Udowadniamy, że z mrożonych zarodków rodzą się zdrowe, cudowne dzieci

Mrożenie zarodków to zło i dla konserwatywnych środowisk katolickich koronny argument przeciwko in vitro. Tymczasem prawda medyczna jest zupełnie inna. Z “mrozaków” rodzą się zdrowe, cudowne dzieci. Dlaczego kriokonserwacja nie jest niebezpieczna ani dla dziecka, ani dla przyszłej matki oraz dlaczego warto z niej korzystać? Oto 5 (z wielu) powodów, by nie bać się “mrozaków”. 

Chiński cud

W lutym w Chinach na świat przyszedł zdrowy chłopiec, którego zarodek był poddany kriokonserwacji, czyli zamrożeniu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (to standardowa procedura podczas procedury in vitro), gdyby nie czas zamrożenia zarodka. Został on przetransferowany po 16 latach od zamrożenia.

WIĘCEJ >>> Po 16 latach z zamrożonego zarodka urodził się zdrowy chłopiec

Nie jest to najstarszy zarodek z kriokonserwacji, jaki został kiedykolwiek przeniesiony. W czasopiśmie Fertility and Sterility opisany został przypadek kriotransferu po 20 latach.

Można powiedzieć, że zarodek zyskał nowe życie za sprawą przekazania go do adopcji (kobieta rodząca nie była biologiczną matką dziecka, a jej partner nie był ojcem).

Te i wiele innych przypadków przeczy argumentom, podnoszonym przez niektórych przeciwników metody in vitro, o niebezpieczeństwach wynikających z mrożenia zarodków. Przeciwnie – zarodki znoszą całkiem nieźle nawet wieloletnie mrożenie. W odpowiedzi na obiekcje dotyczące mrożenia zarodków, zastanawiam się, dlaczego jest ono dobre i potrzebne.

#1 In vitro ma być skuteczne

Pierwszy i najważniejszy powód to efektywność techniki in vitro. W normalnym życiu, gdy dziecko poczynane jest w zaciszu sypialni, około 80% zarodków ginie na różnym etapie. Najczęściej nie dochodzi do ich poprawnego zagnieżdżenia lub dochodzi do spontanicznych poronień na wczesnym etapie, gdy kobieta nawet nie podejrzewa ciąży (sądzi raczej, że po prostu spóźnił jej się o kilka dni okres).

Natura może sobie pozwolić na sporą rozrzutność w tym zakresie, a raczej dużą naturalną selekcję. Załóżmy, że kobieca płodność trwa od 12. do 45. roku życia, czyli przez 33 lata. Daje to około 400 cykli, z których hipotetycznie każdy może zakończyć się zapłodnieniem (no dobra, odpada czas dziewięciomiesięcznych ciąż, ale w najgorszym razie nadal pozostaje około 300 cykli do dyspozycji). Utrata jednego z nich, z punktu widzenia natury, nie jest wielkim nieszczęściem. Z reguły będzie jeszcze następny i następny, i następny.

W przypadku in vitro nie można sobie jednak pozwolić na taką nieroztropność. Do dyspozycji mamy jedynie kilka embrionów. Nie 400, nawet nie 40. Raczej 4. Dlatego każdy z nich jest na wagę złota. I dlatego należy je zabezpieczyć na później. A nie znamy lepszej metody ich zabezpieczenia niż zamrożenie.

#2 W trosce o zdrowie przyszłej mamy

Tu dochodzimy pomału do drugiego powodu, dla którego mrożenie zarodków jest właściwe. Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego mamy tak mało zarodków do dyspozycji? Otóż aby uzyskać kilka albo kilkanaście oocytów (a z nich kilka zarodków), kobieta poddawana jest prawdziwej rewolucji hormonalnej. To jak wojna z naturą, której celem jest zwycięstwo w postaci urodzenia zdrowego dziecka.  To nie tylko potężne obciążenie fizyczne, związane z przyjmowaniem znacznych ilości hormonów. Jest to również obciążenie psychiczne wynikające zarówno z uciążliwości terapii (któż lubi robić sobie zastrzyki w brzuch?), jak i z poczucia odpowiedzialności za prawidłowe zawiązanie ciąży i przyjście na świat dziecka.

