W Polsce działa blisko 50 specjalistycznych placówek leczenia niepłodności, a mimo to wiele polskich par decyduje się na leczenie za granicą. Powody są różne – większa skuteczność, rekomendacje, mniejsze ograniczenia prawne, potrzeba anonimowości czy w końcu atrakcyjniejsze ceny.
W Polsce się nie udało, szukamy dalej…
Aneta i Jakub w Polsce przeszli 3 nieudane procedury in vitro. Mieli i tak szczęście, ponieważ załapali się na program samorządowy w Częstochowie, więc koszty leczenia nie były tak wysokie jak w przypadku tych, którzy w całości wszystko muszą pokryć sami. Niestety – do kolejnych kwalifikacji nie mogli już podejść, ponieważ Aneta skończyła 41 lat. Choć w Polsce nie ma prawnie ustalonej górnej granicy wieku kobiety, która chciałaby poddać się procedurze in vitro, niemal wszystkie kliniki będące realizatorami programów refundujących ivf, ustalają, że granicę tę stanowi wiek maksymalnie 42 lat – i to przy założeniu, że istnieją przesłanki medyczne, które dają szansę na skuteczność procedury.
– Moje AMH i tak było niskie w momencie pierwszego podejścia, a wiadomo – z każdym cyklem ilość komórek jajowych się zmniejsza, spada ich jakość, zmniejsza się szansa na zapłodnienie. W zasadzie nie miałabym pewnie wielkich szans też przy kolejnym normalnym in vitro. Mimo to chciałam jeszcze raz spróbować z komórką dawczyni. Na program refundujący zabieg nie mieliśmy w Polsce już szans, głównie ze względu na mój wiek, ale i ilość niepowodzeń. Nasz lekarz też zachęcał nas raczej do adopcji dziecka niż gamet. Ogólnie dużo zniechęcenia.
Po krótkiej przerwie od leczenia, a jednocześnie po ciągłych próbach naturalnych, zdecydowaliśmy się z mężem na in vitro w polecanej przez hiszpańskich przyjaciół klinice w Alicante. I udało się, jesteśmy rodzicami, a nasza córka ma niespełna roczek – mówi Aneta, która do udanej procedury in vitro podeszła w wieku 43 lat.
Z genetycznego punktu widzenia, dziewczynka jest dzieckiem tylko Jakuba, jednak dla Anety nie ma to żadnego znaczenia. – Nosiłam ją pod swoim sercem przez dziewięć miesięcy, ani razu nie pomyślałam, że nie należy do mnie. Gdy się urodziła, od razu ją pokochałam. W ogóle nie ma tematu, że to nie moje dziecko. Jestem przeszczęśliwa – mówi. I dodaje, że nie umniejsza wiedzy i doświadczeniu polskich specjalistów, jednak ilość obostrzeń, restrykcyjne prawo i ogólne podejście do niepłodności i in vitro w Polsce skłania pary do wyjazdu za granicę.
Prawo (do) in vitro
Hiszpania słynie z najbardziej liberalnego w Europie prawa w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego i jest trzecim krajem europejskim (po Francji i Niemczech) jeśli chodzi o ilość przeprowadzanych procedur in vitro. Kobietom nie stawia się granic wiekowych, choć rekomendacją jest, by procedurze nie poddawały się te, które skończyły 50 lat. Podobnie jest z ilością samych procedur – limit nie jest odgórnie narzucony, jednak z medycznego punktu widzenia na pięciu ivf powinno się skończyć.
Choć in vitro objęte jest w Hiszpanii ubezpieczeniem społecznym, długi czas oczekiwania skłania pary do korzystania z usług prywatnych placówek, do których przyjeżdżają także pacjenci z całej Europy i świata. Koszt procedury waha się tu między 5 a 6 tys. euro (przy zapłodnieniu z użyciem komórki dawczyni). Co istotne dla par decydujących się na taką formę in vitro, zarówno dawcy spermy, jak i dawczynie komórek jajowych pozostają całkowicie anonimowi, jednak nie mogą być „rodzicami” więcej niż sześciorga dzieci.
Polacy chętnie też wybierają kliniki w Niemczech, Belgii czy niedalekich Czechach. – Moi znajomi od razu wybrali klinikę w Brnie – kierowali się rekomendacją i wynikami skuteczności in vitro, ale też konkurencyjnymi cenami. Też są rodzicami, tyle że bliźniaków, a udało im się za pierwszym podejściem – mówi Aneta.
Warto wiedzieć: Jak wygląda refundacja in vitro w Niemczech.
Polscy lekarze to specjaliści, ale to nie oni tworzą prawo
Spore zainteresowanie Polaków zagranicznymi klinikami nie świadczy jednak o tym, że placówki w Polsce nie radzą sobie z leczeniem niepłodności. Wręcz przeciwnie. Na mapie turystyki medycznej jest także nasz kraj – wybierają go Ukrainki, Rosjanki, Brytyjki, ale i Amerykanki. Dla tych ostatnich leczenie w Polsce to spora oszczędność – w USA muszą zapłacić za in vitro nawet ponad 40 tys. złotych. Kobiety z zagranicy wybierają w Polsce takie miasta jak Białystok, Łódź czy Warszawę.
PRZECZYTAJ: Tyle kosztuje in vitro w Polsce – wszystkie wydatki, jakie trzeba ponieść.
Niestety, polskie prawo staje w poprzek potrzebom niepłodnych, mimo że z niepłodnością walczy u nas co piąta para. Choć według badań opinii publicznej blisko 70 proc. Polaków popiera in vitro, a ponad połowa z nich jest za refundacją metody, od 2016 roku nie ma rządowego programu leczenia za pomocą in vitro, co więcej – w Sejmie trwają prace nad obostrzeniem ustawy dotyczącej leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Jeśli zostanie przegłosowana, metoda nie będzie już tak skuteczna, a jednocześnie będzie poza finansowymi możliwościami większości niepłodnych par. Prawne ograniczenie liczby komórek mogących być zapłodnionymi do jednej oraz zakaz mrożenia zarodków to tak naprawdę koniec in vitro w Polsce i z pewnością poważny argument do poszukiwania pomocy poza granicami naszego kraju, a być może także całkowitej emigracji.
Źródło: Rynek Zdrowia
Czy rozważyłabyś leczenie in vitro za granicą? Np.w przypadku niepowodzeń in vitro w Polsce lub przy braku dostępności komórek dawczyni? Co jest dla Ciebie ważne w kwestii leczenia niepłodności? Wypełnij krótką ankietę.
POLECAMY TAKŻE: Niejawny projekt MSWiA: Podatek dla bezdzietnych ma poprawić demografię. „Zrefundujcie in vitro – będziemy rodzić dzieci!”
Dodaj komentarz