Mam nadzieję, że moja historia pokaże ludziom, że zawsze jest wyjście. Na świecie są setki tysięcy dzieci, które mogą stać się waszymi dziećmi – mówi zdobywczyni Oscara, aktorka Sandra Bullock.
Sandra Bullock, znana i lubiana aktorka i producentka, zdobywczyni Oscara, głównie kojarzona z rolami komediowymi, ma bardzo poważny stosunek do życia i rodziny, a w szczególnym stopniu do dzieci. To również jedna z nielicznych aktorek hollywoodzkich, która tak starannie chroni swą prywatność i ostrożnie udziela wywiadów, konsekwentnie odmawiając odpowiedzi na zbyt intymne pytania.
“Adoptowane” – to etykieta i stygmat?
Bullock, choć stara się nie opowiadać na prawo i lewo o swoim życiu prywatnym, nigdy nie ukrywała, że jej dzieci są adoptowane, a ona sama jest bardzo zaangażowana w promowanie takiego modelu rodziny. Aktorka nie lubi jednak sformułowania „dzieci adoptowane”, co przypomniała w niedawnych wywiadach, których udzieliła na potrzeby promocji najnowszego filmu „Oceans 8”, w którym zagrała.
W rozmowie z magazynem „In Style” Bullock opowiedziała o swoim ośmioletnim synu Louisie, którego zaadoptowała w 2010 roku, oraz sześcioletniej córce Laili, która pojawiła się w życiu gwiazdy pięć lat później. Jak zdradziła szczęśliwa mama, jej syn jest niezwykle wrażliwym, mądrym i szczodrym chłopcem.
– Nazywam go moim 78-letnim synem. On jest jak Shecky Greene – mówiła w wywiadzie, dodając, że „wiedziała to już w chwili, gdy go wzięła po raz pierwszy na ręce”. – A Laila niczego się nie boi – powiedziała Bullock. – Jest wojownikiem i to jest powód, dla którego jest tutaj dzisiaj. Walczyła, by utrzymać swój duch w nienaruszonym stanie. O mój Boże, co ona zamierza osiągnąć. Przyniesie prawdziwą zmianę – mówiła zachwycona.
Aktorka bardzo kocha swoje dzieci i otwarcie mówi, że to jej dzieci, a nie dzieci adoptowane. – Niech każdy z nas zwraca się do tych dzieci per „nasze”. To nie przedmiot, nie towar. To nasze dzieci. Nie podkreślajmy, że adoptowane – zaapelowała Bullock.
Dla aktorki sformułowanie “dzieci adoptowane” to niepotrzebna i stygmatyzująca etykieta, a wszystkie media właśnie w ten sposób piszą o jej dzieciach, robiąc z czegoś zupełnie normalnego sensację.
Dla aktorki adopcja nie jest jakąś gorszą formą macierzyństwa – desperacją, w którą wpada wiele bezdzietnych par. – To mój naturalny wybór, odruch serca, moja decyzja i moje dzieci, które są dla mnie wszystkim – mówiła.
Tyle dzieci czeka na swój dom…
Dlaczego wybór padł na adopcję? „Jest mi wszystko jedno, czy jesteś Republikaninem czy Demokratom, lecz nie mów mi, co mogę albo nie mogę robić z własnym ciałem, dopóki nie zajmiesz się każdym dzieckiem, które nie ma domu, jest zaniedbywane lub maltretowane. To sprawia, że mam łzy w oczach” – powiedziała w rozmowie z In Style.
Z kolei w programie „Today” zdradziła, że adopcja nie była w jej przypadku łatwym procesem i mimo że dzieci są dla niej priorytetem, a macierzyństwo było jej celem już od wczesnych lat – procedura adopcyjna trwała aż 4 lata. Aktorka została matką adopcyjną, gdy miała 45 lat.
– Mówiono mi, że idealne dziecko wkrótce mnie znajdzie. Jednak ciężko w to wierzyć, gdy ten moment wciąż nie nadchodzi. Myślisz „gdzie jest moja rodzina”? – powiedziała.
Dziś aktorka nie wyobraża sobie życia bez swoich dzieci, choć jak przyznała, jej świat zmienił się o 180 stopni. Warto było czekać na ten moment totalnego spełnienia – powiedziała gwiazda.
Całą rozmowę można obejrzeć TU:
Źródło: In Style, “Today”/YouTube
POLECAMY TAKŻE:
Dodaj komentarz