Mam już dzieci z in vitro, a zamrożone zarodki oddałam do adopcji

Magda z mężem mają już córkę z in vitro i syna w drodze – także dzięki tej metodzie. Pozostało im pięć zamrożonych zarodków. Podjęli jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu: “oddamy je do adopcji”. Jak mówią, chcą uszczęśliwić inną parę, która nie może mieć biologicznego dziecka.

Udało wam się skorzystać z rządowego programu finansowania in vitro. Dzięki temu w październiku 2014 r. na świat przyszła wasza córka. Teraz jesteś w 27. tygodniu ciąży i za niebawem na świat przyjdzie wasz syn – również dzięki in vitro. Pozostało wam jeszcze pięć zamrożonych zarodków – chcecie je oddać do adopcji. Dlaczego?

Magdalena C.: Oddaliśmy z mężem zarodki do adopcji po wielu dniach rozmów i rozważań. Doszliśmy do wniosku, że jesteśmy szczęśliwi, mając dwójkę dzieci. Realnie oceniamy nasze możliwości, by móc myśleć o kolejnych dzieciach – a to ważne, by móc stworzyć im optymalne warunki do życia, i tak – chodzi także o status materialny. Chcemy, by nasze dzieci miały wszystko.

Wiem, że zarodki, które trafią do niepłodnych par, jeśli się przyjmą i powstanie z nich nowe życie, otrzymają od rodziców tyle samo miłości i opieki, jaką i my dajemy swoim dzieciom.

Z doświadczenia wiem, że pary niepłodne mają w sobie jeszcze więcej miłości niż te płodne – nie mam jednak tu niczego złego na myśli. Po prostu – nasze oczekiwanie na dziecko, starania, porażki, ból, rezygnacja, a jednocześnie nadzieja – to wszystko powoduje, że jak już marzenie się spełni – miłość wylewa się jak z odkręconego hydrantu. Niewyobrażalne szczęście!

Sprawa mrożenia zarodków i ograniczenia procedury in vitro do możliwości zapłodnienia jednej komórki to w ostatnich dniach temat numer dwa, zaraz po aborcji.

 To złożony temat, ale osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, by zarodki zostały zniszczone lub oddane dopiero po parunastu latach.

Kto pierwszy podjął ten temat adopcji?

Temat oddania zarodków poruszyłam ja.  Na spokojnie z mężem omówiliśmy to w domu i dopiero z podjętą już decyzją zgłosiliśmy się do lekarza.

A lekarz również namawiał was do oddania zarodków?

Mamy to szczęście, że nasz profesor to kochana, niezwykle empatyczna osoba i nigdy nie odczuliśmy żadnej presji z jego strony w tej kwestii. Bo to naprawdę bardzo trudny emocjonalnie moment i decyzja. Dla jednych to tylko zarodki, dla innych to jakby dzieci.

Ktoś wam zapłacił za to, że oddaliście zarodki do adopcji – czy ta procedura w ogóle zakłada jakieś wynagrodzenie dla dawcy?

Nie otrzymaliśmy żadnych pieniędzy. Gdyby nawet takowe były, to nigdy byśmy ich nie przyjęli. Oddaliśmy je dobrowolnie jako dar dla niepłodnej pary. Uważamy, że pobranie za to jakiegokolwiek wynagrodzenia, miałoby znamiona sprzedaży – a my nie sprzedawaliśmy, a ofiarowaliśmy je komuś, kto takiej pomocy potrzebuje.

Wspomniałaś, że też masz do zamrożonych zarodków bardzo emocjonalny stosunek. Ale nie tylko ty. Znam pary, które trzymają zamrożone zarodki, bo oddanie ich do adopcji traktują jak oddanie dzieci.

Po części zgadzam się z tym stwierdzeniem – to są nasze genetyczne dzieci. Zarodki rozwiną się w brzuchu przyszłej mamy,  będą żywić się z krwi i słyszeć serce tamtej kobiety. Ta para będzie ich rodzicami.

Oddać coś, co należy do ciebie, a z czym jesteś emocjonalnie związana, nie jest łatwe – zawsze i nie tylko w przypadku adopcji prenatalnej, która jest decyzją sto razy bardziej dyskutowaną i podawaną w tysiące wątpliwości. My – oddaliśmy, ale rozumiem, że inni mogą mieć z tym większy dylemat. Żyjemy jednak w poczuciu, że podjęliśmy dobrą, a nawet bardzo dobrą decyzję. 

Rozumiem, że oddaliście je anonimowo?

Tak.

A czy otrzymaliście informacje, komu zostaną one przekazane? Wiecie na przykład, czy będzie to para z waszej klinki, z waszego miasta czy raczej z innej miejscowości? Czy cokolwiek wiadomo na ten temat?

Klinika nie udziela takich informacji. A nawet gdyby była taka możliwość, nie chcielibyśmy wiedzieć. Najważniejsze, by trafiły do kochającej się pary.

Gdybyście  zmienili jednak zdanie, istnieje jeszcze możliwość wycofania się z decyzji po podpisaniu dokumentów?

 Takiej decyzji nie podejmuje się w pięć minut. Była ona przez nas dokładnie przemyślana i pewna na 100 procent.

Poprawka ustawy dotyczącej in vitro, zakazująca m.in. mrożenia zarodków, nie została odrzucona po pierwszym czytaniu w Sejmie i trafiła na kolejny etap prac. Co się stanie z waszymi zarodkami, gdy nowa ustawa wejdzie w życie?

Wprowadzanie tej poprawki to temat, który wzbudza we mnie tak okropne myśli i emocje, których nie sposób opisać. Nie dowiadywałam się, co dzieje się z zarodkami, ale jeśli nie daj Boże przejdzie ustawa, to od razu dzwonię do kliniki dowiedzieć się, czy zdążyły trafić do kogoś i co się z nimi dzieje.

A co stałoby się z zarodkami, gdybyście nie zdecydowali się na oddanie ich do adopcji?

Mięliśmy dwie opcje do wyboru: albo kolejne in vitro, albo opłacanie co roku składki za przechowywanie ich w klinice.

Czyli nie było opcji ich zniszczenia – jak twierdzą przeciwnicy in vitro?

Ci, którzy tak myślą i mówią, dają świadectwo swojej kompletnej niewiedzy. Nie ma takiej opcji, aby zarodki były usunięte. Przechowywać można je tak długo, jak się chce, a koszt w naszej klinice to 214 zł za rok.

Długo zastanawialiście się nad podjęciem swojej decyzji?

Parę tygodni.

Trudno było…

Powiem szczerze, że to najtrudniejsza decyzja w naszym życiu, ale jej nie żałujemy.

Gdy patrzę na córkę, która ma 2 latka, biega, cieszy się,  rozrabia i po prostu jest z nami, a tuż pod moim sercem, rośnie synek, który kopie, to jestem przeszczęśliwa, że dzięki naszym zarodkom inna para będzie mogła patrzeć i na swoje dziecko.

Naprawdę życzę innym właśnie takiego szczęścia. Chciałabym, aby i oni usłyszeli te najpiękniejsze słowa dla rodzica – mamo i tato. 

Nie kusiło was, żeby zostawić sobie jeden zarodek?

Podjęliśmy decyzję, że dwójka dzieci nam w zupełności wystarczy. Gdybyśmy mieli coś zostawiać, to wszystkie, bo nigdy nie wiadomo, jak się rozmrożą i czy się przyjmą, więc było postanowione, że oddajemy wszystkie. A gdyby za kilka, kilkanaście lat przyszła myśl o kolejnym dziecku, podejmiemy się kolejnej stymulacji. Najważniejsze to dokładne omówienie tematu z partnerem. My jesteśmy przekonani, że nasza parka to spełnienie marzeń.

Gdybyś miała coś powiedzieć, doradzić, uczulić inne pary, które stoją przed podobnym wyborem i dylematem, to co by to było?

Kochani, wiem, że taka decyzja jest strasznie ciężka, ale cofnijcie się w czasie, aż do tego momentu, gdy usłyszeliście, że nigdy nie będziecie mogli mieć naturalnie dziecka. Na pewno pamiętacie te emocje. A teraz dołóżcie jeszcze parę lat starań z in vitro, wszelkie możliwe leczenie i brak efektów. Aż w końcu diagnoza: nie ma szans na sukces in vitro z waszym materiałem genetycznym. Pewnie już teraz czujecie, jakie to może być okropne uczucie.  I teraz jesteście wy i wasz zarodek, który może dać światełko w tunelu.  Życzę wam powodzenia w podejmowaniu mądrych i świadomych decyzji.

Rozmawiała: Paulina Ryglowska-Stopka

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Paweł Kukiz: Mrożenie zarodków pod warunkiem…

Adopcja komórek jajowych – jak to wygląda w Klinice InviMed

Oddam zarodki do adopcji – 13 pytań o adopcję prenatalną

Adopcja nasienia – jak skorzystać z banku spermy

POLUB NAS NA FACEBOOKU

 


Autorka książki (jako Laura Lis) "Moje in vitro. Historia prawdziwa", w której pisze, że cuda się zdarzają i nigdy nie należy tracić nadziei.
Komentarze: 2

Bardzo pragnę porozmawiać z kobietami które są w ciąży dzięki adopcji zarodka albo już swoje pociechy urodziły. Ja jestem w czwartym miesiącu ciąży chciałabym by podzieliły się swymi odczuciami doświadczeniami. Pozdrawiam

Super ja z mężem też oddaliśmy zarodki do adopcji bo nie ma nic piękniejszego niż uśmiech dziecka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *