Niechęć do seksu, spadek libido, a czasem wręcz oziębłość – to niestety skutki uboczne usilnych starań o dziecko, które odczuwa średnio co druga niepłodna para. Dla wielu z nich seks, który lubili, stał się tematem drażliwym, a stosunki seksualne – mechanicznym zadaniem do wykonania. To pułapka niepłodności, w którą wpada wiele par. Niestety, wiele z nich nie jest w stanie się z niej wydostać. Co zrobić, by seks znów cieszył – nawet jeśli nie przynosi upragnionej ciąży?
Jak rozpalić gasnącą namiętność, by w łóżku poczuć znów ogień i żar ciał? To pytanie zadaje sobie wiele par, które po latach starań o dziecko, obserwują nie tylko spadek libido, ale także pewien rodzaj niechęci do seksu innego niż ten w celach reprodukcyjnych.
Ofiary seksu owulacyjnego
Marta ma 30 lat i od trzech stara się z mężem o dziecko. Na razie nie podjęli decyzji o in vitro, choć jak mówi, wszystko wskazuje na to, że to może być jedyna możliwość, by zostali rodzicami. „Nie wiem jednak, czy dotrwamy do tego momentu. Nie wiem, czy warto.” – mówi smutno. „Nasze relacje przez ostatnie lata stały się takie, jakich nigdy nie mieliśmy. Zaczynamy się kłócić o rzeczy, które do tej pory nie miały dla nas większego znaczenia, ot – choćby wynoszenie śmieci i robienie zakupów. Oddalamy się od siebie także w łóżku. W zasadzie przestaliśmy się przytulać, całować, pieścić poza tymi dniami, gdzie „przytulanki” są wskazane, czyli w dni płodne. Tak, staliśmy się ofiarami seksu owulacyjnego i nie umiemy sobie z tym poradzić” – wyznaje i zaraz dodaje: „To straszne, biorąc pod uwagę, że byliśmy idealnymi kochankami, którzy nie tylko się kochają, ale uwielbiają igraszki w łóżku, więcej – nasze temperamenty erotyczne były bardzo podobne – kręciły nas te same pozycje, te same zabawy, mąż doskonale wiedział, jak mnie dotknąć, by rozpalić. Dziś totalnie się rozmijamy – gdy on chce, ja nie chce. Gdy ja mówię, że to „dziś”, on napina się i tłumaczy, że albo musi koniecznie się wyspać, bo praca, albo już wprost zaczyna mówić, że nie ma ochoty na pokrywanie mnie jak ogier klaczy”.
Niestety, takich par jest wiele i wiele z nich nie doczekało się upragnionego potomstwa właśnie z powodu problemów łóżkowych, które wywołało usilne staranie się o ciążę. Moc stwórcza seksu zamieniła się w moc destrukcji, doprowadzając parę do poważnego kryzysu w związku, a czasami wręcz kierując na salę sądową.
„Niepłodność spokojnie mogłaby być dołączona do listy przyczyn rozwodów – jestem przekonana, że choć o tym się głośno nie mówi, wiele par spokojnie mogłoby podać ją jako powód rozstania” – mówi Marta, która pół roku temu postanowiła, że nie pozwoli, by i tak wyczerpująca psychicznie choroba, jaką jest niepłodność, zniszczyła jej wszystko, co do tej pory było jej szczęściem.
Postanowiła przede wszystkim sama nieco wyluzować i zatroszczyć się zarówno o własną psychikę, jak i komfort jej męża. „Gdy któregoś dnia powiedział mi, że dłużej nie wytrzyma tej presji, przestraszyłam się – poczułam, że on naprawdę może odejść. To mnie otrzeźwiło i mam nadzieję, że mamy jeszcze szansę na to, by powrócić do takiej między nami relacji, jaka była, zanim zaczęliśmy zajmować się tylko robieniem dzieci” – mówi Marta.
Seksuolog: musicie się więcej “puszczać”
Niewiele niepłodnych par z problemem łóżkowym trafia jednak do seksuologa. To wciąż temat tabu – zarówno niepłodność, jak i problemy z erotyką. Ci jednak, którzy się odważyli zajrzeć do gabinetu specjalisty lub gdy zostali do niego odesłani na przykład przez psychologa – doświadczyli diametralnej przemiany.
Kasia i Łukasz sami podjęli decyzję, że podejmą terapię u seksuologa. Po pierwszym spotkaniu mieli mieszane uczucia, ale nie zrazili się i każde kolejne przynosiło coraz więcej pozytywnych efektów – przede wszystkim udało im się przełamać i otworzyć. To właśnie w gabinecie powiedzieli sobie wprost, co ich najbardziej boli w tej niepłodności. Ku swojemu zdumieniu, odkryli, że to wcale nie brak dziecka, ale sposób, w jaki się zaczęli o nie starać ich przerósł. Intensywność myślenia o poczęciu zasłoniła wszystko, co do tej pory dawało im radość – w tym seks, który nie wiadomo kiedy stał się aktem reprodukcyjnym, po którym Kasia nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż to, czy „to się właśnie już stało”, a potem wyczekiwała momentu, gdy będzie mogła zrobić test.
„Najważniejszy był dla mnie moment, w którym uświadomiłam sobie, że moje dziecko – jeśli się w końcu pocznie – będzie poczęte podczas mechanicznego i niemającego nic wspólnego z miłością i ciepłem aktu. Jak sobie wyobraziłam, że kiedyś będę tłumaczyła synowi czy córeczce, że przyszła na świat z miłości mamy i taty i zestawiłam to z obecną naszą delikatnie mówiąc chłodną relacją w łóżku – struchlałam. Tak się nie robi dzieci” – mówi Kasia.
Łukasz się śmieje, bo po którejś wizycie u seksuologa, ten powiedział, że seks to „puszczenie się”. „No i zaczęliśmy się puszczać” – mówi. „To ma sens. My najczęściej mówiąc „nie puszczaj się”, myślimy o czymś złym, a trzeba do tego podejść inaczej. Trzeba się puszczać – emocjonalnie, cieleśnie. Puszczać się to dawać sobie radość – uwalniać nie tylko to napięcie seksualne, ale także emocjonalność” – opowiada. „Każdemu polecam – i seksuologa, i puszczanie się, oczywiście z żoną” – żartuje Łukasz.
Oboje nie mają wątpliwości, że terapia bardzo wiele im dała. Paradoksalnie nie tylko w sferze seksu, choć tu zmieniło się bardzo wiele. „To oczywiście wymaga pewnego przełamania się, pokonania oporu, a czasem wręcz pozbycie się wstydu. Puszczenie wodzy fantazji i uwolnienie ciała wymaga od partnerów dojrzałości. Ale to nie prawda, że zabawa w łóżku z wykorzystaniem na przykład erotycznych gadżetów, to coś niepoważnego albo zboczonego. Nie powiem ci, jak się lubimy bawić, ale powiem, że ta zabawa daje nam niesamowite doznania i bardzo mocno nas zbliżyła do siebie. Nie wiedziałem zresztą, że moja żona lubi to czy tamto, a tu proszę – okazało się, że to prawdziwa kocica. Uwielbiam ją i bardzo kocham – bardzo chcę, byśmy mieli dziecko i teraz jestem pewien, że się uda” – mówi Łukasz.
Włącz wibrator, rozłóż planszówkę – seks nie musi być poważny
Zapytani o receptę na podkręcenie wibracji w sypialni, jaką mogliby dać innym parom, które mają podobny problem – oboje niemal w tym samym czasie rzucają ze śmiechem: wibrator. „Wiem, wiem – nie kojarzy się zbyt poważnie. Ale czy seks musi być zawsze poważny?” – pyta retorycznie Kasia.
„Doświadczenie czegoś, co daje ci fizyczną przyjemność, spełnienie jakiejś fantazji erotycznej w łóżku z mężem, zaskakująco dobrze wpływa potem na podejście do innych marzeń, które pragniesz spełniać. To prawda, że udany seks to powerbank endorfin” – dodaje.
Nie każdy jednak odnajdzie się wśród tego typu zabawek dla dorosłych i to również zrozumiałe. Ale jest wiele innych sposobów, by do sypialni nie wkradła się nuda.
Małgosia i Marek mają za sobą trzy lata wzlotów i upadków związanych z leczeniem niepłodności. Nie kryją, że i ich dopadł syndrom „seksu na gwizdek”, choć podobnie jak Kasia i Łukasz, w porę podjęli działania naprawcze. Z pomocą przyszło kilka książek i porada psycholożki, z którą przyjaźni się Małgosia.
„Nagły chłód w sypialni to przede wszystkim sygnał, że w naszej głowie i myśleniu coś się zmieniło. Moja przyjaciółka psycholog pomogła mi zrozumieć, że nie mogę wiecznie mówić do Marka „bo ty to, bo ty tamto…, niechcący wpędzając go w poczucie winy za wszystko, co nas spotyka” – mówi Gosia i przekonuje, że zmiany zacząć trzeba od siebie, także te zewnętrzne.
„Pokaż mi swoją piżamę, a powiem ci, jaki masz seks… – tak mi kiedyś rzuciła przyjaciółka, całkiem nieświadoma, że moim ciuchem nocnym są stare legginsy i rozciągnięta koszulka Marka” – śmieje się Gosia. „To na mnie podziałało – zresztą było blisko tego, co od czasu do czasu przebąkiwał o tym odzieniu mój mąż. Obruszałam się straszliwie, gdy słyszałam, że mogłabym tego nie zakładać” – wspomina.
Wielu seksuologów potwierdza, że rutyna w sypialni bardzo często ubrana jest we flanelową piżamę, grube skarpety i przykryta dwoma kołdrami. Tymczasem zabawy erotyczne to świetny sposób na odzyskanie radości z seksu – zwłaszcza gdy od niego tak wiele zależy.
Ginekolog: radosny seks – najlepsza recepta na dziecko
Tego samego zdania są lekarze specjalizujący się w leczeniu niepłodności. „Seks wpływa na nasze życie w sposób nieprawdopodobny. Wiele par, leczących się z powodu niepłodności, mówi o seksie rzeczy okropne, a tak być nie powinno. Powiedzmy szczerze, żadne testy owulacyjne, żadne inne działania mające na celu planowanie stosunków nie mają sensu. Nic nie jest w stanie zwiększyć szansy na poczęcie dziecka, wobec radosnego seksu. Nie ma sensu powstrzymywania pożycia seksualnego przez 4-5 dni, w oczekiwaniu na „złoty strzał”. Naturalny seks, 2-3 razy w tygodniu, jest najlepszym sposobem na zajście w ciążę” – to zdanie prof. Waldemara Kuczyńskiego, specjalisty ginekologii i położnictwa, założyciela Kliniki „Kriobank” w Białymstoku.
Marta Niedźwiecka, pierwsza w Polsce sex coacherka, autorka świetnej książki „Slow sex. Uwolnij miłość”, podczas spotkania pt. „Miłość, seks, bezpłodność”*, jakie odbyło się swego czasu w białostockiej klinice, mówiła: Seks to „pieprzny” sms wysłany do partnera z pracy, to miłość francuska, to petting. Natomiast, jeśli będziemy traktować seks jedynie jako prokreację, jako stosunek waginalny – to całe nasze życie seksualne ulegnie uproszczeniu i będziemy zmierzać w stronę małżeńskiej rutyny.
„Wśród Polaków jest takie mocne przekonanie, że o seksie się nie gada. Seks się po prostu robi. Seks jest tym co się ludziom po prostu zdarza, a potem im się zdarzają dzieci. Nikt nie ma żadnych problemów, każdy ma tyle orgazmów ile chce, wszyscy dożywają późnego wieku szczęśliwi, zadowoleni, usatysfakcjonowani. Niestety tak nie jest. Nie znam żadnego takiego przypadku, żadnego człowieka, który nie miałby w swoim życiu wyzwań związanych z seksem” – tłumaczyła Niedźwiecka.
Kochaj się i baw się – sposób na rutynę w łóżku
Co zatem zrobić, by seks nie stał się przykrym obowiązkiem małżeńskim? Kasia i Łukasz polecają w sytuacji podbramkowej wizytę u seksuologa, a zaraz potem zakupy w dobrym butiku typu love store, których nie brakuje również w internecie. Małgosia i Marek dodają, że często wystarczy tylko odrobinę zmodyfikować swoje ulubione i niezwiązane z seksem rozrywki. „Uwielbiamy planszówki – to zresztą jedno z tych zajęć, które także ucierpiało, gdy zaczęło się między nami nieco psuć. Gośka zaproponowała któregoś razu, byśmy wypróbowali planszówkę dla dorosłych, którą podsunęła jej przyjaciółka. No i to była naprawdę gorąca rozrywko-rozgrywka – naprawdę polecam nie tylko parom, które tak jak my staramy się o dziecko. Jest przy tym kupę śmiechu, ale i, nie powiem, temperatura rośnie w miarę grania” – śmieje się Marek.
„Podobno w szafie każdej kobiety powinna wisieć mała czarna. Moim zdaniem każda z nas powinna też mieć jej odmianę i na łóżkowe imprezy” – dodaje Małgosia.
Zdaniem sex coacherki Marty Niedźwieckiej, najważniejsze jednak to spróbować sytuację związaną z niepłodnością i planowaniem dziecka zamienić na wyzwanie, z którym można coś zrobić. Nie jest to rzecz łatwa, ale można taką szansę wykorzystać maksymalnie. Niech proces leczenia niepłodności będzie wielką okazją na wspaniały związek, bowiem nie ma tak trudnego doświadczenia w naszym życiu, którego nie można by użyć do rozwoju, do wzmocnienia siebie i związku. Dziecko jest pretekstem do otwarcia sobie tej drogi.
Polecamy także:
Pozycje seksualne – czy rzeczywiście mają wpływ na poczęcie dziecka
Emocjonalne wraki – jak niepłodność wpływa na relacje w związku
Dni płodne – czas na seks i zabawę
Co wybierzesz dla siebie w seksowym sklepie? Sprawdź, czy masz fantazję erotyczną**
*„Miłość, seks, bezpłodność” – spotkanie w ramach akcji “Oswoić niepłodność”, organizatorem której jest klinika Kriobank w Białymstoku.
**Sponsorem artykułu jest sexownysklep.pl
Dodaj komentarz