Trudne emocje po leczeniu niepłodności

Tak bardzo chciałam mieć dziecko, a teraz… żałuję. O trudnych emocjach po udanym leczeniu niepłodności

„Urodziłam dziecko i nic nie czułam”, „Miałam obawy, czy naprawdę zasługuję na nią”, „W głowie pojawiały się myśli – ‘po co nam to było’? Każda kobieta inaczej przeżywa pierwsze chwile z upragnionym maleństwem. Jednak dla tych, które długo starały się o ciążę, trudne emocje mogą dodatkowo wywoływać poczucie winy. Zapytałyśmy trzy szczęśliwe dziś mamy, jak czuły się w swoich pierwszych dniach rodzicielstwa.

Trzy historie, trzy kobiety, trzy zupełnie różne uczucia i trudności. Jedno je łączy – każda z tych mam doczekała się upragnionego dziecka po długich latach walki z niepłodnością. Wydawałoby się, że spełnienie największego marzenia całkowicie zapełni pustkę w sercu i sprawi, że życie wreszcie nabierze kolorów. Niestety, nie zawsze tak jest. Trudne emocje pojawiają się bardzo często i trzeba o nich mówić. Trzeba sobie na te emocje pozwolić, a gdy zajdzie taka potrzeba – skorzystać z pomocy.

Swoje historie opowiedziały nam Sylwia, Ania i Magda – trzy kochające i troskliwe mamy, dla których początek macierzyństwa przyniósł uczucia, których się nie spodziewały.

 

Długie leczenie niepłodności, ukochane dziecko, a potem… strach

Lęk o nowonarodzone dziecko bywa znacznie silniejszy u rodziców, którzy długo leczyli niepłodność. Szczególnie, jeśli w przeszłości doświadczyli straty lub wiązali wielkie nadzieje z in vitro, które się nie udało. Właśnie takich emocji doświadczyła Sylwia – trudnych emocji, które ją zaskoczyły i przytłoczyły na samym początku drogi macierzyństwa.

Sylwia: Moja walka o największe szczęście trwała 10 lat. Nie sądziłam, że to mnie spotka. Zawsze myślałam, że wyjdę za mąż i zaraz będę mieć dzieci, tak jak moja siostra. Na początku, kiedy się nie udawało myślałam, że nie zawsze każdemu od razu się udaje. Kiedy mijały lata i dalej nie było dziecka, byłam w coraz gorszym stanie psychicznym. Mimo wszystko walczyłam dalej. Później kolejny cios – informacja, że choruję na endometriozę 3/4 stopnia. Kiedy się już pozbierałam, zdecydowaliśmy się z mężem na in vitro.

Niestety nie było tak łatwo, jak myślałam. Podchodząc do in vitro uważałam, że pójdziemy i zaraz będę w ciąży. Niestety, ale dopiero 3 procedura się udała. Kiedy zobaczyłam wynik bety to ręce mi się tak trzęsły i łzy same leciały, ale ze szczęścia.

Oczywiście był strach, czy wszystko będzie dobrze. Kiedy na świat przyszła moja córeczka płakałam ze szczęścia, ale też miałam obawy, czy ja naprawdę zasługuję na nią. Nie wiem czemu miałam takie emocje. Bałam się o małą, jak usypiała. Miałam panikę, czy dobrze oddycha. Nie pomagał monitor oddechu. Potrafiłam co chwilę podchodzić do małej i nasłuchiwać, czy oddycha. Nie mogłam spać.

Dopiero jak mała miała dwa miesiące przestałam to robić i powoli zaczęłam wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Dzisiaj moja córeczka ma dwa lata i mimo że dalej nie mogę uwierzyć, że ją mam, to cieszę się, że się nie poddałam i walczyłam o nią. Jestem spełnioną kobietą i mamą – uśmiecha się Sylwia.

 

„Urodziłam dziecko i nic nie czułam”

Nawet najsilniejsze pragnienie dziecka i wiele lat starań nie chronią przed tym, co dotyka od 10 do 22 proc. kobiet – depresją poprodową.* Właśnie takich emocji doświadczyła Ania. Dziś jest szczęśliwą mamą kilkuletniego synka. Jednak początki były bardzo trudne.

Ania: Z “natury” ani ja, ani mąż nie możemy mieć dzieci. Mieliśmy 4 podejścia in vitro, udało się za 1 razem, ale nasze obarczone wieloma wadami genetycznymi dziecko zmarło w 16 tc. Nie zdecydowaliśmy się na pogrzeb, nie wiem, jakiej było płci. Potem były dwa nieudane transfery i w końcu ciąża.

Transfer w Wigilię i cud. Zdrowy chłopiec, prawie 4kg wagi. I fajno…, ale urodziłam dziecko i nic nie czułam, poza tym, że ja chcę do domu spać, obejrzeć film i napić się herbaty w spokoju. Przez pierwsze tygodnie życia pozostawał mi całkowicie obojętny. Karmiłam, nosiłam, ubierałam odliczając do momentu, gdy szedł spać.

Nie jestem głupa, więc szukałam pomocy psychologicznej/psychiatrycznej jak najszybciej. Brałam leki na depresję poporodową 4 miesiące i chodziłam na terapię 6. To było kilka lat temu, ale nadal pamiętam tę niemoc i złość, złość na to, że muszę coś zrobić, wstać, ubrać go, nakarmić… – wspomina Ania.

