Mniej niż 1 proc. szans na ciążę. Efekt? Dwójka z in vitro, trzecie naturalnie!

Powiesz, że cuda nie zdarzają się? Sylwia jest idealnym przykładem, że jednak nie masz racji. Lekarze nie potrafią wytłumaczyć naukowo, jak przy 1 proc. szans na ciążę naturalną właśnie jej się udało – ma dwójkę dzieci z in vitro i oczekuje kolejnego dzięki ciąży naturalnej. Mówi, że takich jak ona jest całkiem sporo, więc walcz dalej i wierz w cuda!

Masz już dwójkę dzieci z in vitro – Olivkę i Marcelka. Powiedz nam coś o nich.

Sylwia: Tak, mamy 2 łobuziaków z in vitro. Olivia ma 8 lat, jest bardzo pogodną dziewczynką z tysiącem różnych pomysłów na minutę. Jest bardzo wygadana, czasami aż za bardzo. Uwielbia śpiewać, czytać, ale jej pasją jest gimnastyka artystyczna. Codziennie wieczorem, mamy pokaz stania na głowie, szpagatów, mostków, gwiazd itp. Olivia jest też bardzo dobrą pływaczką, od dziecka uwielbiała wodę i nauczyła się pływać w wieku 3 lat. Dlatego jej wymarzony dom, to taki z basenem.

Marcel natomiast ma 4 lata, od września zaczął chodzić do szkoły (mieszkamy w Wielkiej Brytanii). Jest bardzo aktywnym dzieckiem, ciągle jest w biegu. Często z mężem się śmiejemy, że podczas tego in vitro, do probówek naszych dzieci, dosypali cukier, stąd ta niewyczerpana energia. Marcel uwielbia naśladować swoją siostrę we wszystkim i oczywiście ją tym denerwować, także razem z siostrą fundują nam pokazy gimnastyki artystycznej. Poza tym synek uwielbia rysować i przebierać się w super bohaterów. Zapytany, kim chce być w przyszłości odpowiada, że Kapitanem Ameryką. Podobnie jak jego siostra, uwielbia wodę i umie już swobodnie pływać, dlatego w tym roku na wakacjach mogliśmy już posiedzieć trochę na leżakach, oczywiście nie za długo, bo przecież nasze dzieci muszą być podrzucane w wodzie, a najlepiej jakbyśmy ich ganiali non stop i urządzali zawody pływackie. Niestety moje rezerwy energii mają limity.

8 lat temu po długiej walce przyszła na świat córka. To musiało być piękne uczucie dowiedzieć się, że jesteś w ciąży. Przypomnij sobie to wydarzenie i opowiedz nam, jak to wyglądało, jak to wspominasz teraz po 8 latach? Był płacz, radość, niedowierzanie?

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Prawie 9 lat temu, po raz pierwszy zobaczyłam 2 kreski na teście. Kupiłam test w lokalnej aptece podczas mojej przerwy na lunch w pracy i szybko uciekłam do toalety. To był 10 dpt. Gdy ukazały się 2 kreski rozpłakałam się jak dziecko, to uczucie oczekiwania, nadziei i możliwej porażki prysnęło, czułam jakby moje życie zaczęło się od nowa, jakby ktoś zdjął ze mnie duży ciężar i smutek, który nosiłam w sobie. Nic więcej się nie liczyło w tej chwili, tylko to, że będę mama.

Po około 30 minutach doszłam do siebie i stwierdziłam, że miło byłoby, gdyby mój mąż też się dowiedział, więc zadzwoniłam do niego i wykrzyczałam, że będzie tatą, na co on ze stoickim spokojem powiedział: „Tak, tylko taka wariatka, jak ty kupi test w aptece podczas pracy i ucieknie do WC, by go zrobić.” Później chyba do niego dotarło, co mu powiedziałam, bo też płakał do słuchawki. Ten wieczór, kiedy wróciliśmy do domu był magiczny, nie było już stresu, rozwianych nadziei – była tylko sama radość i podekscytowanie. To było nasze pierwsze podejście do in vitro, dlatego cieszyłam się jeszcze bardziej.

Po 4 latach pojawił się syn. Również z in vitro. Czy skorzystaliście z zamrożonych zarodków, czy podchodziliście do pełnego cyklu ponownie?

