W 1994 roku, w Warszawie, dwoje młodych ginekologów zdecydowało, że będą zajmowali się grupą pacjentów często bezskutecznie szukających pomocy, ponieważ leczeniem ich choroby za pomocą zaawansowanych metod wspomaganego rozrodu zajmowało się w Polsce tylko kilka ośrodków. Dr Katarzyna Kozioł i dr Piotr Lewandowski założyli warszawską Przychodnię nOvum, która miała specjalizować się w leczeniu niepłodności. Po 25 latach działalności sukcesem nOvum jest blisko 20 000 ciąż, które poczęły się właśnie tu, w jednym z najbardziej znanych ośrodków medycyny rozrodu w Polsce.
Dlaczego zdecydowaliście Państwo, że będziecie leczyć niepłodność? W 1994 roku specjalistów w tej dziedzinie można było policzyć na palcach obu rąk…
Dr Piotr Lewandowski: No właśnie dlatego. Mieliśmy już pewne doświadczenie zawodowe, leczyliśmy kobiety, prowadziliśmy ciąże i przyjmowaliśmy porody. Była jednak grupa pacjentek, która pozostawała bez solidnej diagnozy i bez skutecznego leczenia. To były kobiety, które często latami bezskutecznie starały się o dziecko. Przenosiły się od lekarza do lekarza, próbując ustalić przyczynę braku ciąży. Poddawały różnym, często bezsensownym zabiegom, które miały przybliżyć je do macierzyństwa. Rozpadały się im związki, popadały w depresję, ale walczyły. Tyle, że często bez rezultatów. Widzieliśmy ich bezradność, swoją zresztą też.
Wtedy niepłodność była głównie kojarzona z kobietą, a bezdzietna kobieta była w wielu rodzinach i środowiskach stygmatyzowana. Wielu ludzi uważało, że nie myślało o niepłodności jako chorobie, to były naprawdę trudne czasy dla tych ludzi… My wiedzieliśmy, że niepłodność można skutecznie leczyć i wymarzyliśmy sobie ośrodek, w którym para – kobieta i mężczyzna – znajdą rzetelną diagnostykę i dobre leczenie. Jedna z takich kobiet, której wykonywałem laparoskopię diagnostyczną z powodu niepłodności i rozpoznaliśmy u niej nieoperacyjną niedrożność jajowodów, stała się inspiracją dla mnie do otworzenia takiego ośrodka w Warszawie. Dla niej zapłodnienie pozaustrojowe było jedynym zaleceniem a dostępność do tego typu zabiegów wówczas była bardzo mała i pacjenci czekali w długich kolejkach, aby spełnić swoje marzenie o posiadaniu dziecka.
Dzięki niej spełniła się wróżba cyganki, która powiedziała mi – młodemu lekarzowi specjalizującemu się w ginekologii: „Będziesz leczył pary, nie baby”. Zrozumiałem tę wróżbę dopiero po latach.
Dr Katarzyna Kozioł: Otworzyliśmy niewielki ośrodek na najniższej kondygnacji typowego ursynowskiego bloku w Warszawie. Wyzwaniem było przygotowanie laboratorium ivf. Od początku wiedzieliśmy, że będziemy wykonywać zabiegi zapłodnienia pozaustrojowego, więc inwestowaliśmy w dobry sprzęt i know-how, które zdobywaliśmy za granicą. Zgromadziliśmy wyposażenie laboratorium IVF, zaprosiliśmy do współpracy pierwszy zespół lekarzy oraz pielęgniarek i otworzyliśmy drzwi pierwszej Przychodni nOvum.
Mogę zapytać, kto był w tym pierwszym zespole?
P.L.: Oczywiście! Oprócz nas, pierwszy zespół stanowili: Bogdan Biarda (anestezjolog), ginekolodzy: Hanna Starosławska-Zajączkowska, Ewa Taszycka-Pobikrowska, Janusz Wojewódzki, Jan Karol Wolski (urolog), Krzysztof Papis (kriobiolog). W niedługim czasie dołączyli do nOvum ginekolodzy Iwona Sowińska i Piotr Zamora oraz embriolog Hanna Marszał. Od początku z nami są pielęgniarki i położne – Agnieszka Łącka i Halina Kozłowska, a potem również Elżbieta Żuk, Agnieszka Suchecka i Beata Rzepko.