 

„Czy tak źle było we dwójkę?” O trudnych emocjach po adopcji

Wieloletnie leczenie niepłodności nie zawsze kończy się upragnioną ciążą. Magda i jej mąż zdecydowali się na adopcję 5-miesięcznej dziewczynki. Przed rozpoczęciem procedury adopcyjnej takie pary często mają wiele obaw. Zastanawiają się, czy zdołają dać dziecku urodzonemu przez inną kobietę tak silną miłość, jaką daliby własnemu. Myślą o tym, czy to dziecko zdoła ich pokochać. Magda przekonała się jednak, że nawet pomimo mocnego zdecydowania, trudne emocje mogą pojawić się także już po adopcji.  

Magda: Już jak jechaliśmy z córką do domu samochodem to tak patrzyłam na nią i w głowie myślałam: “Boże, przecież ona już jedzie z nami na zawsze… już nie będzie odwożenia jej do cioci i wujka”. Cieszyłam się bardzo na tę chwilę, żeby już z nami zamieszkała, ale jak stało się to faktem, to przyznam szczerze, byłam przerażona.

Nie wiem, jakie myśli i emocje mają mamy, które zabierają swoje biologiczne dziecko ze szpitala do domu, a może też są wystraszone… Ja w każdym razie byłam. Bałam się, czy sobie poradzę, czy zdołam zrobić wszystko, żeby czuła się bezpieczna i kochana.

Pierwsze dni w domu były bardzo ciężkie. Córka w ogóle nie chciała jeść i z tym był największy problem. Nie chciała się przytulać… Kiedy w nocy płakała, wręcz wrzeszczała, to chcieliśmy ją przytulić, a ona nas odpychała. Do tej pory jeszcze tak ma, ale już rzadziej.

Były momenty, że w głowie pojawiały się myśli: ‘po co nam to było, czy tak źle było we dwójkę’? Człowiek niestety jak jest zmęczony i zrezygnowany, to nie wie sam co myśli… na szczęście nowy dzień budzi nas pozytywnymi myślami, a uśmiech dziecka wszystko wynagradza.

Z każdym dniem jest lepiej, bo coraz bardziej się poznajemy. Na początku było tak, że córka do wszystkich szła na ręce bez wahania, teraz czasami boi kogoś i wtedy szybko wyciąga do mnie ręce i się przytula. Dla mnie to najlepszy dowód na to, że daję jej poczucie bezpieczeństwa – dodaje Magda.

Zapytaliśmy Magdę, co najbardziej zaskoczyło ją w rodzicielstwie.

– Po pierwsze, może to śmiesznie zabrzmi, ale zawsze starałam się być punktualna… a teraz z Helenką średnio nam to wychodzi. Zawsze się dziwiłam, że co ci rodzice takiego robią, że aż tyle czasu zajmuje im wyjście z domu z dzieckiem. No teraz to wiem (śmiech).

Na pewno dużo mi pomogło to, że byłam kiedyś nianią do dzieci. Choć przyznam szczerze, że jednak wyjście do pracy na 8 godzin, a bycie mamą 24/h to inna bajka. Na pewno nie spodziewałam się aż takich trudności z np. nakarmieniem swojego dziecka. Córka ma wybiórczość pokarmową i do tego jest mega uparta. Helenka na pewno uczy mnie cierpliwości, a z tym od zawsze miałam problem. Do tego jest ona dzieckiem obarczonym płodowym zespołem alkoholowym – na pewno nie spodziewałam się, że będziemy musieli tak często bywać w gabinetach lekarskich, ale radzimy sobie. Raz z górki, raz pod górkę, tak jest w życiu i w macierzyństwie też – dodaje Magda.

 

Kiedy zgłosić się po pomoc?

Wspomniana wcześniej Ania z zawodu jest medykiem, wiedziała więc, że w pewnych sytuacjach trudne emocje wymagają pomocy specjalisty. Strach, niepokój, obojętność, a nawet niechęć do własnego dziecka – jeśli te uczucia nie mijają, nie czekaj. Skorzystaj z pomocy psychologa. W wielu placówkach medycznych i innych miejscach prowadzone są też bezpłatne warsztaty dla mam, które podejrzewają, że zmagają się z depresją poporodową. Jeśli nie wiesz, gdzie szukać pomocy, powiedz o problemie swojemu lekarzowi lub skorzystaj z poniższych kontaktów:

Antydepresyjny Telefon Zaufania: (22) 484 88 01

Całodobowa Linia Wsparcia: 800 70 22 22

Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji (22) 594 91 00

 

Źródło:

https://pacjent.gov.pl/jak-zyc-z-choroba/mloda-matka-w-depresji

 

ZOBACZ TAKŻE:

„Jesteśmy szczęśliwi, że trafił nam się taki skarb”. Historia adopcji Helenki

 


Dziennikarka i redaktorka. Z wykształcenia filolożka, z pasji – miłośniczka polskich jezior i amatorka Nordic Walking. W rzadkich chwilach między pracą a rodziną pochłania literaturę XIX-wieczną i norweskie kryminały. W serwisie plodnosc.pl jest odpowiedzialna za obszar niepłodność, starania – dofinansowanie do in vitro, dieta propłodnościowa, dziecko, ciąża. Email: anna.kruk@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *