Czekamy na zmiany. Czekamy na poniedziałki, czekamy na nowy miesiąc, w końcu czekamy na Nowy Rok. Od 1 stycznia wszystko ma być inaczej, lepiej i szybciej. Odkładamy rzeczy, które zakładamy, że powinniśmy wdrożyć w naszą codzienność, a ostatecznie kończy się na kolejnym, przesunięciu terminu ich premiery. Dlaczego tak jest? Wydaje nam się, że chcemy, a jak przychodzi moment, na który czekamy, to znajdujemy kolejne usprawiedliwienia. Przyjrzyjmy się zatem wspólnie temu magicznemu zjawisku, jakim są POSTANOWIENIA NOWOROCZNE.
Postanowienia noworoczne zwykle podyktowane są motywacją zewnętrzną.
Jeżeli chcielibyśmy zmiany i byłaby ona dla nas ważna, to wprowadzilibyśmy ją od razu. Nie czekalibyśmy na żaden termin. Potrzebowalibyśmy jej już, teraz i natychmiast. Jeżeli czegoś naprawdę pragniemy, dążymy do tego za wszelką cenę. Dobrym przykładem są pacjenci, którzy od lat starają się o dziecko i są gotowi do największych poświęceń. W tym przypadku nie ma poniedziałków, styczniów i nowych roków. Jest ewentualnie początek nowego cyklu, od którego należy wdrożyć określony plan leczenia, przyjmowanie nowych leków itp.
Schody zaczynają się wtedy, kiedy zmiany mają dotyczyć czegoś, czego nie lubimy lub z czego niechętnie rezygnujemy, np. wprowadzenie aktywności fizycznej. Jeżeli nie lubimy ćwiczyć, a na kolejnej wizycie usłyszymy: „ proszę zadbać o ruch i najlepiej ograniczyć słodycze” to może pojawić się opór. Wizualizujemy siebie z przeszłości na lekcjach wuefu , na których kazano nam skakać przez kozła i biegać na czas. W tych wyobrażeniach może pojawić się także sałata i połowa pomidora na talerzu oraz nasza smutna mina. W tym momencie przechodzimy do drugiego powodu, dla którego zmiany noworoczne czasem nie wychodzą.
Wprowadzane zmiany są zbyt restrykcyjne, nagłe i pozbawione okresu adaptacji.
Jeżeli nagle z czegoś rezygnujemy lub coś wprowadzamy, to róbmy to… powoli. Ustaliliśmy sami ze sobą, że zaczynamy biegać? To cudownie, ale nie skazujmy się nagle na ćwierć-maratony o 5 nad ranem na początku zimy. Rozejrzyjmy się po okolicy i najpierw ustalmy, gdzie chcemy biegać, żeby było nam przyjemnie. A tak przy okazji, czy to bieganie ma być tym sportem? Bo poddając się dłuższej refleksji, możemy dojść do wniosku, że wolimy np. siłownię, pływanie, squasha lub pole dance.
Zmianę powinniśmy uczynić tak przyjemną, jak tylko możemy. Jeżeli nie lubimy się ruszać, wybierzmy coś, co jest najbliższe naszym zainteresowaniom. Zacznijmy też powoli, stopniowo zwiększając intensywność. Jeżeli wybraliśmy bieganie, to na pierwszy ogień zróbmy marszobieg po wyznaczonej trasie, zapoznajmy się z okolicą, wybierzmy ciepłe i wygodne ubranie, w którym będziemy się dobrze czuć.
Nagłe zmiany to szok dla naszego organizmu, tak jak w innych obszarach życiowych (praca, związek) potrzebujemy chwili adaptacji, żeby oswoić się z nową sytuacją.
Jeżeli pochłaniamy czekoladę tabliczkami, to… przy najbliższej okazji zjedzmy np. 1-2 rządki, a resztę oddajmy komuś bliskiemu (lub schowajmy do lodówki, jeżeli mamy silną wolę). Jeżeli nadużywamy kawy, to rozejrzyjmy się za czymś, co nam ją powoli zastąpi, np. jeżeli pijemy 3-4 kawy dziennie, to zacznijmy co drugą kawę robić zbożową i stopniowo zastępować kofeinę zwykłą zbożówką.
Przeczytaj: 10 sposobów, by odzwyczaić się od kawy
Nie karzmy się i nie nagradzajmy we wprowadzaniu nowej zmiany.
Ta zmiana i nasza postawa wobec niej nie powinna podlegać ani karze ani nagrodzie. Przede wszystkim kary i nagrody sprawią, że znowu zmiana będzie podyktowana motywacją zewnętrzną, a tego chcemy uniknąć, żeby ją podtrzymać. Jeżeli coś nam wyjdzie lub też nie, zastanówmy się, dlaczego tak się stało? Pomocne może okazać się pytania:
- CO BYŁOBY MI POTRZEBNE, ABY SIĘ UDAŁO?
- CO MÓGŁBYM ZROBIĆ INNEGO, ŻEBY NASTĘPNYM RAZEM SIĘ UDAŁO?
- CO UTRUDNIŁO MI PODTRZYMANIE TEJ ZMIANY?
- DLACZEGO TEGO NIE ZROBIŁEM?
W trakcie udzielania sobie samemu odpowiedzi może okazać się, że… np słodyczami regulujemy nasz stan emocjonalny. Jeżeli przytłoczyła nas sytuacja w pracy i po powrocie do domu rzuciliśmy się na lodówkę i potem poczuliśmy ulgę, to mamy gotową odpowiedź. W tym przypadku jedzenie dostarcza nam przyjemnych emocji i kontynuujemy ten mechanizm lub też chętnie do niego będziemy wracać w sytuacji porażki lub pod wpływem silnego stresora. Jakie jest rozwiązanie?
Poszukać nowych sposobów na dostarczenie sobie przyjemnych emocji, np. obejrzenie ulubionego serialu, wypad z partnerem do ulubionego miejsca (a może do kina?), telefon do przyjaciela. Może okazać się, że jedna zmiana zapoczątkuje drugą i zyskamy nowe, trwałe nawyki prozdrowotne.
Bądźmy dla siebie dobrzy.
Bez względu na to, w jakiej aktualnie jesteśmy formie i czego zmiana ma dotyczyć, traktujmy siebie samych z szacunkiem. To, że doprowadziliśmy się do stanu, sytuacji, która nas nie zadowala, nie znaczy, że jesteśmy gorsi od innych. W pewnym momencie naszego życia podjęliśmy pewne decyzje i je kontynuowaliśmy. Może dotyczyły naszych nawyków, może naszego żywienia, może naszej pracy. Było to rozwiązanie, które w tamtym momencie wydawało nam się najlepsze/najłatwiejsze do wykonania. Teraz jest inaczej, po dłuższej obserwacji dochodzimy do wniosku, że pewne rzeczy nie są dla nas dobre i postanawiamy je zmienić.
Tamten okres swojego życia możemy uznać za ważny, bo zwrócił nam uwagę na pewne kwestie np. zdrowotne. Swoim doświadczeniem możemy podzielić się z innymi, którzy także mają trudności w tym obszarze. Każde doświadczenie życiowe jest cenne, bo zmienia nasz sposób myślenia i naprowadza nas na drogę, którą chcemy iść. W przypadku niepłodności każde zachowanie prozdrowotne zbliża nas do najważniejszego marzenia… do naszego dziecka.
Zacznijmy wprowadzać zmiany pojedynczo.
Jeżeli nasza karta pt. Zmiany Noworoczne ma więcej niż 10 podpunktów, to chyba jest przewidziana na kolejne dziesięciolecie. Nie fundujmy sobie rewolucji rodem z RODO (ach ten pamiętny maj 2018) od pierwszego stycznia. Wprowadźmy jedną zmianę, a po jakimś czasie kolejną.
Wprowadzając nagłe zmiany na wielu obszarach naszego życia możemy stracić poczucie bezpieczeństwa i wrócić do starych nawyków szybciej niż wprowadziliśmy nowe.
Zasada jest prosta, każda zmiana wprowadzana jest osobno i dopiero gdy sami poczujemy się w nowej sytuacji dobrze, wprowadzajmy kolejną.
Zmiany noworoczne wprowadzajmy… już w grudniu.
Wracając do początku tekstu, nie czekajmy na Nowy Rok. Jeżeli mamy coś zrobić (zalecenia lekarskie), własne aspiracje (utrata wagi), to zacznijmy już, a kontynuujmy w Nowym Roku. Małymi kroczkami, powoli we własnym tempie, ale do przodu. Tu i teraz, nie wtedy i tam. Bo wtedy i tam mogą się nie pojawić nigdy, a tu i teraz trwają i są pewne.
Drodzy Pacjenci i Czytelnicy, z okazji nadchodzącego Nowego Roku życzę Wam, aby Wasze Postanowienia Noworoczne były zmianami, które zapoczątkujecie z uśmiechem i wiarą, że doprowadzą Was do upragnionego celu. Jesteście już jakiś czas na swojej drodze, drodze do rodzicielstwa. Jest to trudna droga, w trakcie której doświadczanie wielu emocji, nie zawsze przyjemnych. Życzę Wam z całego serca, aby na tej drodze nigdy nie zabrakło dwóch rzeczy: MIŁOŚCI i NADZIEI, bo to one sprawiają, że ta wędrówka ma sens.
Anna Wietrzykowska jest psychologiem, psychoterapeutą pracującym w nurcie systemowym. Specjalizuje się w pracy indywidualnej z osobami dorosłymi, parami oraz rodzinami. Od 2014 roku jest Członkiem Nadzwyczajnym Wielkopolskiego Towarzystwa Terapii Systemowej. Swoją pracę terapeutyczną poddaje superwizji. W obszarze jej zainteresowań zawodowych znajduje się praca z parami zmagającymi się z niepłodnością, rodzicami przygotowującymi się na narodziny dziecka, rodzicami, którzy stracili dziecko oraz rodzicami potrzebującymi wsparcia w wychowaniu. Więcej informacji na www.psycholognieplodnosci.pl
POLECAMY TAKŻE: Posiadanie dziecka jest dla nich narkotykiem, czyli starania pary 40+
Posiadanie dziecka jest dla nich narkotykiem, czyli starania pary 40+
Dodaj komentarz