Niepłodność nie jest żadną karą boską, ale dziecko nie jest też zadaniem do wykonania – mówi psychoterapeutka Katarzyna Miller. Jak odnaleźć się w świecie niepłodności oraz dlaczego sama nigdy nie chciała mieć dzieci?
Droga ludzi leczących niepłodność jest długa i bardzo bolesna. Mówiąc bolesna, mam tu na myśli nie tylko bolesne badania czy zabiegi, bo nie tylko ciało boli, ale również dusza, umysł. Co pani jako doświadczona psychoterapeutka powie takim kobietom?
Katarzyna Miller: Bardzo im współczuję. Rozumiem, że to wielki ból i że to dla niektórych kobiet sprawa priorytetowa w życiu. Nie ma lekarstwa na taki ból. Można jedynie uczyć się zmieniać nastawienie na to, co nas spotyka, cokolwiek to jest.
Ale w jaki sposób to zrobić – jak zmienić nastawienie?
Istnieje taka piękna modlitwa o pogodę ducha: Boże daj mi pogodę ducha, abym znosiła to, czego znieść nie mogę, daj mi odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę i daj mi mądrość, abym odróżniała pierwsze od drugiego. Jeśli człowiek naprawdę posłucha i naprawdę się wczyta w ten przekaz, może robić do pewnego momentu rzeczy, które próbują zmienić to, co jest, na przykład to, że chcę zajść w ciążę, że się bardzo o to staram, że zapraszam do tego mojego partnera, jeśli on też chce.
Ale niepłodność w myśleniu niektórych kobiet to właśnie kara boska.
Bardzo chciałabym przestrzec przed takim myśleniem. Bez względu, czy mamy tu na myśli Boga czy los. To żadna kara. Pytanie Za co mnie to spotkało? jest pytaniem bez sensu. Niepłodność po prostu dotyka niektórych ludzi, ale nie “za coś”, tylko z jakiejś przyczyny, która zadziała się w organizmie. Przestrzegam przed taką wręcz pychą, która polega na myśleniu, że tylko ja jestem skrzywdzona i nikt nie wie, jak ja cierpię. Bardzo wspieram tych, którzy wierzą w to, że potrafią znaleźć rozwiązanie, jednak w pewnym momencie trzeba umieć też zobaczyć, że być może myśląc tylko o braku dziecka i zajmując się tylko niepłodnością, zniszczę to, co jest – to, co już mam.
Niepłodność rzeczywiście potrafi zaślepić, ale też bardzo często negatywnie wpływa na relacje między małżonkami.
Znam mnóstwo małżeństw, mnóstwo par, które się rozpadły z tego powodu, że nie potrafiły zaakceptować swojej sytuacji i docenić tego, że mają siebie i miłość. A jest mnóstwo dzieci niekochanych, którym dobra, ciepła, serdeczna ciotka czy wuj uratują poczucie własnej wartości. Znam to z własnego doświadczenia i moich pacjentów także. Nie trzeba adoptować dziecka, nie namawiam ludzi do adopcji tylko z powodu “konieczności” posiadania własnego dziecka, ale do bycia ważnym i dobrym człowiekiem dla innych dzieci. Można naprawdę pokochać bardzo różnych ludzi i dać im oraz sobie bardzo dużo.
Dla wielu kobiet dziecko to na pewnym etapie wręcz zadanie do wykonania. Obowiązek. Bez dziecka nie czują się spełnionymi kobietami.
Dziecko to nie jest zadanie do wykonania. Jeżeli nie można go mieć, a zrobiło się wszystko, co możliwe, to być może tak właśnie ma być. Część ludzi po prostu nie może mieć dzieci, ale też część chorych dzieci utrzymuje przy życiu medycyna. I być może trochę poszliśmy w niedobrą stronę w tej sprawie, w końcu biologia ludzka też coś znaczy. I być może jest mi łatwiej to mówić, ponieważ nigdy nie chciałam mieć dzieci. Po prostu uznałam, że dzieci mają ciężko na tym świecie. Ja miałam ciężko na tym świecie i żadnemu dziecku nie chciałam tego zrobić. Na etapie, gdy mogłam mieć dzieci, nie byłabym taką matką, jak bym chciała. Dopiero teraz może dojrzałam to czegoś takiego, ale już jest za późno i nie zamierzam tego nadrabiać.
Żałuje Pani teraz takiej decyzji?
Nie żałuję, że nie mam dzieci. Zrobiłam w swoim życiu bardzo dużo dobrego dla innych dzieci, jestem mamą zastępczą i ciocią też. Bardzo jestem z tego dumna i uważam, że można się przydać w tysiącach różnych momentów innym ludziom.
Często dodatkową przyczyną niepłodności i trudności z poczęciem stają się również blokady psychiczne, które nie ułatwiają leczenia. Niektórzy terapeuci zalecają wręcz odpuszczenie tak intensywnych starań. Niepłodni z kolei nie lubią takiej rady, być może dlatego, że nie rozumieją do końca, czym jest to odpuszczenie. Czy regularne wizyty w gabinetach psychologicznych mogą pomóc w walce z niepłodnością?
Oczywiście że tak. Nie tylko w gabinetach psychologicznych. Namawiam również do udziału w terapiach w grupach kobiecych, które prowadzone są przez terapeutę. To jest coś wspaniałego. I nie chodzi mi o grupy zamknięte tematycznie tylko na niepłodności. Mam na myśli takie, gdzie spotykają się kobiety z różnymi problemami – zarówno te, które mają za dużo dzieci, za mało, inne z kolei mają problem z partnerem. W grupie zaczynają się dzielić swoim doświadczeniem i okazuje się, że z każdym doświadczeniem można żyć. Co więcej – coraz lepiej żyć.
Gdzie szukać takich grup, warsztatów?
Na rynku jest dużo warsztatów – również wyjazdowych. Oczywiście moje też mam na myśli. Ale i mężczyźni mają swoje, chociaż póki co mają znacznie mniejszy wybór.
No właśnie – mężczyźni. Im trudniej przyznać się do tego, że nie mogą mieć dziecka. Dla nich to plama na męskości. W jaki sposób można pomóc mężczyznom w otwarciu się psychicznym na taki problem?
Leczy ujawnianie się. Dzielenie. Dostrzeganie, że nie jest to problem jednostkowy i nie ma się czego wstydzić. Nietórzy od dziecka uczeni są gry pozorów i robienia dobrej miny do złej gry. Oni nigdy nie staną w prawdzie albo będzie im bardzo trudno to zrobić. A warto przestać widzieć tylko siebie i otworzyć się na innych ludzi – zobaczyć, że innym też jest trudno, też mają kłopoty, też bywają niepłodni, też nie mają dzieci i też mają kłopoty w domu. Takie zrozumienie, że problem jest szerszy pomaga. Myślę, że bardzo często ludzie cierpią na własne życzenie.
A co ma zrobić żona, która próbuje męża jakoś otworzyć?
Przestać próbować. Zwłaszcza jak ktoś jest nieszczęśliwy na własne życzenie i nie chce z tym nic zrobić. Czasami próby wyciągania kogoś z jakiejś sytuacji kończą się tak, że i ta osoba zostaje wciągnięta do tego leja nieszczęść. Każdy odpowiada za siebie – i sam sobie odpowiada, czego chce. Jeżeli para jest otwarta, szczera wobec siebie, to sobie razem popłaczą, razem się pozłoszczą na różne rzeczy, ale wiedzą, że mają siebie i to jest dla nich prawdziwa wartość. Jeżeli zaś ktoś jest wiecznie nieszczęśliwy, to nic mu nie można pomóc. Niech będzie zatem nieszczęśliwy. Trudno w to może uwierzyć, ale są i tacy, którzy się tym szczycą.
Czy niepłodni powinni „trzymać” się razem? Czy pani zdaniem ma to moc terapeutyczną?
Ogromną moc. Zaznaczę tylko, że nie chodzi o robienie getta, do którego nie wpuszcza się innych ludzi. Chodzi o to, by tworzyć miejsca i przestrzenie, w których niepłodni mogliby zarówno znaleźć wiedzę merytoryczną, ale także wymieniać się doświadczeniami. Wasz serwis jest doskonałą inicjatywą, którą bardzo popieram. To właśnie leczy. Ale chciałam też powiedzieć, że leczy pogoda ducha. Śmiech. I dobrze jest nauczyć się śmiać do siebie i z siebie. Ale nie wyśmiewać, tylko wziąć siebie w nawias. Warto czasem powiedzieć sobie przed lustrem: Ciesz się człowieku tym, co masz! I oczywiście, jeżeli na czymś ci bardzo zależy, to zawalcz o to, postaraj się zrobić tyle, ile możesz. Ale jeśli ci nie wychodzi albo robisz to kosztem czegoś innego, cennego, warto się zatrzymać. Dobrze jest mieć w sobie pokorę.
Rozmawiała: Beata Gumienna
Katarzyna Miller, filozofka, poetka, pisarka, psycholożka, psychoterapeutka z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem w prowadzeniu terapii indywidualnej i grupowej. Autorka wielu bestsellerowych książek, m.in. Chcę być kochana tak, jak chcę, Bajki rozebrane czy Być kobietą i nie zwariować oraz Bez cukru, proszę.
POLECAMY TAKŻE:
Olga Bończyk: Ułożyłam sobie cichy i spokojny świat bez dziecka
Dodaj komentarz