Wszystko to nie jest obojętne dla zdrowia przyszłej mamy. Dlatego należy uczynić wszystko, aby ograniczyć liczbę powtórzeń tej wycieńczającej procedury. Kriokonserwacja zarodków jest najlepszą znaną nam odpowiedzią na to wyzwanie.

#3 Czas – wróg w walce o dziecko

Trzecim powodem, dla którego mrożenie zarodków jest dobre, to walka z upływającym czasem. Nie jest tajemnicą, że wraz z wiekiem jakość naszych gamet spada. Problem ten dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, choć w przypadku kobiet wydaje się mieć większe znaczenie. Oocyty pobrane od 25-latki będą z reguły lepsze niż pobrane od 40-latki. W zasadzie nie pobiera się komórek jajowych od kobiety po czterdziestym roku życia ze względu na zbyt duże ryzyko wystąpienia wad genetycznych płodu. Przynajmniej oficjalnie żadna z klinik tego nie robi.

Można temu zaradzić na dwa sposoby. Pierwszy to mrożenie oocytów. Jest to rozwiązanie mniej kontrowersyjne etycznie, ale niestety mniej skuteczne. Po dziś dzień nie znalazłem dobrego wyjaśnienia, dlaczego tak się dzieje, ale oocyty zdecydowanie gorzej znoszą zamrażanie niż nasienie albo zarodki.

Drugim sposobem jest mrożenie zarodków. Tym samym nawet kobiety po czterdziestym roku życia mogą uzyskać ciążę o niskim poziomie ryzyka wystąpienia chorób genetycznych, o ile wykorzystane zostaną zarodki powstałe wcześniej.

Im wcześniej – tym lepiej. Szczególnie że wciąż uzyskujemy nowe dowody na nieszkodliwość długotrwałej kriokonserwacji.

#4 Szczęście w zastępstwie

Powód czwarty to możliwość uszczęśliwienia nie tylko siebie, ale również innych ludzi. Zamrożone zarodki można przekazać do późniejszej adopcji innej parze, która nie może mieć własnego biologicznie dziecka. Nie twierdzę, że to łatwa decyzja – ani dla rodziców biologicznych, ani dla rodziców adopcyjnych. Jednak kriokonserwacja zarodków daje potencjalnie taką możliwość.

>>> Dlaczego oddałam swoje zamrożone zarodki do adopcji

#5 Nie skończyć jak dinozaury

Istnieje jeszcze piąty, hipotetyczny powód dla rozwoju technik kriokonserwacji zarodków. Jest to wizja futurystyczna, ale warto wziąć pod uwagę także taką perspektywę. Chodzi o różne aspekty mające na celu przetrwanie lub ekspansję gatunku homo sapiens.

Możliwe, że w przyszłości z różnych powodów, które trudno dziś nawet przewidzieć, konieczne będzie sięgnięcie do banku zarodków i powołanie na świat ludzi, którym początek dały mrożone wcześniej gamety lub zarodki. Im będziemy doskonalsi w technice kriokonserwacji, im skuteczniejsi w bezstratnym mrożeniu i rozmrażaniu zarodków, tym będziemy w przyszłości bezpieczniejsi jako gatunek. Mając na uwadze, że wszyscy zamieszkujemy kawałek skały, przemierzającej tysiące lat świetlnych kosmicznej otchłani, czułbym się spokojniej, wiedząc o istnieniu kapsuły, umożliwiającej hipotetyczne odtworzenie ludzkości. Dlatego sądzę, że warto doskonalić technikę mrożenia gamet i zarodków.

Zdaję sobie sprawę, że moje argumenty nie trafią do zaciekłych przeciwników in vitro. Nie trafię do tych, którzy wierzą, że dzieci z in vitro cierpią na syndrom ocaleńca albo że są bez uczuć, gdyż czuły zimne szkło probówki zamiast ciepła matki.

Mam jednak nadzieję, że trafię do osób, które uznają racjonalne argumenty. Mam też nadzieję, że uspokoję sumienia tych, którzy nie są przekonani o słuszności własnego postępowania, a in vitro jest dla nich jedyną nadzieją. Nie robicie niczego złego. Macie prawo do własnego szczęścia.


Polecamy także:

13 pytań na temat adopcji prenatalnej

 

 

Pierwszy w Polsce autorski program refundacji in vitro

 

 

Nie przeproszę, że urodziłam – odważnie i delikatnie o in vitro

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *