Dziś Sylwia jest szczęśliwą mamą 2-letniej córeczki. Jednak ona i jej mąż przeszli bardzo długą i trudną drogę do rodzicielstwa. O swoich zmaganiach z endometriozą, ale też emocjach, z którymi nie mogła sobie poradzić, Sylwia opowiedziała nam w wywiadzie. Jej historia rozwieje wątpliwości tych z was, które wahają się skorzystać ze specjalistycznej pomocy.
Sylwia, jak długo trwały Twoje starania o ciążę?
Moje starania o dziecko trwały 10 lat.
Co stało na przeszkodzie marzeniom o dziecku?
Na początku moich starań o ciążę nic nie wskazywało, że będą z tym problemy. Lekarze mówili, że wszystko jest dobrze i mam po prostu wyluzować. Uwierzyłam lekarzom, że wszystko może siedzieć w głowie i faktycznie muszę wyluzować. Jednak po kilku latach zaczęłam sama na własną rękę szukać informacji w internecie co mogę zrobić, aby zostać mamą. Przez przypadek weszłam na forum i zaczęłam czytać o endometriozie.
Poszłam do lekarza i powiedziałam, że mam bardzo bolesne miesiączki, ale lekarz powiedział, że na podstawie USG nie widzi, abym miała endometriozę i jak urodzę to wszystko minie. Zero jakikolwiek innych badań.
Znowu uwierzyłam lekarzom. Jednak z każdym kolejnym rokiem bóle miesiączkowe przeadzały się w taki ból, że musiałam wzywać karetkę pogotowia, bo nie byłam w stanie wstać z łóżka. Zaczęłam szukać znowu lekarza i kiedy udało mi się takiego znaleźć, w końcu uzyskałam informacje na podstawie USG, że mam endometriozę i to już w zaawansowanym stadium.
Okazało się, że miałam rację i została zlecona laparoskopia. Po laparoskopii lekarz stwierdził, że to endometrioza 3/4 stopień.
Dzięki czemu ostatecznie się udało?
Dzięki in vitro, chociaż nie było łatwo, ponieważ dopiero 3 procedura, a 4 transfer ostatecznie zaowocował tym, że mam córeczkę. Po dwóch nieudanych procedurach w klinice uzyskałam informację od lekarza, że nie będę mamą z własnej komórki. Byłam załamana, ale zmieniłam klinikę i udało się!
Co w niepłodności było dla Ciebie najtrudniejsze, a co dawało Ci największą siłę?
Najtrudniejsze w niepłodności było dla mnie „pocieszanie” od pewnych osób, że jak wyluzuję, to się uda. To powodowało tylko u mnie poczucie winy. Kolejnym ciosem była informacja o chorobie, jaką jest endometrioza. Cios w samo serce. Po tej diagnozie było gorzej.
Czułam się okropnie i miałam myśli, że nie jestem kobietą, bo jak nią mogę być, skoro nie mogę mieć dzieci. Wiele łez wylanych. W pewnym momencie płakałam nawet tak, aby nie słyszał tego mój mąż. Często płakałam pod prysznicem, albo jak nie było męża.
Ale to właśnie mój mąż dawał mi największą siłę – on wierzył, że będziemy rodzicami.
Bardzo mnie wspierał, ale kiedy już widział, że sobie nie radzę, to zapisał mnie do psychoterapeuty. Na początku byłam na niego zła i nie chciałam tam iść. Po jego namowach poszłam i to była super decyzja.
Te rozmowy bardzo mi pomogły zrozumieć, że to nie jest moja wina, że się nie udaje.
Co powiedziałabyś innym dziewczynom, które wciąż walczą o upragnioną ciążę?
Dziewczyny, wiem że niepłodność może nam nieźle dać w kość i są chwile, kiedy możemy mieć wszystkiego dość. Jednak w takich chwilach warto udać się do psychoterapeuty, bo to naprawdę pomaga. Kiedy czujemy, że nie dajemy już rady, warto odpocząć i nabrać siły na kolejna walkę.
Trzymam za Was kciuki. Wiem, że warto walczyć, mimo że jest ciężko. Walczcie o swoje szczęście!
ZOBACZ TAKŻE:
Dodaj komentarz