Wszyscy specjaliści, których wymieniłem, są z nami do dziś! Jestem z tego powodu bardzo dumny, bo uważam, że doświadczony zespół uzupełniających się specjalistów to podstawa sprawnie i skutecznie funkcjonującego ośrodka. Dziś w całej grupie nOvum pracuje około 200 osób, z czego ponad 150 w Przychodni nOvum. Nadal przykładamy dużą wagę zarówno do jakości rekrutacji, jak i kształcenia zespołu.
1994 rok to jeszcze era przed internetowa. Skąd pierwsi pacjenci? Jak ich przybywało?
P.L.: Internet tylko przyspieszył to, co działo się zawsze. Ludzie wymieniają się informacjami, opiniami. Jeśli para przez wiele lat była bezdzietna i nagle to dziecko się pojawiało, to często – skrycie, ale jednak – dzielili się swoimi przeżyciami. Dobra opinia o nas szybko niosła się w świat i nieustannie przybywało pacjentów, podobnie jak dzieci rodzących się, dzięki naszemu leczeniu.
Pierwsze dziecko, urodzone dzięki leczeniu tą metodą w nOvum to Wojtuś. Właściwie już Wojciech, bo dorosły mężczyzna. W dniu swoich osiemnastych urodzin przyjechał do nas wraz z rodzicami i bratem – to była bardzo wzruszająca i szczególna chwila.
K.K.: My też nigdy nie stroniliśmy od zabierania głosu w mediach na temat niepłodności, in vitro. Braliśmy udział w kampaniach społecznych na temat niepłodności. W nOvum, z udziałem naszych pacjentów i zespołu nOvum, nakręcony został jedyny w Polsce – a może i unikalny na świecie – serial dokumentalny o parach przygotowujących się do in vitro, leczonych tą metodą, czekających na dzieci. To piękny dokument i każdy, kto chciałby wiedzieć więcej na temat niepłodności, leczenia, sytuacji w której są pary mierzące się z niepłodnością, powinien go obejrzeć [przyp. red.: „In vitro – czekając na dziecko” oraz „In vitro – 9 miesięcy później”]
25 lat, ćwierć wieku, to masa wspomnień i doświadczeń. Pewnie trudno zdecydować, ale proszę powiedzieć, co było, co jest dla Państwa najważniejsze w historii nOvum.
P.L.: Zawsze najważniejsi są ludzie, a właściwie już kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którym pomogliśmy zostać rodzicami. Często w sytuacji, kiedy inni nie widzieli szansy na dziecko, podejmowaliśmy się leczenia i udawało się. Wiele „naszych” dzieci to dziś już dorośli ludzie, którzy kończą się uczyć i za chwilę będą zakładać rodziny, a część to maluchy, które właśnie się urodziły, zaczynają stawiać pierwsze kroki lub idą do szkoły. Za każdym z tych urodzonych dzieci jest jakaś wyjątkowa ludzka historia, miłość, dramaty, walka. Wiele z nich pamiętam i wspominam do dziś.
K.K.: To czym się zajmujemy, w szczególny sposób wiąże nas z ludzkimi losami, z kolejnymi pokoleniami wielu rodzin. Możliwość uczestniczenia w tym, to naprawdę coś wyjątkowego. To realne zwycięstwo medycyny, ale też wynik naszych umiejętności, wiedzy, tego że z wysiłkiem, ale cierpliwie wprowadzaliśmy nowe metody leczenia, że pracujemy na zaufanie naszych pacjentów. Piotr pamięta ludzi, zawody, miasta, z których pochodzili a ja ich komórki i zarodki. Często pamiętam, kto miał piękne zarodki, a kto słabsze a i tak się udało. Pamiętam też prawie każdą porażkę: w zapłodnieniu, rozwoju albo stracie ciąży. Na szczęście zawsze było więcej zwycięstw niż porażek.
Przeczytaj także: Danuta: Za mną nieludzkie doświadczenia, ale nadal wierzę, że będę mamą
Jako pierwsi skutecznie wykonaliście w Polsce zabieg ICSI, czyli bezpośredniego wprowadzenia plemnika do komórki jajowej.
