45,8 % porodów zakończonych przez cesarskie cięcie. Z takimi statystykami chce walczyć Ministerstwo Zdrowia poprzez wprowadzenie planu ograniczającego „cesarki na życzenie”. Do 2028 roku ilość cięć cesarskich ma spaść do 30%. MZ wdraża działania na porodówkach od zeszłego roku, kobiety są przerażone a fundacje wspierające przyszłe matki walczą o to, aby ciężarne nie były traktowane systemowo.
Jaki poród po cesarce?
Liczba ciąż zakończonych cięciem cesarskim jest rzeczywiście duża. Statystyki wskazują, że niemal połowa porodów to cesarki. Do tej pory kobiety, które pierwszą ciążę zakończyły cc, miały prawo kolejne dziecko urodzić tym samym sposobem, a na poród drogami natury musiały wyrazić zgodę.
Według najnowszej wiedzy poród naturalny po wcześniejszej cesarce jest bezpieczny dla dziecka i matki, ale ostatecznie przyszła matka w porozumieniu z lekarzem prowadzącym mogła zdecydować, że druga ciąża również skończy się cięciem cesarskim. Według najnowszych zaleceń Ministerstwa Zdrowia decyzję o sposobie rozwiązania ciąży ma podjąć lekarz odpowiedzialny za poród na oddziale położniczym.
Rekomendacje Ministerstwa Zdrowia wywołały burzę wśród ginekologów i położników. Wielu lekarzy uważa, że wskazaniem do cięcia cesarskiego nie jest wcześniejszy poród poprzez cesarskie cięcie, a nigdy nie było tak i być nie powinno, aby kobieta decydowała o sposobie przyjścia na świat dziecka.
Walka o statystyki
Program przygotowany przez specjalistów przy Ministerstwie Zdrowia zakłada, że ilość cięć cesarskich ma spaść do 30 % w ciągu najbliższych 10 lat. Kobiety są przerażone, że zostaną potraktowane instrumentalnie i zmuszone do porodu naturalnego, aby statystyki się zgadzały. Aktywistki z Fundacji Rodzić po Ludzku piszą na swojej stronie:
„Od miesięcy zgłaszają się do nas kobiety zmuszane do porodów naturalnych po wcześniejszym cesarskim cięciu. My od miesięcy piszemy do Ministerstwa i po uzyskaniu wyników prac zespołu ds. obniżenia odsetka cesarskich cięć (…) protestujemy przeciwko podejmowaniu kolejny raz decyzje bez głosu kobiet.”
Członkinie Fundacji podkreślają, że poród naturalny przynosi mnóstwo pozytywnych korzyści zarówno dla matki, jak i dla dziecka, ale ta decyzja nie może być narzucana systemowo. Nie może być tak, że kobieta będzie tylko kolejną liczbą do statystyk, bez uwzględniania jej stanu zdrowia fizycznego i psychicznego oraz wskazań.
„(…) Choć całym sercem jestem za porodem naturalnym, wierzę w jego moc i pozytywne korzyści, to uważam, że nie wolno tak traktować kobiet. Nie wolno zmuszać ich do porodu naturalnego. System powinien tworzyć warunki, by kobiety chciały rodzić naturalnie – bez przymusu.” (Fundacja Rodzić Po Ludzku)
“Autonomiczna decyzja” lekarza na porodówce
Ministerstwo Zdrowia w liście do Fundacji Rodzić po Ludzku podkreśla, że sposób rozwiązania ciąży powinien należeć do lekarza na oddziale położniczym, ma być jego autonomiczną decyzją, gdyż to on odpowiada za poród. Tymczasem przeciwnicy tych założeń – wśród których jest wielu lekarzy ginekologów – podkreśla, że w XXI wieku nie można tak traktować kobiet, bez prawa głosu, bez możliwości decyzji.
Kobiety boją się, że nawet mimo wskazań do ponownej cesarki, np. wady serca, wady wzroku, będą zmuszone rodzić naturalnie, bo to będzie „autonomiczna decyzja lekarza”.
Przeczytaj: Na czym polegają przygotowania do porodu i kiedy najlepiej je zacząć?
Stan psychiczny kobiety, historia ciąży, ewentualny przebieg i zakończenie pierwszej ciąży – takie informacje posiada lekarz przez 9 miesięcy prowadzący ciążę, a tego nie wie ginekolog w szpitalu, który widzi ciężarną kilka-kilkanaście godzin przed porodem a dysponuje tylko plikiem dokumentów. Ciężarne są przerażone – niektóre zaszły w ciążę wyłącznie dlatego, że mogły urodzić dziecko poprzez cięcie cesarskie.
Tymczasem dochodzi do sytuacji, w której kobieta dowie się, jak będzie rodzić, dopiero w szpitalu. Nastawiona na cięcie cesarskie, a postawiona przed koniecznością porodu naturalnego, przeżywa traumę. Wiele kobiet przyznaje otwarcie, że nie zdecydowałoby się na kolejną ciążę, gdyby nie możliwość cięcia cesarskiego. Teraz czują się oszukane i potraktowane przedmiotowo.
Cięcie cesarskie – dlaczego kobiety nie chcą rodzić naturalnie?
Polska jest w czołówce europejskich krajów z tak dużym odsetkiem cięć cesarskich. Czy to dlatego, że Polki chcą „iść na łatwiznę”? A może chęć cesarki ma zupełnie inne podłoże?
W końcu ciąża zakończona cięciem cesarskim to poważna operacja w znieczuleniu miejscowym polegająca na przecięciu powłok brzusznych skóry, mięśni, otrzewnej i macicy. Mimo iż sama operacja jest bezbolesna i krótka, to wiąże się z możliwymi powikłaniami w postaci infekcji, zakażenia rany, dużej utraty krwi, uszkodzenia naczyń krwionośnych macicy, a możliwe blizny na macicy mogą spowodować komplikacje w kolejnej ciąży. Rana po cięciu cesarskim nie jest duża, ale goi się dłuższy czas. Kobieta zazwyczaj potrzebuje kilku tygodni, a nawet miesięcy, aby dojść do pełnej sprawności – wcześniej nie powinna dźwigać, nadwyrężać blizny, a w ciągu pierwszych dni po porodzie trudność sprawia nawet wstawanie z łóżka.
Przeczytaj także: Magia porodu domowego. Zobacz, dlaczego warto rodzić w domu
Dziecko urodzone poprzez cięcie cesarskie jest narażone na ryzyko wystąpienia problemów z układem oddechowym oraz możliwe są problemy z karmieniem piersią. Zazwyczaj kontakt skóra do skóry jest ograniczony do przyłożenia dziecka do twarzy mamy, podczas gdy po porodzie naturalnym noworodek leży wtulony w mamę 2 godziny.
Dlaczego więc tak duży jest odsetek cięć cesarskich w Polsce? Abstrahując od problemów zdrowotnych matki lub ułożenia dziecka w brzuchu, które wymusza poród cc, kobiety mają szereg swoich osobistych powodów, które zazwyczaj związane są z warunkami, jakie panują na polskich porodówkach:
- Brak możliwości wyboru pozycji do porodu (teoretycznie wybór jest, ale w wielu szpitalach nadal decyzja jest narzucona przez personel)
- Agresja i przemoc (w tym słowna) stosowana przez personel na oddziałach położniczych,
- Brak intymności podczas badania czy porodu,
- Odmowa podania znieczulenia, brak pewności, czy znieczulenie się otrzyma
U niektórych kobiet strach przed porodem jest tak silny i paraliżujący, że przyjmuje postać stanu lękowego – określa się go mianem tokofobii. Dotyczy ona zarówno kobiet, które w ogóle nie rodziły, jak i kobiet, które boją się rodzić naturalnie z uwagi na traumatyczny pierwszy poród. Tokofobia wtórna pojawia także w przypadku, gdy kobieta była przymuszana do długiego, wyczerpującego porodu naturalnego, co w konsekwencji doprowadziło to do poważnych problemów zdrowotnych u dziecka. W takiej sytuacji zakończenie ciąży cięciem cesarskim jest jedynym akceptowalnym dla niej rozwiązaniem.
POLECAMY TAKŻE:
Maria
2021-11-09 19:42Pierwsze dziecko urodziłam przez cięcie cesarskie. Dziecko było w położeniu miednicowym więc miałam wskazanie natomiast porodu drugiego dziecka Nie wyobrażam sobie inaczej jak tylko cesarkę. Moja decyzja spowodowana jest tym co zobaczylam na porodówce. Najnormalniej w świecie obawiam się o swoje zdrowie, życie, a przedewszystkim o zdrowie i życie swojego dziecka. Decyzją lekarzy oraz położnych w ogóle nie ufam bo robią z nami co chcą. Totalny brak poszanowania pacjentki i jej praw. Tym bardziej teraz o tobie covid To gdzie zostajesz sama na ławce personelu medycznego.
Editttt
2020-03-19 18:32Dokładnie. Super artykuł. Przy porodzie naturalnym trafiłam na personel który mnie poganiał i wyzywał… Skandal… A poród wyglądał jak rzeźnia. O znieczuleniu nie było nawet mowy. Trauma do końca życia!