Niestety nie mięliśmy zamrożonych zarodków, chociaż było dużo embrionów. Z całych 32, do trzeciej doby przeżyły tylko 2, które mi podali. Aby mieć drugie dziecko, musieliśmy zacząć wszystko od nowa. W Wielkiej Brytanii istnieje możliwość tzw. Egg Share. Program ten działa na takiej zasadzie, że kobieta oddaje połowę jajeczek drugiej kobiecie, która oczekuje na dawczynię jajeczek. Wtedy koszty IVF są znikome, około £650, a jeszcze do tego dochodzi poczucie, że pomogło się komuś innemu. Przy tej próbie nie mieliśmy tyle szczęścia, co z córką.

Oczywiście, na początku liczyliśmy na naturalny cud, jednak los nie był aż tak łaskawy i znowu musieliśmy zacząć walkę, by nasza Olivia miała rodzeństwo. Zanim zaszłam w ciążę z synem musieliśmy przejść dwa, pełne cykle. Obecnie nie mamy żadnych zamrożonych zarodków. Gdybyśmy mięli, to z pewnością odebralibyśmy je, w końcu to nasze dzieci.

Czy w waszym przypadku jest znana przyczyna niepłodności?

Tak, mąż cierpi na ooligozespermie, dlatego nasze każde IVF było metodą ICSI. Podczas 3 podejścia w cały nasieniu miał tylko 135 plemników, gdzie ja oczywiście się załamałam, bo myślałam, że na pewno się nie uda. Lekarz mi wówczas powiedział, że liczy się jakość, a nie ilość i tym podniósł mniej trochę na duchu. I rzeczywiście liczyła się jakość, bo pomimo małej ilości plemników, udało się i teraz możemy cieszyć się również naszym drugim dzieckiem.

A ku zaskoczeniu wszystkich – teraz znowu jesteś w ciąży. Mieliście mniej niż 1 proc. szans na ciążę naturalną. To dla was duże zaskoczenie?

Tak, znowu jestem w ciąży. Jestem w 22 tygodniu ciąży i też będzie synek, ku wielkiemu niezadowoleniu mojej córki – cicho liczyła, że będzie miała siostrę. Nawet zapytała otwarcie: „Czy nie możemy zmienić w szpitalu lub zostawić?” Nie podoba jej się to, że teraz będziemy w mniejszość, bo przecież nawet nasz kot jest mężczyzną…

Bardzo się cieszymy również z tej ciąży. Nie planowaliśmy już więcej dzieci i cały czas myśleliśmy, że teraz nasza rodzina jest pełna, że los obdarzył nas cudowną córką i synem, więc czego więcej chcieć? Nawet mi do głowy nie przyszło, aby mieć więcej dzieci, bo nasza dwójka zastępuje nam całe przedszkole. Ja chciałam się rozwijać, zaczęłam studia, przenieśliśmy się do Londynu, gdzie mąż otworzył swój biznes. Nawet nie rozmawialiśmy o kolejnym dziecku. Moja siostra była wtedy w ciąży i ja żyłam bardziej tym, że teraz nadszedł czas, abym została ciocią, a nie po raz kolejny mamą.

Szanse na ciążę naturalną były mniejsze niż 1 proc., a tu proszę, taka niespodzianka. Początkowo, za te dwie kreski obwiniałam tani i kiepskiej jakości test, jednak gdy wykonałam trzy inne, wtedy uwierzyłam, że 2 kreski stały się rzeczywistością.

Gdy już doszło do mnie, że jestem w ciąży, rozpłakałam się, myśląc, że wszystko zaczniemy na nowo, że nasze plany znowu muszą się zmienić. Później stwierdziłam, że to męża wina. Musiałam sobie to jakoś wytłumaczyć, więc zrzuciłam wszystko na niego. Kiedy ja byłam w szoku i układałam nasze życie na nowo w głowie, mąż skakał z radości i zadowolenia. Nawet wózek sobie już wybrał.

Jak się dowiedziałaś o ciąży, miałaś typowe objawy, coś zaczęłaś podejrzewać?

Miałam wcześniej podejrzenia, że coś jest nie tak , bo byłam strasznie zmęczona, nie mogłam się zmusić, by iść biegać, czy pływać, a całe południa przesypiałam na kanapie. Zawsze odczuwałam lekkie zmęczenia przed miesiączką, ale nigdy aż takie! Nigdy okres, ani zmęczenie przed nim, nie powstrzymywało mnie od przebiegnięcia 10 km 4 razy w tygodniu. Teraz było inaczej, to było inne zmęczenie.

Czerwone światełko w głowie zapaliło się w dzień, kiedy powinnam dostać okres, gdzie nic nie było, tylko delikatne plamienie. Mój okres był zawsze jak w zegarku, nie pamiętam dnia, aby kiedykolwiek się spóźnił. Ciągle jednak odpychałam myśl o ciąży, po prostu dla mnie to była abstrakcja. Okres się nie pojawił, stwierdziłam więc, że zrobię test. Prawie zemdlałam w toalecie, jak zobaczyłam 2 kreski!

Najlepsze w tym wszystkim było to, że moja siostra urodziła syna w tym samym dniu, co ja dowiedziałam się o ciąży. Jej synek urodził się o 3 rano, a ja dowiedziałam się, że będę znowu mamą o 9. Dla mnie i męża to wielki cud! Bo jak inaczej to nazwać, kiedy lekarze dają ci mniej niż 1 proc. szans na ciążę naturalną?

Czy lekarze potrafią to wyjaśnić? Są na to jakieś naukowe dowody, badania medyczne?

Myślę, że duże znaczenie w tym wszystkim ma fakt, że żadne z nas nie myślało o dziecku, o ciąży. Ile z nas słyszało podczas starań „odpuść sobie to całe myślenie o ciąży?”, „zrelaksuj się, nie myśl o tym”? Pewnie wszyscy z nas to słyszeli, ale wiadomo innym łatwo mówić, a jak tu nie myśleć o tym, skoro myśl o dziecku towarzyszy nam cały czas. My po prostu już o tym nie myśleliśmy, bo mieliśmy nasze skarby. Dodatkowo, całkowicie zmieniliśmy tryb życia, zaczęliśmy być bardziej aktywni fizycznie, zmieniliśmy nawyki żywieniowe. Lekarz nie mógł nam tego wytłumaczyć. Śmiał się tylko, że mąż wyhodował sobie plemnika-wojownika.

Znasz dużo takich par jak wy, którym udało się zajść w ciążę naturalną, pomimo skorzystania z in vitro?

Zdziwię Cię, bo znam trochę takich par. Kiedyś byłam bardzo aktywną forumowiczką „Nasz Bocian”. Dziewczyny z forum, a było nas naprawdę sporo, zachodziły w naturalną ciążę po ivf lub po nieudanych próbach.

Osobiście znam dziewczynę, która po 4 próbach ivf, stwierdziła z mężem że już koniec, że dłużej tego nie zniesie i odpuszczają sobie. Rok później, zaszła w ciążę naturalną i ma córkę, a co najlepsze 3 lata później znowu zaszła naturalnie i ma 2 synków – bliźniaki jednojajowe.

Inna, podczas ivf zaszła w wymarzoną ciążę, ale niestety była to ciąża pozamaciczna. Dziewczyna załamała się strasznie, ale los wynagrodził jej wszystko, bo 6 miesięcy później była w ciąży naturalnej z córką. Kolejna zaś cierpiała na endometriozę 4 stopnia, PCOS, niedrożność jajowodów. Miała bliźniaki z ivf. I zawsze się śmiała, że gdyby zaszła w ciążę naturalną, byłby to cud. I chyba był, bo 3 lata po urodzeniu synków, urodziła córkę. Dziś niestety nie ma już naszego forum, ale nadal jestem w kontakcie z tymi dziewczynami. Na wieść o mojej ciąży naturalnej wiwatowały najgłośniej. Także jestem naocznym dowodem na to, że cuda się zdarzają!

Rozmawiała: Paulina Ryglowska-Stopka

Polecamy także:

Powiem wam, dlaczego nie chciałam in vitro i jestem adopcyjną mamą

Bezsenność i niepłodność. 6 sposobów, które pozwolą ci szybko zasnąć

Nie czekaj na raka, czekaj na dziecko. Wyrób w sobie ten prosty nawyk!

 


Autorka książki (jako Laura Lis) "Moje in vitro. Historia prawdziwa", w której pisze, że cuda się zdarzają i nigdy nie należy tracić nadziei.
Komentarze: 1

A jaka była ta jakość?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *