Miało być ostatnią deską ratunku, ale nie było. Miało być „pewniakiem”, ale się nie udało. Zapłodnienie in vitro, choć ma wysoką skuteczność, niestety często kończy się niepowodzeniem. Co wtedy? Ile razy warto próbować? Na te i inne pytania odpowiedział nasz gość – dr n. med. Beata Makowska – doświadczona ginekolog-położnik, specjalistka leczenia niepłodności z Kliniki InviMed w Gdyni.
Jakie pary mają szansę na powodzenie in vitro za pierwszym razem?
Skuteczność zapłodnienia pozaustrojowego przy wykorzystaniu nowoczesnych metod wspomagających, związanych np. z selekcją plemników, wynosi około 50%. Choć to dobre statystyki, niestety wprost wskazują, że połowa przeprowadzonych w klinikach zabiegów in vitro kończy się niepowodzeniem.
Jeżeli para ma jakieś choroby towarzyszące, czy też występuje mocno uchwytna przyczyna niepłodności, np. bardzo niska rezerwa jajnikowa, mało plemników, brak plemników u partnera czy też jakakolwiek choroba u jednego z partnerów, to można domniemywać, że szansa na ciążę będzie mniejsza niż u całkowicie zdrowych osób. Największy problem jest z niepłodnością idiopatyczną, gdzie nie mamy uchwytnej przyczyny. Wszystko wydaje się być prawidłowe, często są to ludzie młodzi, a pomimo to też się nie udaje. To jest największy problem – mówi doktor Beata Makowska.
Jakie choroby wpływają na skuteczność IVF?
Właściwie każda choroba – zarówno ta przewlekła, jak i przemijająca infekcja czy stan zapalny w organizmie – wpływa na płodność, a co za tym idzie może zdecydować o skuteczności in vitro. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
U mężczyzny można to dość łatwo stwierdzić, dlatego że w większości przypadków, jeśli choroba wpływa na płodność, to mamy gorsze wyniki badania nasienia. Natomiast jesteśmy w stanie pewne rzeczy ominąć. W in vitro mamy możliwość wybrania najlepszej metody zapłodnienia, a tych metod mamy naprawdę dużo. Na pewno jesteśmy w stanie wesprzeć pary, u których występuje czynnik męski. Natomiast jeśli chodzi o kobiety, to tych chorób jest wiele. Zaczynając od częstej przyczyny niepłodności – endometriozy, która bardzo wpływa na płodność nie tylko naturalną, ale też w in vitro. Przez wszystkie ogólne choroby, typu cukrzyca, nadciśnienie – ich jest mnóstwo, nie da się wszystkich wymienić. Kończąc na chorobach, których nie widać gołym okiem – wszystkich zaburzeniach immunologicznych, w których trzeba się głęboko wdrożyć, żeby coś znaleźć – wyjaśnia doktor Makowska.
Czy endometrioza 4. stopnia jest z automatu wskazaniem do in vitro?
Endometrioza to jedna z poważnych, choć trudnych do zdiagnozowania przyczyn niepłodności. W przypadku tej choroby nawet długie leczenie może nie przynieść oczekiwanej ciąży.
Endometrioza 4. stopnia to jest ciężka choroba. Jeśli pacjenci w ogóle są tym zainteresowani, to jest to na pewno wskazaniem do wykonania procedury in vitro. Zdecydowanie należy to rozważyć, i jeśli tylko istnieją możliwości, to się na in vitro zdecydować. Natomiast żadne rozpoznanie nie jest wyrokiem. Podejrzewam, że kobiety z 4. stopniem endometriozy też potrafią same zajść w ciążę. Nasz los jest zawsze niewiadomy, ale na pewno w tym wypadku należy rozważyć in vitro – przekonuje doktor Beata Makowska.
Współpraca płatna
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Dodaj komentarz