To właśnie miłość! Zobacz, a wrócą ci wiara i siły do walki o swoje szczęście!

Dostaliśmy list. A w nim przesłanie dla wszystkich, którzy podupadli na duchu podczas nierównej walki z niepłodnością. “Nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzień. Otwórz oczy na znaki, które daje ci codzienność” – to żadna poezja, to życie. 

Czasem po prostu już niczego się nie chce! Ma się dość tych starań, kolejnych mądrych artykułów, porad ekspertów – o wszystko wiedzących ciotkach nie wspominając. Nie ma się już ochoty na spokojne tłumaczenie, o co chodzi z tym brakiem dziecka, ale i na podejmowanie kolejnych prób. Z twarzy znika sztuczny uśmiech, ujawniając “pooraną” dolinę łez. Nie, nie będę już słuchała tych: musisz wierzyć, musisz mieć nadzieję, musisz walczyć do końca. Przez tyle lat to robiłam i na nic się to zdało. I co z tego, że innym się udaje po jeszcze dłuższych staraniach?! – myślisz i opadasz z sił. 

Ale zaraz zaglądasz na Fb i znów czytasz, że którejś się w końcu udało. Podrywasz się więc i sprawdzasz, czy aby nie wypada ci owulacja, dzwonisz do męża i z jakimś nadprzyrodzonym optymizmem reanimujesz w sobie nadzieję. Potem test i znów jedna kreska!

Włączasz komputer i ze złością wklepujesz “pożegnanie” z grupą wsparcia.  “Mam was dość” – nie, to za mocne słowa, więc kasujesz i delikatnie machasz dziewczynom na pożegnanie, życząc im szczęścia i samych pozytywnych testów, ale ty musisz odpocząć, zrobić sobie przerwę – na pewno wrócisz, ale jeszcze nie wiesz, kiedy.

Tak naprawdę myślisz jednak, że nie chcesz tu wracać, bo nie możesz już patrzeć na załączone w komentarzach zdjęcia usg albo czytać, jak ładnie przyrasta beta. 

I co? Lepiej? A gdzie tam?! Po sześciu latach ciągłego myślenia o tym, co zrobić, by zajść w ciążę, po nieudanych próbach, leczeniu, nie można ot, tak z dnia na dzień po prostu przestać myśleć. Miotasz się jak głupia, głowa ci pęka, serce ściska, mimo słońca, masz ciemno w duszy, ciemno przed oczami. W pracy przekładasz papiery, stukasz w klawiaturę, ale wszystkie głosy zlewają ci się w drażniący szum. Wracasz do domu, powłócząc nogami, rzucasz ciuchy w kąt, a sama zapadasz się w fotelu. Znów otwierasz internet, zaglądasz na Fb, a tam…

Płaczesz, wyjesz wręcz, ale i uśmiechasz się do siebie, siorbiąc nosem. Odtwarzasz w kółko i gapisz się jak zaczarowana. Jak to dziecko wlepia swoje oczka w mamę. I nagle z tej rozpaczy – znów w nadprzyrodzony sposób – rodzi się coś ciepłego. Napełnia ci serce tą “znienawidzoną i niepewną nadzieją”. Zaczynasz czuć, że naprawę: NIE MOŻESZ SIĘ TAK ŁATWO PODDAĆ! I wstajesz, a znalezisko zapisujesz w skrzynce na ulubione linki. 

I wiecie co? Naprawdę nigdy nie wiesz, co przyniesie ci dzień, co da w “prezencie” internet, jakim cudem podniesiesz się i pójdziesz zwarta i gotowa dalej. I naprawdę nie wiesz, czy za miesiąc, a potem za rok – nie będziesz tuliła swojej miłości w ramionach.

Piszę to spontanicznie – w zasadzie puszczam tę myśl w waszą przestrzeń, może okaże się dobrym znakiem dla kogoś potrzebującego. Tak jak ja znalazłam swój znak, który wyznaczył na nowo dobry kierunek. Bo miłość to zawsze dobry kierunek!

Nie poddawać się – wierzyć. Otworzyć się na znaki zewsząd! To chciałam Wam dać od siebie…”

Małgosia

 

Przeczytaj także:

Proście, a będzie wam dane – po latach starań, dostali więcej niż śnili

 

 

Tak rodzi się szczęście! Zobacz niesamowite zdjęcia chwilę po porodzie

 

 

 

Napisz do nas list – wyrzuć z siebie wszystko, co przeszkadza iść do celu. Pomożemy!

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *