“Boję się, że ją stracę.” Jak radzić sobie ze stresem w ciąży po długich staraniach

Nie od dziś wiadomo, że stres w ciąży nie służy ani kobiecie, ani dziecku. Co jednak ma zrobić kobieta, która zamiast cieszyć się ze swojego błogosławionego stanu, ciągle biega do łazienki i sprawdza, czy wszystko w porządku? Zwłaszcza jeśli wcześniej przez wiele lat walczyła o upragnioną ciążę. Czy da się uniknąć ciągłego lęku o utrzymanie ciąży?

Czy to prawda, że kobiety, które przez dłuższy czas starały się o dziecko w momencie bycia już w ciąży przeżywają większy stres związany z jej utratą, jak i samym porodem, niż te, które nie miały problemu z niepłodnością?

Maja Polikowska-Herman, psychiatra, psychoterapeuta: Raczej podzieliłabym to na dwie grupy. I po pierwsze, zaczęłabym od tego, co dzieje się jeszcze przed diagnozą niepłodności. Mówię tu o osobowości kobiety. W zależności jakie mechanizmy adaptacyjne kobieta ma, jakie „ma wewnętrzne poganiacze”, takie decyzje podejmuje. Ma to odzwierciedlenie później w podjętej drodze do leczenia niepłodności. Z jednej strony należy pamiętać, że nie każda kobieta podejmie się tak długiego i trudnego leczenia, bo nie będzie miała tyle wewnętrznej siły lub mówiąc inaczej – determinacji. Wydaje się już dzisiaj, że osoby, które potrafią się adaptować do przedłużającego się stresu, to właśnie większość w przypadku pacjentek leczonych z powodu niepłodności.

A druga grupa kobiet?

Druga grupa to faktycznie osoby, które przeżywają stres przekraczający ich zdolności kompensacyjne (możliwości poradzenia sobie), te podejmują i trwają w procesie leczenia, dzięki systemowi wsparcia z zewnątrz. W momencie gdy dochodzi już do ciąży, może okazać się, że ciąża, przeciążenie stresem sprzed niej oraz zmiany hormonalne wywołane jej stanem, to zdecydowanie za dużo. One będą miały więcej strachu przed tym, że stracą dziecko albo że w momencie porodu coś może pójść nie tak.

Kobiety z której grupy będą bardziej narażone na problemy związane ze stresem w ciąży?

W tym kontekście kobiety z pierwszej grupy bardziej będą narażone w czasie ciąży na wypalenie i anhedonie, a w drugiej grupie kobiet strach zamieni się w zaburzenia lękowe uogólnione z napadami paniki.

To, co istotne, to to, że zarówno w jednej, jak i drugiej grupie może wystąpić tzw. zespół stresu pourazowego (z ang. PTSD), który jest zaburzeniem z kręgu zaburzeń lękowych. W odczuwaniu pacjentki może prezentować się jako objawy lęku, strachu, ciągłego powracania w myślach do tych wszystkich emocji, jakie towarzyszyły próbom zajścia w ciążę.

Bardzo charakterystyczne są obawy przed wspomnieniami, które mogą pacjentce przypominać te wszystkie odczucia, które jej towarzyszyły wcześniej, zaczyna unikać ludzi i miejsc. I ten lęk, że jak stracę dziecko, znowu zacznie się wszystko na nowo. W tym kontekście wychodzi, że tego typu zaburzeń emocji jest więcej u kobiet po leczeniu niepłodności.

Z czym jest to związane? Czy bardziej z tym, że przez dłuższy czas bezskutecznie starały się o dziecko, czy może spowodowane jest to burzą hormonalną zachodzącą w organizmie?

Ze wszystkimi tymi czynnikami. A najbardziej z przemęczenia organizmu. Ale mówiąc o przemęczeniu, mam na myśli psychiczne przemęczenie.

Podczas leczenia niepłodności kobiety są w ciągłej walce, odpierają każde zagrożenie, są w nieustającym działaniu. Nie zauważają albo wręcz uważają, że nie mogą zwolnić, bo może to przełożyć się na fiasko leczenia niepłodności, a potem przychodzi taki moment, gdzie jest w ciąży i już nic więcej nie może zrobić.

Nic od niej nie zależy. Najpierw trzeba czekać między 7-9 tygodniem, czy serce bije, potem 12.-14. tydzień sprawdzenie, czy nie ma wad genetycznych itp. Brak jakiejkolwiek kontroli i możliwości wpływu na sytuacje jest kolejnym czynnikiem negatywnym. Można powiedzieć: „Ok, inne kobiety mają tak samo”. Tyle tylko, że te, które nie leczyły się z niepłodności, nie przebiegły wcześniej ultramaratonu stresu, ich zasoby kompensacji są pełne. Więc i lepiej trochę funkcjonują.

Jakie mogą być skutki ciągłego stresu w ciąży – zarówno dla kobiety ciężarnej, jak i dziecka?

Jeśli chodzi o skutki stresu najważniejsze są te bezpośrednio zagrażające matce. Przedłużający się stres zawsze będzie prowadzić do zaburzeń emocjonalnych, w których najgroźniejsza jest depresja. A depresja może spowodować, że nawiązanie prawidłowej więzi z dzieckiem, która jest niezbędna do jego prawidłowego rozwoju, szczególnie w pierwszych latach życia, będzie niemożliwa. Nadmierna reakcja stresowa podczas ciąży dla płodu najniebezpieczniejsza jest z powodów bardziej ogólnoustrojowych. Stres centralizuje krążenie.

Co to znaczy?

Że prawidłowo ukrwione stają się narządy niezbędne do przeżycia – serce, mózg i mięśnie poprzecznie prążkowane. Macica, a co za tym idzie płód w niej rozwijający się, nie jest dla organizmu priorytetem. Może doprowadzić do zaburzeń rozwoju, niedożywienia i nierzadko do poronień. Ale też nie chciałabym, żeby teraz każda kobieta w ciąży, czytająca to, a przeżywająca ogromne lęki, zaczęła bać się jeszcze bardziej.

Prawda jest taka, że każdy z nas, i będę to ciągle powtarzać, ma inny próg odpowiedzi na stres. Mam pacjentki, które całą ciążę cierpiały na zaburzenia lękowe, a ich dzieci są zdrowe i nie mają żadnych objawów. To też jest możliwe.

Jeśli kobietom borykającym się z niepłodnością uda się zajść w ciążę po poronieniu, to wciąż walczą ze strachem przed kolejną stratą. Każde wyjście do toalety wiąże się z obawą zobaczenia np. krwi na bieliźnie. Czy to normalne zachowanie, czy powinno zacząć niepokoić?

To bardzo częste zjawisko. Oczywiście, do momentu, gdy nie zaczyna przekraczać pewnej normy. Dzieje się to wtedy, gdy zaczyna zaburzać funkcjonowanie. Gdy kobieta o niczym innym nie myśli, gdy nie może skupić się na żadnej czynności, gdy przestaje spać. To powody do niepokoju i wtedy warto zgłosić się po poradę do specjalisty-psychiatry. Zazwyczaj wtedy, jako czynnik leczący, zaleca się psychoterapię wsparciową, nastawioną na to, by pomóc kobiecie poradzić sobie z tymi myślami. Zresztą poronienie to zupełnie inny temat. I zarówno dla kobiet po leczeniu niepłodności, czy tych nieleczonych, wywołuje traumę i trudno tu też wyceniać, kto ją gorzej przechodzi. Bo z mojego doświadczenia, poronienie jest zawsze traumatycznym doświadczeniem.

Czy istnieją jakiekolwiek możliwości uniknięcia stresu lub chociażby jego zmniejszenia?

Oczywiście. Jestem za tym, by szło to dwutorowo. Po pierwsze – wsparcie (bliskich lub profesjonalne), a po drugie – różne techniki relaksacyjne. I tu warto zaznaczyć że „różne techniki relaksacyjne” to zagadnienie bardzo szerokie. Od profesjonalnych dobrze poznanych takich jak joga, po zupełnie indywidualne jak np. robienie fotografii, czy gotowanie, czyli tego co nas zawsze uspokajało.

A jeśli to nie pomaga. Czy w ciąży można zażywać leki uspokajające?

Mimo że jestem przede wszystkim lekarzem, raczej jestem przeciwna używaniu leków w ciąży – chyba że staje się to absolutnie konieczne.

Nie ma leków psychiatrycznych w kategorii A, czyli całkowicie bezpiecznych, nie dających żadnych wad rozwojowych (Kategorie FDA- ryzyka działania teratogennego). Jest część leków w kategorii B i C, gdzie nie można wykluczyć powstania wad, a większość leków ma kategorie D i X, czyli są najbardziej niebezpieczne.

Leki uspakajające niczego nie leczą, likwidują tylko objawy. Większość jest w kategorii D i X, więc najbezpieczniej jest nie przyjmować tych leków. Oczywiście, jeśli skutki nie przyjęcia będą gorsze od przypuszczalnych skutków negatywnych, należy je przyjąć, ale tylko wtedy, gdy lekarz zadecyduje, że jest to konieczne.

Czy po szczęśliwym porodzie pierwszego dziecka stres związany z ciążą przy drugim dziecku będzie już mniejszy?

Niestety nasz mózg nie jest aż tak schematyczny i przewidywalny. Jeżeli ktoś ma predyspozycje do reagowania w taki sposób tzn. lękowy, to samo zdrowe urodzenie może nie pomóc. Ale warto popracować nad tym również między ciążami. Można skorzystać z leczenia farmakologicznego bądź psychoterapeutycznego, dzięki któremu nauczymy się bardziej bezpiecznego reagowania na sytuacje trudne.

Dlaczego ludzie – nie tylko kobiety w ciąży – nie biorą na serio zaleceń typu: “nie stresuj się” w ciąży, ponieważ to źle wpłynie w przyszłości na dziecko?

Dlatego, że tak zwane dobre rady odnoszą się do strefy intelektualnej, racjonalnej. Proszę zapytać każdej z tych kobiet, a ja na ślepo powiem, że 99,9 proc. z nich odpowie pani: „ Ja wiem, że nie powinnam się stresować, ale co z tego jak i tak to się dzieje?” A to wszystko rozgrywa się sferze emocjonalnej, nie związanej z naszym IQ czy zdrowym rozsądkiem. Oczywiście można to zmienić, ale wymaga to pracy terapeutycznej, a dokładniej przepracowania.

Czy w trakcie ciąży, kiedy kobieta odczuwa silny stres i obawę o poronienie, powinna korzystać ze wsparcia psychologa? 

Na tym to polega. Dobry specjalista będzie doskonale rozumiał, że w takiej sytuacji nie należy rozpoczynać terapii polegającej na „przetrawianiu przeszłości”, czyli tzw. wglądowej. To czas, w którym należy wspierać pacjentkę, być z nią, pozwalać „rozgadywać” strach. I uczyć, jak sobie z nim radzić, ale bardziej za pomocą metod behawioralnych. W sposób bezpieczny pomóc zrozumieć pacjentce jej lęki.

 

Rozmawiała: Paulina Ryglowska-Stopka

Maja Polikowska-HermanMaja Polikowska-Herman, psychiatra, psychoterapeuta, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Neuropsychiatrycznego, pracownik naukowo-dydaktyczny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, współzałożycielka Amici Clinic. Prowadzi fanpage: Sztuka Terapii-Amici Edukacja, na której porusza głównie zagadnienia z obszaru jej zainteresowań zawodowych, czyli zaburzeń cywilizacyjnych takich jak problemy psychiczny związane z niepłodnością, depresja, wypalenie, trudności w relacjach, mobbing. Jej głównym celem jest zwrócenie uwagi na to, jak dużym problemem są zaburzenia emocji związane z niepłodnością, płodnością oraz macierzyństwem.


 

 

Polecamy także:

Standardy opieki okołoporodowej w Polsce. Na co może liczyć rodząca?

 

 

 

Zobacz, jak ciąża zmienia kobiece ciało od środka. Niesamowity film

 

 

Ratunku, bliźniaki?! Zobacz, co cię czeka z dwójką dzieci [zwłaszcza w nocy]

 

 

 


Autorka książki (jako Laura Lis) "Moje in vitro. Historia prawdziwa", w której pisze, że cuda się zdarzają i nigdy nie należy tracić nadziei.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *