naprotechnologia a in vitro

Naprotechnologia jako metoda antykoncepcji

W wywiadzie dla Newsweeka Dr Grzegorz Południewski, z Towarzystwa Rozwoju Rodziny, wypowiadał się na temat skuteczności naprotechnologii.

Moda na „naturę”

Naprotechnologia to bardzo uczenie brzmiące słowo. To jest taka technika obserwacji cyklu, która powstała w latach 70-tych. Związana jest z modą na naturę. Polega ona tak naprawdę na śledzeniu naturalnych zjawisk, które dzieją się w organizmie i wykorzystywaniu tych okresów, kiedy ta płodność jest najwyższa, żeby doszło do poczęcia, do ciąży – podkreśla lekarz.

Wykorzystywana po to, aby uniknąć ciąży

Dr Grzegorz Południewski dodaje, że: Naprotechnologia na samym początku była wykorzystywana po to, aby uniknąć ciąży. Były to te wszystkie techniki, związane z obserwacją owulacji, aby w tę ciążę nie zajść. Te metody antykoncepcji są używane do dzisiaj, bo tak naprawdę chodzi o okresową abstynencję seksualną.

Strata czasu, kiedy rzeczywiście mamy problem z płodnością

Naprotechnologia polega na dosyć dokładnym badaniu sytuacji hormonalnej. U kobiet powyżej 35 roku życia absolutnie stratą czasu jest poleganie wyłącznie na naprotechnologii. Ta naprotechnologia to tak naprawdę jest kwestia kilku miesięcy, gdzie jest sens śledzić własny cykl, zastosować się do reguł, tych, które są m.in. stosowane w naprotechnologii. Jeżeli nie uzyskamy żadnego efektu to po prostu trzeba zacząć normalną terapię – radzi doktor.

Naprotechnologia pomaga osobom zdrowym

Doktor Południewski, ze swojej praktyki zawodowej wie, że: Gdybyśmy się przyjrzeli zupełnie zdrowym parom to w czasie jednego stosunku seksualnego w okresie płodnym szanse na zajście w ciążę wynoszą niecałe 20 proc. Nawet naprotechnologia nie jest w stanie pomóc fizjologicznie funkcjonującym organizmom na zajście w ciążę. Ona jest w stanie określić termin, kiedy powinniśmy współżyć, ale to nie znaczy, że da nam 100 proc. szanse na zajście w ciążę. Naprotechnologia tak naprawdę służy do sterowania płodnością osób zdrowych.

Lansowana przez Kościół

U osób, które mają rzeczywiście problemy z płodnością bardzo często leczenie metodami naprotechnologicznymi jest po prostu stratą czasu. I to jest jeden z problemów, dla których lekarze zajmujących się leczeniem płodności protestują przeciwko tej modzie na naprotechnologię, sztucznej, bo lansowanej wyłącznie przez Kościół, gdyż tak naprawdę dla wielu osób, które teraz późno się decydują na ciążę, bo takie są warunki socjalne, takie są sytuacje losowe, leczenie kilkuletnie metodami naprotechnologii nic nie daje, a wydłuża tylko okres straty czasu, który to, w momencie kiedy mamy już do czynienia z pacjentką 40-letnią to jedyną szansą na to, aby ona w miarę szybko uzyskała ciążę, to okazuje się, że muszą to być techniki bardziej zaawansowane, takie jak m.in. in vitro. To nie jest tak, że tę metodę in vitro, możemy zastąpić, ona się zastąpić nie da – podkreśla lekarz. Ona musi być w pewnej populacji zastosowana, żeby ci ludzie mieli szansę na uzyskanie ciąży.

Coraz częściej to mężczyźni mają problem z płodnością

Jak wyznaje doktor Południewski: Jednym z elementów, który na to niewątpliwie wpływa, jest to, że wskazaniem do in vitro coraz częściej jest czynnik męski. Tu obserwujemy spore problemy z ilością i jakością nasienia, nie do końca wiemy dlaczego tak się dzieje, ale coraz częściej ten czynnik męski, bo już stanowi około połowy przypadków, kwalifikowanych do in vitro, jest jednym z elementów wymuszających na kobiecie zastosowanie procedury in vitro.

źródło: nauka.newsweek.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *