W Bydgoszczy, mimo wielu inicjatyw radnych, wciąż nie doczekano się programu refundacji in vitro. Miasto ma za to nowe Centrum Troski o Płodność Nowe Życie, w którym małżeństwa będą mogły leczyć niepłodność w sposób naturalny.
Na początku kwietnia biskup Jan Tyrawa poświęcił bydgoskie Centrum Troski o Płodność Nowe Życie – pierwszą taką instytucję w Bydgoszczy. Placówka działa przy Diecezjalnej Specjalistycznej Poradni Pomocy Rodzinie i ma w założeniu nieść pomoc małżeństwom, które bezskutecznie starają się o dziecko, ale nie chcą korzystać z pomocy metod pozaustrojowych.
Zamiast in vitro – Model Creightona
Niepłodni Bydgoszczanie nie mogą zresztą liczyć na wsparcie miasta, jeśli chodzi o dofinansowanie procedury in vitro. Mimo inicjatywy miejskich radnych i przyjęcia programu w głosowaniu – projekt przepadł za sprawą wojewody Mikołaja Bogdanowicza, który doszukał się w nim wielu nieścisłości i błędów, a jego stanowisko poparł Sąd Apelacyjny. Radni mają jednak nadzieję, że temat wznowi obecny prezydent, do którego 5 kwietnia złożyli prośbę o zainicjowanie takich rozmów.
Małżeństwa, które nie myślą o metodzie in vitro, mogą jednak skorzystać ze specjalistycznego nowego ośrodka. Centrum Troski o Płodność Nowe Życie tworzy zespół specjalistów, którzy mają pomóc niepłodnym w naturalny sposób doczekać się ciąży. Leczenie opiera się tu głównie o tzw. Model Creightona – czyli naturalną metodę planowania rodziny polegającą na określaniu dni płodnych i niepłodnych w cyklu menstruacyjnym kobiety. Specjalistami w tym zakresie są tam Agnieszka Remus i Carine Stranz-Rambowicz. W skład zespołu wchodzi także doradca żywieniowy Karolina Chęś, psycholog Przemysław Gorzelak oraz ks. Arkadiusz Muzolf, który jest diecezjalnym duszpasterzem rodzin.
Jak mówiła Katolickiej Agencji Informacyjnej Carine Stranz-Rambowicz, instruktorka Modelu Creightona w bydgoskim Centrum, wiele par, które decydują się na in vitro, nie zdaje sobie sprawy z tego, że naprotechnologia może skutecznie i naturalnie pomóc w uzyskaniu ciąży.
– Niepłodność dotyka obecnie coraz więcej małżeństw. Kierowani pragnieniem, by zostać rodzicami, małżonkowie często decydują się na korzystanie z technik wspomaganego rozrodu, nie zdając sobie sprawy, że istnieje naturalna, w pełni bezpieczna metoda leczenia niepłodności, jaką jest NaProTechnologia – mówiła Stranz-Rambowicz.
Skuteczność – nie do wszystkich przemawia matematyka
Ginekolodzy jednak uczulają, że naturalne metody, choć wskazane w początkowej fazie starań o dziecko, mogą się okazać dla wielu par niebezpieczną stratą czasu. Pary, które zdecydowały się na pomoc specjalistycznych klinik niepłodności, również przyznają, że żaden lekarz podczas pierwszej wizyty nie rekomenduje in vitro, co więcej – podpowiada, że obserwacja cyklu jest pomocna także na etapie bardziej zaawansowanego leczenia. Metody opierające się jednak tylko na „kalendarzyku” nie sprawdzą się w przypadku np. niedrożności jajowodów czy problemów z nasieniem.
Nic dziwnego, że naprotechnologia nie może się poszczycić taką skutecznością jak metody wspomaganego rozrodu. Według statystyk powodzenie takich metod waha się od 19 do 25 proc (po dwóch latach leczenia) – dla porównania: skuteczność in vitro – choćby w rządowym programie – wynosiła ponad 43 proc.
O wątpliwej skuteczności metod naprotechnologicznych w leczeniu zaawansowanej niepłodności przekonuje się Mazowsze, gdzie na leczenie w ten sposób przeznaczy się jeszcze do końca następnego roku ponad 300 tysięcy złotych. Do tej pory skuteczność wyniosła zaledwie 7 proc., co przełożyło się na troje dzieci (>>> Fiasko programu na Mazowszu). Marszałek województwa mazowieckiego nie widzi jednak powodów, by środki te lokować w bardziej skuteczne metody leczenia. (>>> Więcej o Programie wsparcia leczenia niepłodności mieszkańców Województwa Mazowieckiego metodą naprotechnologii na lata 2017–2019 przeczytacie TUTAJ).
Źródło: Wyborcza.pl
POLECAMY TAKŻE:
Zdaniem lekarza: Naprotechnologia – fakty i mity, które musisz znać
Dodaj komentarz