K.K.: To był przełomowy moment zarówno dla nas, jak i pacjentów. Od początku wiedzieliśmy, że przyczyna niepłodności w równym stopniu leży po stronie kobiety i mężczyzny. Zanim wprowadzono taką metodę zapładniania komórek, wiele par pozostawało bezdzietnych, mimo zastosowania klasycznego zapłodnienia pozaustrojowego, gdzie na szalce plemniki same docierają do komórki jajowej. Po prostu przy małej ilości plemników, nieprawidłowo ruszających się, nie dojdzie do zapłodnienia nawet, jeśli komórki znajdują się blisko siebie – trzeba pomóc. Dlatego metoda polegająca na wyborze jednego plemnika i wstrzyknięciu go pod kontrolą mikroskopu do wnętrza komórki jajowej była krokiem milowym w leczeniu niepłodności spowodowanej czynnikiem męskim.
P.L. Niestety dla nas wprowadzenie tej metody omal nie skończyło się zamknięciem nOvum…
Dlaczego?!
P.L. Ponieważ ówczesna lekarz wojewódzka nie uznała zapłodnienia pozaustrojowego jako metody leczenia, a samo ICSI określiła jako eksperymenty na ludziach, złożyła więc doniesienie do prokuratury oraz do rzecznika odpowiedzialności zawodowej o popełnieniu przez nas przestępstwa, a następnie wykreśliła nOvum z rejestru niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej.
Na kontroli poprzedzającej powyższe wydarzenia konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa nie uznał za sukces żadnego z naszych dokonań, a na pytanie, czy nie interesuje go, że dzięki nowej, wprowadzonej przez nas metodzie 7 z 11 pierwszych par jest w ciąży odpowiedział, że jego osobiście nie, ale prokurator na pewno zainteresuje się tym, co się tutaj dzieje. Swoją wizytę w nOvum zakończył ostrzeżeniem w rodzaju „chmury zbierają się nad Waszymi głowami” i oddalił się, zostawiając naszych pacjentów bez możliwości dalszego leczenia.
Sprawa nOvum toczyła się na różnych płaszczyznach – łącznie z prokuraturą – a my i pacjenci przez długie miesiące czekaliśmy na możliwość wznowienia zabiegów. W tych trudnych momentach za nami murem stanęły media, prawnicy i przedstawiciele świata nauki. Ostatecznie ówczesny Minister Zdrowia, dr Jacek Żochowski, uznał nasze racje, przywrócono nam prawo do działalności, a zabieg zapłodnienia pozaustrojowego uznał za metodę leczenia niepłodności. Prokuratura i rzecznik odpowiedzialności zawodowej umorzyli sprawy a my po miesiącach walki i skrajnych emocji wróciliśmy do leczenia pacjentów.
Przeczytaj także: Czym jest in vitro? Oto cztery fazy zapłodnienia pozaustrojowego. Zobacz, ile to trwa
W kolejnych latach rozwijaliście Państwo metody leczenia niepłodności męskiej oraz doskonaliliście metody hodowli i przechowywania zarodków.
K.K.: Tak, wprowadziliśmy zabieg pozwalający na pobranie plemników z jąder i najądrza, a od kilku lat pobieramy plemniki pod śródoperacyjną kontrolą mikroskopu (M-TESE). To wszystko po to, żeby móc leczyć kolejnych pacjentów. Medycyna rozrodu to stosunkowo młoda dziedzina, ale rozwijająca się niezwykle dynamicznie, głównie dlatego, że niepłodność dotyka coraz większą liczbę ludzi, ale także dlatego, że ludzie są coraz bardziej świadomi i częściej decydują się na leczenie. Wiemy coraz więcej o rozwoju zarodków na najwcześniejszym etapie, wiemy co zarodkom służy, a co nie i możemy doskonalić to, co robimy.
Laboratorium embriologiczne to serce każdej kliniki leczenia niepłodności. Tu odbywa się najważniejszy etap leczenia: zaczyna się nowe życie. Obserwujemy zarodki w trakcie całego ich rozwoju pozaustrojowego. W embrioskopach (specjalnych inkubatorach) system Time Lapse wykonuje – bez szkody dla ich rozwoju – zdjęcia zarodkom co 10 minut, więc naprawdę potrafimy precyzyjnie prześledzić ich rozwój. Kiedyś to było niemożliwe, teraz już tak… Mamy 25 lat doświadczenia embriologicznego, ale jeśli tylko na świecie pojawia się nowe doniesienie, analizujemy je, i jeśli uznajemy dowody naukowe za wystarczające, wprowadzamy nowe metody w nOvum.
W tej chwili pracujecie Państwo w jednym z najpiękniejszych budynków tej części Warszawy.
P.L.: Tak, to już nasza własna siedziba. Wybudowana w 2004 roku specjalnie dla nOvum – sam doglądałem wszystkich etapów budowy (śmiech) – jestem perfekcjonistą i szczegóły są dla mnie ważne. Mamy tu miejsca na wszystkie laboratoria, a jest ich kilka, salę zabiegową, pokoje transferowe i wygodną przestrzeń dla pacjentów. Chcę, żeby pacjenci leczeni byli skutecznie i w dobrych warunkach. Żeby czuli naszą troskę i zrozumienie w sytuacji, w której się znaleźli.
Co będzie Państwa głównym kierunkiem rozwoju na kolejne lata? Czy nOvum pozostanie w rękach rodziny?
P.L.: Tak, na szczęście z czwórki naszych dzieci jeden z synów zdecydował, że zostanie lekarzem ginekologiem i już intensywnie wdraża się w życie nOvum.
Dr Jan Lewandowski: Zdecydowanie chciałbym kontynuować i rozwijać to, co z takim trudem stworzyli rodzice. Od wielu, wielu lat pracują u nas jedni z najbardziej doświadczonych specjalistów w kraju, więc mam to wielkie szczęście, że od początku mogę uczyć się od najlepszych, w tym również od rodziców. Niektórzy pamiętają mnie jeszcze jako dziecko, a teraz dołączam do zespołu. Chciałbym, żeby w nOvum dalej pracowali najlepsi z najlepszych – tacy, którzy zostaną u nas na lata, bez względu na obecnie panująca tendencję częstych zmian pracy. Tylko ludzie współpracujący ze sobą chętnie, z pasją i zaangażowaniem są w stanie stworzyć jakość, którą chcemy ofiarować naszym pacjentom. Dlatego jestem przekonany, że przyszłość nOvum to nie tylko nowoczesne technologie, sprzęt, leki, metody leczenia, ale przede wszystkim – ludzie.
Czemu – wzorem obecnych tendencji – nie tworzycie Państwo filii w całej Polsce?
K.K.: In vitro to leczenie wymagające najwyższej jakości i precyzji. Zwłaszcza, jeśli chodzi o laboratorium embriologiczne. Uważam, że otwieranie kolejnych ośrodków, bez mojego osobistego codziennego nadzoru, odbiłoby się na jakości i skuteczności leczenia. Dlatego jestem temu przeciwna. Oczywiście obowiązujące procedury są bardzo ważne, ale codzienny nadzór i osobiste zaangażowanie to według mnie drugi najważniejszy warunek najwyższej jakości.
P.L.: Odległość od domu, w przypadku leczenia niepłodności, to nie jest właściwe kryterium, jeśli chodzi o wybór kliniki.
J.L.: Myślę, że tym, co zdecydowało o sukcesie nOvum, była kultura pracy i dbałość o najdrobniejsze szczegóły cechująca rodzinną firmę oraz najwyższą staranność o jakość leczenia. A to – moim zdaniem – wyklucza się z dynamicznym rozrostem i budowaniem sieci placówek. W przyszłości widzę nOvum jako referencyjną klinikę leczenia niepłodności, oferującą swoim pacjentom najwyższą jakość leczenia, która przejawia się przede wszystkim w skuteczności, ale też komforcie leczenia pacjentów. Chcę, żeby pacjent czuł się dobrze i czuł naszą opiekę na każdym etapie leczenia. Nowoczesna medycyna idzie w kierunku personalizacji leczenia, wychodzenia naprzeciw indywidualnym potrzebom i oczekiwaniom pacjenta. I w takim kierunku będzie rozwijało się nOvum.
Dziękuję za rozmowę. W imieniu naszej redakcji życzę Państwu kolejnych lat sukcesów
P.L.: Dziękujemy! Mamy nadzieję, że pomożemy jeszcze wielu, wielu ludziom i doczekamy się dzieci „naszych” dzieci. A może i wnucząt!
Przychodnia Lekarska nOvum zaprasza swoich byłych i obecnych pacjentów do podzielenia się swoimi doświadczeniami z leczenia w nOvum https://www.novum.com.pl/pl/ksiega-gosci-novum/
POLECAMY TAKŻE:
„Obudź w sobie życie” warsztaty dla kobiet starających się o dziecko (Bydgoszcz 01.06.2019r.)
Dodaj komentarz