik z kliniki leczenia niepłodności InviMed.
Polecamy także:
Jak pobudzić libido – to częsty problem par starających się o dziecko
Czy jest szansa na naturalną ciążę przy PCOS
Dodaj komentarz