Niepłodność uznawana jest za chorobę cywilizacyjną XXI wieku. Podczas gdy coraz więcej par nie może zajść naturalnie w ciążę, w Polsce wciąż brakuje rządowego wsparcia dla osób starających się o dziecko. Programy samorządowe, choć bardzo potrzebne, nie obejmują wszystkich osób, które bezskutecznie starają się o dziecko. Droga do upragnionego macierzyństwa jest bardzo kosztowna, a to dla niektórych stanowi barierę nie do przejścia.
2. czerwca obchodzony jest Światowy Dzień In Vitro. Według danych ESHRE ( European Society of Human Reproduction and Embryology), na świecie jest już 10 mln dzieci, które przyszły na świat w wyniku zastosowania tej metody leczenia niepłodności. Najwięcej pacjentów korzystających z in vitro mieszka w Hiszpani, Niemczech, Rosji oraz we Francji.
In vitro w Polsce i na świecie
Na całym świecie, w tym również i w Polsce, problem niepłodności dotyka coraz więcej osób. W naszym kraju, co piąta para ma trudności z poczęciem dziecka. W całej Europie z niepłodnością zmaga się 30 mln osób! Zgodnie z szacunkami ekspertów ds. niepłodności, którzy dyskutowali na zorganizowanym w połowie maja międzynarodowym sympozjum w Warszawie, w większości krajów europejskich, od 5 do 7 procent dzieci rodzi się dzięki technikom wspomagania rozrodu.
Przyczyny trudności z poczęciem są bardzo złożone, od schorzeń pochodzenia infekcyjnego i immunologicznego, wad genetycznych po zmiany środowiskowe. Niezdrowe odżywianie, życie w ciągłym biegu, siedzący tryb życia, używki – wszystko to negatywnie wpływa na płodność. Niski wskaźnik dzietności to również zasługa odkładania planów macierzyńskich na później, głównie ze względu na możliwości edukacyjne i zawodowe kobiet.
Przeczytaj także: Przyczyną niepłodności może być ZUM. Sprawdź objawy i leczenie
Nie tylko problem kobiet
Ze względu globalny charakter problemu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zalicza niepłodność do chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Niestety, prognozy na kolejne lata są dalekie od optymistycznych, a liczba pacjentów klinik leczenia niepłodności będzie lawino rosnąć. Jeszcze do niedawna uważano, że to kobieta ponosi większą odpowiedzialność za kłopoty z zajściem w ciążę. Zwykle to partnerce lekarz ginekolog zlecał szereg badań diagnostycznych. Obecnie wiadomo, że za przynajmniej połowę kłopotów z niepłodnością odpowiada tzw. czynnik męski. Mężczyźni mają coraz mniej ruchliwe plemniki, często o nieprawidłowej budowie, a to znacząco wpływa na płodność. Za taki stan rzeczy eksperci winią nie tylko niezdrowy styl życia współczesnych mężczyzn, ale i szereg zmian środowiskowych, takich zanieczyszczone powietrze, czy wszechobecne ftalany. Normy dla nasienia męskiego, które obowiązują dzisiaj, jeszcze przed 15-laty były by uznane za patologię.
Przeczytaj także: Czynnik męski a niepłodność – rozmowa z andrologiem
Leczenie niepłodności metodą in vitro
O niepłodności mówimy wtedy, kiedy para bezskutecznie stara się o ciąże przez przynajmniej rok. Po tym czasie warto zgłosić się do kliniki leczenia niepłodności. Na pierwszej wizycie u lekarza konieczna jest obecność obojga partnerów.
Obecnie za najbardziej skuteczną i zaawansowaną metodę leczenia niepłodności uważa się procedurę zapłodnienia pozaustrojowego IVF (ang. in vitro fertilization). Warto jednak dodać, że metod leczenia jest wiele i nie każda para lecząca się w z powodu niepłodności kwalifikuje się do zastosowania in vitro. Takie leczenie zlecane dopiero po wykonaniu odpowiedniej diagnostyki. W niektórych przypadkach lekarz zaleca inną terapią, jak zastosowanie leczenia hormonalnego, monitoringu cyklu lub skorzystanie z inseminacji domacicznej. Niemniej jednak to właśnie zapłodnienie pozaustrojowe jest jedną z najczęściej wykorzystywanych metod w procesie leczenia niepłodności. Główną zaletą tej metody jest skuteczność. Według różnych źródeł w Polsce skuteczność wynosi od ok. 20-40%. Nie odstępujemy tym samym od innych krajów europejskich.
Przeczytaj także: Pierwsza wizyta w klinice niepłodności – co przyspiesza diagnozę i leczenie??
Pierwsze zabiegi in vitro
Pierwszy zabieg in vitro przeprowadziło dwóch brytyjskich lekarzy – Robert Edwards i Patrick Steptoe w 1977 roku. Urodzona dzięki tej metodzie Louise Brown ma się dobrze, jest zdrową kobietą, która z zaangażowaniem bierze udział w licznych spotkaniach na temat propagowania metody in vitro. W Polsce pierwszy tego typu zabieg został wykonany w 1987 r. w Białymstoku, w ośrodku kierowanym przez prof. Mariana Szamatowicza.
In vitro w Polsce
W przeciwieństwie do niektórych krajów europejskich, jak np. Niemcy, czy Dania, w Polsce pacjenci klinik leczenia niepłodności muszą płacić za kosztowne leczenie z własnej kieszeni. NFZ refunduje tylko leki na pierwsze trzy próby. Sama procedura to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Do tego dochodzą liczne badania, leki, zależne od indywidualnego przypadku. Niestety, często na jednym podejściu się nie kończy, wówczas kwoty rosną, a to stanowi dla wielu osób barierę nie do pokonania.
Z rządowej pomocy niepłodne pary mogły korzystać od 2013 roku do 2016 roku. Obowiązywał wówczas program o nazwie „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016″. W wyniku refundacji urodziło się ok. 22 tys. dzieci. Liczba ta nie jest ostateczna, bo pary wciąż korzystają z zarodków, które w tamtym czasie były poddane zamrożeniu. Po zmianie władzy w 2016 roku minęły bezpowrotnie czasy, kiedy niepłodne pary mogły skorzystać z refundacji. Ministerstwo Zdrowia w zamian wprowadziło inny program o nazwie: „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, którego celem jest zwiększenie dostępu obywateli do wysokiej jakości świadczeń związanych z diagnostyką oraz leczeniem problemu niepłodności. Przeciwnicy zarzucają pomysłodawcom programu niegospodarność, bo na wydane 40 mln zł, urodziło się 209 dzieci.
Przeczytaj także: Program in vitro w Krakowie. Zapisy ruszają 11 maja
Wsparcie samorządów
Po zakończeniu rządowego programu na pomoc niepłodnym ruszyły władze lokalne. Pierwszym miastem wspierającym pary była Łódź. Za nią podążyły następne. Programy wciąż obowiązują, mają różne wytyczne, jednak wszystkie skierowane są do mieszkańców danej jednostki terytorialnej. W większości nie trzeba być małżeństwem, należy zmieścić się w kryterium odpowiedniego wieku (zwykle kobieta do 40 lat). Co najważniejsze, lokalne programy in vitro odciążają niepłodne pary, oferując jednorazowe dofinansowanie do zabiegu. Para najczęściej otrzymuje 5 tys. zł dofinansowania do trzech procedur in vitro.
Obecnie funkcjonują cztery programy wojewódzkie tj. w warmińsko-mazurskim, lubuskim, mazowieckiem i wielkopolskim oraz 32 miejskie programy dofinansowania in vitro (m.in. Warszawa, Kraków, Kielce, Częstochowa, Poznań, Gdańsk, Łódź, Sosnowiec).
Dzięki danym pozyskanym od samorządów udało się oszacować, że ok. 2 proc wszystkich urodzonych w Polsce dzieci, to dzieci urodzone dzięki metodzie in vitro. Dla porównania w Hiszpanii 8 proc. dzieci rodzi się dzięki tej metodzie.
Szereg projektów wspierających in vitro
Wsparcie samorządów chociaż potrzebne i chętnie wykorzystywane, to niestety nie jest dostępne dla każdego. Mieszkańcy miast i miejscowości, których władze lokalne nie utworzyli swoich programów muszą płacić za leczenie z własnych środków.
Z myślą o takich osobach powstaje mnóstwo inicjatyw społecznych, które mają na celu wsparcie leczenia niepłodności w Polsce. Przykładowo, w odpowiedzi na trudną sytuację niepłodnych Stowarzyszenie „In Vitro Bez Granic” przygotowało petycję, pod którą zbierane są obecnie podpisy. Dokument niebawem na zostać przekazany na ręce Prezydenta RP Andrzeja Dudy oraz Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Petycję w sprawie podpisało do tej pory ponad 19 tys. osób.
Również posłowie lewicy przygotowali projekt ustawy umożliwiający finansowanie leczenia niepłodności metodą in vitro z publicznych środków w celu zapobiegania zbliżającemu się kryzysowi demograficznemu w Polsce. Posłowie założyli poziom wydatków na kwotę 300 mln zł rocznie, czyli wsparciu ok. 15 tys. osób rocznie, przy założeniu wysokości dofinansowania na poziomie 20 tys. zł. Projekt obecnie trafił do Biura Legislacyjnego Sejmu oraz do Biura Analiz Sejmowych.
Wielu ekspertów ds. niepłodności z niecierpliwością czeka na moment przywrócenia finansowania in vitro w Polsce.
– Nie mogę się doczekać chwili, gdy in vitro w Polsce będzie refundowane i Polki nie będą musiały oszczędzać czy zadłużać się, aby starać się o dziecko. Oczywiście wtedy należałoby zadbać o regulacje, które zapobiegną sytuacji, że nieprzygotowane jednostki zaczną realizować procedury, aby dostać pieniądze. Nad tym jednak na pewno dałoby się zapanować. Najważniejsze, aby starać się doprowadzić do refundacji in vitro – mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej prof. Rafał Kurzawa, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii.
Przeczytaj także: Wolne miejsca w programie in vitro dla mieszkańców Gorzowa
Brak ośrodków kształcących specjalistów
W Polsce brakuje nie tylko odgórnego wsparcia niepłodnych par, ale i specjalistycznych ośrodków, w których można by prowadzić badania oraz kształcić przyszłych specjalistów leczenia niepłodności.
– Leczenie w Polsce jest naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Natomiast ja uważam, że w dalszej perspektywie […] potrzebne jest akademickie podejście, potrzebne są kliniki, które będą prowadzić badania, które będą również nauczały studentów, lekarzy tego problemu, a tego praktycznie nie ma. To też jest problem – mówił w programie Dzień Dobry TVN prof. dr hab. n. med. Sławomir Wołczyński, specjalista w dziedzinie ginekologii i endokrynologii.
Jak dodaje profesor, w 2020 roku rządzący zapowiadali powstanie rady ds. niepłodności, jednak temat zupełnie ucichł.
Fot.: Pixaby.com/Pexels
Źródło:Dzień Dobry TVN, Gazeta Wyborcza, Puls Medycyny
POLECAMY TAKŻE:
Dodaj komentarz